Do tego tagu zostałam nominowana przez
Charlotte Andell z bloga In Bookland, za co serdecznie jej dziękuję! Coś czuję, że pod postem posypią się na mnie hejty, ale
who cares? W końcu mogę wyrzucić z siebie całą tę niechęć do nielubianych przeze mnie pozycji bez żadnych konsekwencji (no, albo prawie żadnych)!
Popularna książka lub seria, której nie lubisz.
Jest parę książek które zbierają same pozytywne opinie, a mnie do siebie nie przekonały. Swoją wyliczankę zacznę od Pisane szkarłatem Anne Bishop - wiem, że seria ma wielu fanów, ale ja chyba po prostu nie dostrzegam w niej tego czegoś. Pomysł może i dobry, ale wykonanie nieciekawe i nużące, w dodatku bohaterowie są mdli. Przeczytałam dwie części i przy każdej przysypiałam, zmuszając się, żeby dobrnąć do końca. Nigdy nie zrozumiem również fenomenu Hopeless Colleen Hoover - jej Maybe Someday sponiewierało moją duszę, a Ugly Love pozostawiło po sobie rysę, jednak Hopeless to zupełnie inna historia, która w ogóle mnie nie wciągnęła, a wszystko wydawało mi się zbyt naciągane, w dodatku bohaterowie byli płascy i nie przypadli mi do gustu, mimo to wiele osób bardzo ceni sobie tę książkę. Kolejną popularną i ogólnie cenioną lekturą, która do mnie w ogóle nie trafiła, jest Buszujący w zbożu J. D. Salingera. Okropnie męczyłam się z tą powieścią, a Holdenowi najchętniej wbiłabym ołówek w oko.
Popularna książka lub seria, której wszyscy nienawidzą, ale Ty kochasz.
Linia serc Rainbow Rowell to książka, która urzekła mnie swoją prostotą i subtelnością - od razu się w niej zakochałam, ale bardzo dużo osób nie podzielało mojego entuzjazmu. Większość jest zdania, że to książka średnia, niezachwycająca. Więc chociaż nie mogę powiedzieć, że wszyscy jej nienawidzą, wiem, że na niewielu osobach wywarła tak pozytywne wrażenie jak na mnie. Zdecydowanie lepsza powieść od Fangirl tej autorki.
Trójkąt miłosny, w którym główny bohater/bohaterka, według Ciebie, wybrała złą osobę LUB literacka para, której nie lubisz.
Mam takie szczęście, że w większości przypadków bohaterki zaplątane w trójkąt miłosny wybierają mojego faworyta. Jest za to o wiele więcej par, za którymi nie przepadam, jak choćby Dodge i Nat z Paniki Lauren Oliver - moim zdaniem zupełnie nietrafiony wątek. Nie przepadam również za Ruby i Liamem z Mrocznych umysłów, ta dwójka po prostu do siebie nie pasuje, co widać zwłaszcza w Nigdy nie gasną (chociaż może jeszcze zmienię zdanie, bo nie czytałam Po zmierzchu). Astrid i Sam z GONE również nie podbili mojego serca, wręcz przeciwnie - z trudem czytałam o ich relacji i zajmują zaszczytne, drugie miejsce. Nie mam nic przeciwko Samowi i Astrid oddzielnie, ale jako para w ogóle do mnie nie trafiają. Zaczynając od tego, że do siebie nie pasują, a kończąc na tym, że Grant usilnie starał się udramatycznić ich relację, co wypadło słabo. Ale jak na razie zwycięzcami w tej kategorii pozostają Deznee i Kale z Dotyku Jusa Accardo. Cała książka była dla mnie drogą przez mękę, jednak te romantyczne rozterki w całości przechyliły szalę. Nawet nie wiem, jak mam to skomentować... Wiem tylko, że książkę czytałam już dawno temu, ale wciąż wzdrygam się na myśl o niej.
Popularny gatunek literacki, po który rzadko sięgasz.
Rzadko sięgam po kryminały czy horrory, co w zasadzie jest dość zabawne, patrząc na ilość pochłanianych przeze mnie kryminalnych seriali czy moje uwielbienie do książek, w których występuje ciężka, mroczna, nieco psychodeliczna atmosfera. Od horrorów trzymam się z daleka, bo często okazuje się, że powieść z zupełnie innego gatunku jest bardziej przerażająca niż właśnie horror (jak chociażby trylogia Angelfall Susan Ee), a kryminały są dla mnie strawne tylko, gdy mogę je oglądać - te książkowe mnie nie przekonują. Stąd zadanie dla Was - potraficie polecić mi naprawdę intrygujący kryminał? Obiecuję, że spróbuję dać mu szansę!
Popularny bądź uwielbiany bohater, którego Ty nie lubisz.
Ale tylko jeden?! A tak strasznie chciałam się popastwić nad moimi ulubieńcami! Postawię na Thomasa z Więźnia labiryntu, bo jest on dla mnie strasznie męczącym bohaterem, nie mogłam go znieść zwłaszcza w pierwszej części - w jednej chwili był tchórzliwym chłopcem, który cały czas jęczał i nie mógł się wziąć w garść, a w drugiej nieustraszonym przywódcą, który zachowywał się, jakby to ująć, po prostu głupio. I tak w kółko. Chłopak wyraźnie cierpiał na rozdwojenie jaźni, a niekonsekwencja w prowadzeniu postaci jest czymś, co strasznie mnie mierzi.
Popularny autor, do którego nie jesteś przekonana.
To w sumie zabawne, bo nie jestem przekonana do autorów, którzy obracają się w tym samym gatunku. Chodzi mi mianowicie o trzech młodzieżowych gigantów, którzy podbijają rynek swoimi kolejnymi książkami - John Green, Gayle Forman i Rainbow Rowell. Czytałam dwie książki Greena i jedno jego opowiadanie, a dalej nie wiem, co o nim sądzić. Z jednej strony tworzy niezapomniane, intrygujące cytaty, z drugiej jego książki potrafią nudzić, a humor bywa wymuszony. Gayle Forman zachwycają się wszyscy, ja przeczytałam jej Zostań, jeśli kochasz i wielka skucha. Z kolei z Rainbow Rowell jest jak z Greenem - bywa dobrze, bywa źle (jak tu nie załamać się?). Czasami zachwycam się jej piórem, by po chwili stwierdzić, że w ogóle mnie to nie rusza.
Morał z tego taki, że trudno napisać contemporary, które mnie zachwyci.
Popularny wątek/motyw, którego masz już dosyć.
Chciałam być oryginalna i wymyślić coś innego, ale chyba się nie da. Trójkąty miłosne! Trochę się już nad nimi poznęcałam
tutaj, więc serdecznie zapraszam to przeczytania mojego podsumowania miłosnych trójkącików. Nie ma to jak czytanie o rozterkach głównej bohaterki między jednym idealnym adoratorem a drugim przystojnym Casanovą!
Chociaż może lepiej nie narzekać na ten motyw? Jeszcze autorzy się przerzucą na miłosne wielokąty i wtedy dopiero będziemy sfrustrowani! Więc może wspomnę o innym motywie, który strasznie mnie denerwuje w literaturze dla młodzieży - typowa amerykańska szkoła, w której występuje wyraźny podział na grupki, królową szkoły jest wredna i głupia blondyna, każdy na imprezach upija się do nieprzytomności i sypia z kim popadnie. W szkole pojawia się oczywiście nowa dziewczyna, najlepiej szara myszka, która zwraca na siebie uwagę bad boy'a, zawiązuje przyjaźnie w przeciągu sekundy i wzbudza chęć mordu w Królowej.
Aż. Mam. Ochotę. Walić. Głową. W. Klawiaturę.
Popularna seria, której nie chcesz przeczytać.
Jedną z takich serii jest zdecydowanie Pretty Little Liars Sary Shepard, lecz tą bardziej popularną jest Pieśń Lodu i Ognia George R. R. Martina. Wiem, że wiele osób bardzo ceni sobie jego książki, ale to po prostu nie jest seria dla mnie. Od początku tego całego boomu nie czułam potrzeby sięgnięcia po jego powieści, w końcu dałam się przekonać i sięgnęłam po Grę o tron. Z wielkim trudem przebrnęłam przez jakieś 150 stron i stwierdziłam, że po prostu nie dam rady. Do serialu też niespecjalnie mnie ciągnie, chociaż może kiedyś dam mu szansę.
Już słyszę to buczenie, bo wiem, że Cassandra Clare ma mnóstwo fanów w Polsce, ale... Od czasu Miasta Upadłych Aniołów nie chcę się zabierać za żadną z jej innych książek. Patrząc na czwartą część serii, mogę z dumą powiedzieć a nie mówiłam?, bo zawsze powtarzałam, że Dary Anioła powinny pozostać trylogią. Miasto Upadłych Aniołów było po prostu słabe, dlatego do tej pory nie przeczytałam pozostałych dwóch tomów ani nie sięgnęłam po Diabelskie maszyny. Jednak przez te zachwyty nad książką Pani Noc kto wie, może się złamię. Dajcie mi znać w komentarzach, czy według Was warto kontynuować przygodę z Cassandrą Clare.
Mówi się, że „Książka jest zawsze lepsza od filmu”, ale który film lub serial, podobał Ci się bardziej niż książka?
Są dwie takie ekranizacje, które podbiły moje serce bardziej niż książki. Stało się tak w przypadku Gwiazd Naszych Wina, bo choć powieść Greena jest kopalnią wspaniałych cytatów, jego styl nie pozwala na duże wzruszenia, a podczas oglądania filmu płakałam już od połowy do samego końca. Aktorzy tchnęli mnóstwo życia w te postaci, a chociaż nie przepadałam ani za Woodley, ani za Eglortem w Niezgodnej, tutaj dali piękny popis swoich umiejętności. W dodatku scenarzyści bardzo wiernie odwzorowali książkę, przenosząc na ekran w niezmienionej formie moje ulubione cytaty. W przypadku Gwiazd Naszych Wina to właśnie emocje zdecydowały o tym, że ekranizacja podobała mi się bardziej niż książka. Drugim filmem, który zachwycił mnie bardziej od papierowego oryginału, jest Więzień labiryntu, mimo że właściwie istnieją tylko trzy podobieństwa między powieścią a ekranizacją: tytuł, imiona bohaterów i miejsce akcji. Poza tym prawie nic się nie zgadza, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia (chyba pierwszy raz nie złorzeczyłam na zmiany fabularne), bo bawiłam się dużo lepiej podczas oglądania niż podczas czytania! James Dashner mnie znudził, a tutaj dostałam naprawdę dobry film, w dodatku z Dylanem O'Brienem w roli głównej. Czego chcieć więcej?
To już wszystkie moje odpowiedzi. Strasznie się rozpisałam, ale wprost nie mogłam się powstrzymać, bo uwielbiam narzekać ;) Dajcie mi znać w komentarzach, z którymi typami się zgadzacie, z którymi niekoniecznie i jakim książkom powinnam dać jeszcze szansę. Do usłyszenia wkrótce!