czwartek, 31 marca 2022

Wybawcy gwiazd, czyli zmarnowany potencjał

 

Na kontynuację bardzo popularnych Łowców płomienia musieliśmy trochę poczekać. Szczerze mówiąc, zaczynałam tracić nadzieję, że uda mi się poznać zakończenie losów Zafiry oraz Nasira, tymczasem czekała na mnie bardzo miła niespodzianka. Z reguły mam problemy z kończeniem serii, a tutaj właściwie od razu zabrałam się za książkę, bo byłam naprawdę ciekawa, jak rozwiną się poszczególne wątki. 

Bitwa na Sharr dobiegła końca. Las Arz upadł. Choć Altair prawdopodobnie trafił do niewoli, to Zafira, Nasir i Kifah zmierzają do Krainy Sułtana, zdeterminowani, by zrealizować swój plan. Chcą zwrócić serca Starszych Sióstr do minaretów każdego kalifatu i wreszcie przywrócić magię w całej Arawiyi. Niestety ich możliwości są niewielkie, podobnie jak liczba sojuszników, a królestwo wręcz tonie w strachu przed Nocnym Lwem.
Podczas gdy zumra zastanawia się, jak zwalczyć największe zagrożenie dla mieszkańców, Nasir próbuje zapanować nad magią krążącą w jego żyłach. Musi nauczyć się, jak przekształcić swoją moc w broń nie tylko przeciwko Nocnemu Lwu, ale także własnemu ojcu, który pozostaje pod wpływem przeciwnika. Z kolei Zafira mierzy się z zupełnie innym mrokiem, płynącym z jej więzi z Dżałaratem, otaczające ją głosy doprowadzają Łowczynię do szaleństwa i na skraj chaosu, w którym nie śmie się pogrążyć.
Czas, jaki Nasir i Zafira mają do osiągnięcia celu, zmierza ku końcowi, a jeśli harmonia ma zostać przywrócona, konieczne będzie poniesienie drastycznych ofiar.

Wybawcy gwiazd rozpoczynają się dokładnie w momencie, w którym zakończył się pierwszy tom, co dla niektórych czytelników może być ogromnym plusem, jednak dla mnie stanowiło spore utrudnienie. Okazało się, że wiele szczegółów fabularnych z Łowców płomienia zdążyło już wyparować z mojej pamięci, a przez pierwsze 100 stron autorka nie popchnęła za bardzo historii do przodu, skupiając się ciągle na powracaniu do wydarzeń z poprzedniego tomu, stąd moja rada, aby najlepiej przeczytać te książki wspólnie. Długo musiałam czekać na zakończenie przygód Zafiry, Nasira oraz ich zumry, dlatego miałam spore oczekiwania, które niestety nie zostały w pełni zaspokojone. Stawka była ogromna, już nie tylko przywrócenie magii, ale los całego świata zależał od decyzji podejmowanych przez bohaterów, tymczasem w ogóle nie czułam napięcia związanego z trudną sytuacją, w jakiej znalazła się cała zumra. 

Zwyczajnie nie uwierzyłam w tę historię, nie przeżywałam całą sobą kolejnych zwrotów akcji, których według mnie wcale nie było tak wiele, mimo obszerności książki. Można byłoby skrócić ją o połowę i nie stracilibyśmy niczego. W pewnym momencie chciałam już tylko skończyć Wybawców gwiazd, bo czytanie nie sprawiało mi żadnej przyjemności. Wiele ciekawszych wątków nie zostało rozwiniętych lub zostały ucięte w połowie, z łatwością można było się również domyślić, w jakim kierunku zmierza cała historia, a samo zakończenie było słabe i rozczarowujące. Miałam wrażenie, że Hafsah Faizal w kółko powtarza dokładnie te same schematy pewnych sytuacji, przemyśleń i rozmów między postaciami, akcja posuwała się do przodu w ślimaczym tempie, niebezpieczeństwo było niewyczuwalne, znikało gdzieś w obliczu nieustających przemyśleń głównych bohaterów, którzy nie przechodzą żadnej przemiany. Mam wrażenie, że ich cechy, które przeszkadzały mi w pierwszym tomie, w tym zostały jeszcze bardziej uwypuklone, bardzo negatywnie wpływając na mój odbiór Zafiry oraz Nasira, Altair również stracił swoją intrygującą iskrę. Potencjał drzemiący w postaciach nie został wykorzystany, podobnie jak ten związany z poszczególnymi relacjami, miałam nadzieję, że różne przyjaźnie bardziej się rozwiną, ale największe nadzieje pokładałam w wątku romantycznym... Dlatego tak bardzo boli fakt, że romans budził we mnie głównie frustrację, znużenie, a w pewnym momencie nawet chęć mordu, ponieważ każdy krok Nasira i Zafiry do przodu zaraz przechodził w trzy kroki do tyłu. 

Wybawcy gwiazd to kontynuacja, która niestety w wielu miejscach powieliła błędy swojej poprzedniczki, zwłaszcza w zakresie nierównomiernie rozłożonej akcji, właściwie wszystko wydarzyło się na ostatnich pięćdziesięciu stronach, zostawiając mnie z niedosytem, gdyż wiele ważnych wątków zostało urwanych i porzuconych w połowie. Nawet klimat arabskiej baśni gdzieś się ulotnił, a trudne do zrozumienia zachowanie bohaterów było zniechęcające, ale wiem, że moja opinia znajdzie się w mniejszości i bardzo wielu osobom Wybawcy gwiazd oraz cała duologia przypadną do gustu. Ja cieszę się, że poznałam zakończenie tej historii, jednak nie jest to książka, która zostanie na długo w mojej pamięci. 

★★★★☆☆☆☆☆

Duologia Sands of Arawiya:
Łowcy płomienia // Wybawcy gwiazd

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia