środa, 26 kwietnia 2017

Serial: Flesh and bone

Flesh and bone to serial, na którego recenzję w blogosferze trafiłam zupełnie przypadkiem i od tamtej pory znalazł się na mojej liście must watch. Cała produkcja liczy sobie zaledwie jeden ośmioodcinkowy sezon, ale to, co się tam dzieje... Wciąż nie mogę zdecydować, czy Flesh and bone jest dziełem niezrównoważonego psychicznie szaleńca czy może szokującego geniusza, jednak bez wątpienia jest to mocny serial poruszający wiele skandalicznych wątków.

Claire Robbins to obiecująca baletnica, która po trzech latach tajemniczej przerwy od tańca ucieka z domu i startuje w castingu do prestiżowego zespołu baletowego w Nowym Jorku, którego kierownikiem artystycznym jest apodyktyczny Paul. Dostrzega on w Claire niespotykany potencjał i swoją szansę na wyciągnięcie zespołu z ogromnych długów, ale młoda balerina w drodze na szczyt będzie musiała zmierzyć się z presją otoczenia, nieustanną rywalizacją, nieczystymi zagraniami współpracowników, sadystyczną dominacją dyrektora artystycznego oraz własną, mroczną przeszłością. 


Flesh and bone to serial brutalny, surowy i trudny w odbiorze. Mrok oraz beznadzieja wyzierają z każdej sceny, przez co ogląda się go jednocześnie z fascynacją i ze strachem, nie wiedząc, czym jeszcze będzie w stanie nas zaskoczyć, bo tutaj nie istnieje temat tabu. Problemy z odżywaniem, uzależnienie od narkotyków, presja, brak pieniędzy, dążenie do nieistniejącej perfekcji, wykorzystywanie seksualne tancerzy, którzy są jedynie narzędziami w dłoniach choreografów, sponsorów czy rodziny, ich smukłe, twarde jak stal ciała od dawna nie należą tylko do nich. Jeżeli jesteście zaznajomieni z produkcjami o świecie baletu, na pewno mniej więcej wiecie, czego się spodziewać: nowej gwiazdy rzucającej wyzwanie doświadczonej balerinie, szantaży oraz niezobowiązującego seksu mającego zapewnić jak najwyższe miejsce w zespole, sabotaży, wkładania szkła do butów, narkotyków mające uśmierzyć ból po kontuzji. Ale choć można to uznać za powielanie banalnych schematów, Flesh and bone jest o wiele bardziej realistyczne i makabryczne niż ugrzecznione filmy o rywalizujących baletnicach. Może z powodu wręcz naturalistycznych ujęć, może poprzez wykorzystanie prawdziwych tancerzy jako aktorów, a może dlatego, że jest to serial o dominacji oraz przemocy. Jest w nim jednak coś boleśnie prawdziwego, a przez to dojmującego i przerażającego. 


Flesh and bone porusza ogrom wątków i czasami trudno mi było za nimi nadążyć, poukładać sobie to wszystko w głowie. Balet znajduje się w epicentrum, jest źródłem i to dookoła niego budowane są kolejne sceny, ale wcale nie gra głównej roli. Homoseksualizm, kazirodztwo, konieczność dorabiania w klubie ze striptizem, nagły paraliż przerywający kolejną karierę i przekreślający całe życie, rodzice żerujący na dzieciach, nielegalny handel ludźmi... Każdy odcinek odkrywał przed nami kolejną kartę, a pytania tylko się namnażały i, niestety, większość z nich pozostanie już bez odpowiedzi, niektóre wątki zostały porzucone już w trakcie trwania serialu mimo swojego niewątpliwego potencjału, inne są nierozwiązane, bo drugi sezon został anulowany, nad czym ogromnie ubolewam. Pierwsza część sezonu mnie nie oczarowała, podczas tych czterech odcinków Flesh and bone jednocześnie mnie odrzucało i fascynowało, ale piąty odcinek był tym przełomowym i wtedy po prostu się zakochałam. To było po prostu... mocne. Wstrząsające, ale też piękne i właśnie na to liczyłam, kiedy zabierałam się za ten serial. Według mnie warto było czekać, by nabrał rozpędu.


Główna bohaterka była czasami irytująca, czasami ciekawa, a czasami miałam wrażenie, że jest po prostu psychopatką i trzeba ją jak najszybciej zamknąć w odosobnieniu. Do tej pory nie jestem pewna własnych odczuć względem Claire, bo też nie udało mi się rozszyfrować jej postaci; nie stoi za tym dobre aktorstwo, a raczej interesujące rozpisanie jej w scenariuszu. Na początku wydawało się, że mamy do czynienia z grzeczną, bezbronną i skromną dziewczynką, ale uwierzcie mi na słowo, ona skrywa w sobie ogromne pokłady mroku. Co prawda ta zewnętrzna poza szarej myszki potrafi zajść widzowi za skórę, jednak okrywająca jej przeszłość tajemnica jest na tyle wstrząsająca, że warto się z nią pomęczyć. Problem w tym, że po odkryciu niemal wszystkich kart, traci się dużą część zainteresowania Claire, jednak wątki drugoplanowych postaci zdecydowanie nadrabiają, nawet jeśli w ostateczności odczuwam niedosyt. Daphne, Mia, Kiira czy Ross – Flesh and bone nie jest tylko historią Claire i strasznie się z tego powodu cieszę, ale prym wśród postaci zdecydowanie wiedzie Paul, czyli maniakalny kierownik artystyczny całego zespołu. Ben Daniels w tej roli po prostu błyszczał, tworząc autentyczny, nieprzerysowany portret wymagającego perfekcji, nieco sadystycznego geniusza-wizjonera, który posiada wiele twarzy. Najbardziej nieprzekonywujący był dla mnie wątek Romeo, bezdomnego mężczyzny, który wydawał się mi być bardzo sztuczny. Ogólnie gra aktorska w serialu nie powala, bo prawdziwi tancerze zostali obsadzeni w serialu, ale wcale nie wypadli koszmarnie.


Flesh and bone to serial dobry, choć odrobinę psychodeliczny. Nie poleciłabym go każdemu, jest raczej dla osób o mocnych nerwach – niektóre wątki są trudne do przełknięcia, do tego dochodzi epatowanie golizną, a ciemna strona baletowego biznesu jest naprawdę brutalna. Trudno się wbić w szokujący początek, jednak według mnie im dalej, tym lepiej, a finał zapewnia cudowne widowisko, przedstawiony tam balet jest prawdziwą ucztą dla oczu i duszy. Nawet osoby, które niespecjalnie interesują się tańcem na co dzień, powinny znaleźć w tej produkcji coś dla siebie ze względu na różnorodność poruszanych wątków. To bajka o korupcji i pragnieniu; opowieść o tym, jak niewinność jest miażdżona przez oczekiwania wielkiego świata. Ja sama jestem zafascynowana serialem, mimo że dość mocno mnie na początku odrzucał. Ale sztuka nie zawsze jest łatwa, a samo Flesh and bone to czysty artyzm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia