niedziela, 19 marca 2017

Serial: The Crown – sezon 1

Po oglądnięciu czterech koreańskich dram zaledwie w dwa tygodnie zaczęłam odczuwać pewien przesyt azjatyckimi produktami i postanowiłam zrobić sobie od nich przerwę. Aby trochę urozmaicić swój program, zdecydowałam się sięgnąć po brytyjski serial, o którym ostatnio zrobiło się naprawdę głośno. Nie byłam przekonana, czy The Crown ostatecznie mi się spodoba, jednak potrzebowałam odskoczni, a produkcja o królowej, która do tej pory kojarzyła mi się z zimną, wyniosłą kobietą tak bardzo odbiegała klimatem od koreańskich dram, jak tylko mogła. Ostatecznie The Crown okazało się być czymś o wiele więcej niż tylko odskocznią, a ja sama jestem pod ogromnym wrażeniem całego serialu.

The Crown ma opowiadać historię Elżbiety Windsor od momentu jej koronacji aż do czasów współczesnych. Pierwszy sezon obejmuje jej drogę do tronu i kilka pierwszych lat planowania młodej królowej, która przejęła koronę po niespodziewanej śmierci jej ojca, króla Jerzego VI, w 1952 roku. Rozpoczyna się od ślubu Filipa oraz Elżbiety, a kończy w momencie, w którym jest ona już ukształtowaną władczynią. 


To, co podoba mi się w The Crown to fakt, że rzeczywistość rodziny królewskiej i jej zachowanie nie zostaje sztucznie upiększone, ale nie jest również w żaden sposób oceniane. Z ekranu emanuje naturalność i prawdziwość Windsorów, którzy zostali ukazani jako czujący, oddychający ludzie, mimo że naród chce w nich widzieć jedynie przedmiot – noszoną z dumą koronę. Nie są idealni, ale nie są także nadmiernie obarczeni wadami; są po prostu ludzcy. Popełniają błędy, kłócą się z najbliższymi, podejmują wyrachowane decyzje, które trudno nam zrozumieć, ale ciężar odpowiedzialności na ich barkach uniemożliwia podążanie za głosem serca. The Crown odsłania przed nami brytyjską monarchię w sposób do tej pory niespotykany, ale z ogromną dozą subtelności oraz szacunku, tutaj królują niedomówienia, które nadają całej produkcji niesamowitej atmosfery. Początkowo nie byłam pewna, czy historia Elżbiety II będzie w stanie mnie sobą zainteresować, ale jestem wprost oczarowana, choć nie jest to mój typowy wybór serialu. Nie ma tutaj pędzącej do przodu akcji, skandali, masowo wypadających trupów z szaf, knujących arystokratów próbujących wbić sobie nawzajem nóż w plecy, jednak to wcale nie znaczy, że The Crown pozbawione jest emocji czy napięcia. Skrywają się one pod pozornie spokojną powierzchnią podobnie jak monarcha musi okiełznać własne uczucia i zdystansować się od otaczającej go rzeczywistości. Do gustu niezwykle przypadła mi formuła całego serialu – każdy kolejny odcinek skupia się wokół jednego ważnego historycznego wydarzenia, wplatając w to również bardziej osobiste rozterki, dzięki czemu całość jest spójna i płynna, mimo że akcja obejmuje kilka lat rządów młodziutkiej królowej.


Na szczęście The Crown skupia się nie tylko na obowiązkach nowej, niepewnej monarchini nieprzygotowanej do przejęcia władzy po ojcu, ale także na trudnych relacjach rodzinnych, pozostałych członkach dworu czy samym rządzie reprezentowanym głównie przez Winstona Churchilla. Mamy możliwość wyjścia poza pałac i zetknięcia się z opinią publiczną czy politycznymi rozterkami po wojnie. Fabuła może nie jest ekscytująca, skoro brakuje tutaj poważnych zdrad, morderstw, intryg czy pikantnych szczegółów, ale jest niesamowicie wciągająca. Jednak choć krążymy między różnymi wątkami, ostatecznie wszystko jest w jakiś sposób powiązane z Elżbietą, która ma być dla swoich ludzi symbolem. The Crown bardzo dużo miejsca poświęca na dokładne wytłumaczenie, czemu służy monarchia w dzisiejszych czasach, jaka jest jej rola. Królowa jest najważniejszą osobą w państwie i teoretycznie wszyscy liczą się z jej opinią, lecz ostatecznie nie ma nic do powiedzenia. Bo symbole nie mówią. 


Muszę wspomnieć o dbałości o szczegół, z jaką została zrealizowana cała produkcja. Ogląda się ją z prawdziwym zachwytem! Nie sposób nie docenić cudownej muzyki, kostiumów, scenografii... Jednak to bohaterowie przykuwają wzrok, są olśniewający oraz nietuzinkowi, a ich historie, wszystkie bez wyjątku, poruszają. Elżbieta kieruje się w swoim życiu rozsądkiem, jest pozbawiona charyzmy i zdeterminowana, by postępować zgodnie z obowiązującymi od setek lat zasadami, co powinno z niej uczynić mało interesującą postać, jednak jej charakter jest wielopoziomowy. Z jednej strony to młoda kobieta, która pragnie być jedynie żoną i matką, a z drugiej królowa, która w imię panujących na dworze reguł musi odrzucić wszelkie osobiste przekonania, by dobrze spełniać swoją rolę, przez co sprawia wrażenie oziębłej. Brak doświadczenia w politycznych gierkach ją gubi, a potrzeba sprostania oczekiwaniom jako władczyni doprowadza do rozpadu jej dobrych relacji z mężem czy siostrą. Sam Filip również jest fascynującą postacią. Sfrustrowany i nieszczęśliwy, zamknięty w pałacu i sprowadzony do roli królewskiej ozdoby, wrzucony w sam środek życia, którego nie chciał, a wszystko to w imię miłości do Elżbiety. Łatwo polubić księcia Edynburga, zdecydowanie trudniej ocenić jego działania, bo zamiast okazywać wsparcie, obarczał swoją żonę pretensjami i subtelnymi oskarżeniami. A to tylko dwójka głównych bohaterów. Król Jerzy VI, Maria – królowa wdowa, księżniczka Małgorzata, książę Edward, który abdykował i w końcu Winston Churchill... Każde z nich skrywało drugie, a nawet trzecie oblicze, wszyscy byli cudownie niejednoznaczni i skomplikowani, a obserwowanie ich wzajemnych interakcji było niesamowite. Chyba jeszcze nigdy nie oglądałabym serialu tak skupionego na bohaterach, jednak ostateczny obraz – inteligentny, pełen niuansów, wielowarstwowy – jest genialny.


The Crown urzeka swoją subtelnością, oczarowuje widza prawdziwością oraz intymnością. Piękna, bogata scenografia, aktorzy, którzy odwalili kawał dobrej roboty i nie mogę wyjść z podziwu nad ich umiejętnościami, wspaniały klimat połowy XX wieku... To wszystko tworzy produkcję bez wątpienia wartą poświęcenia jej czasu. Nie sądziłam, że The Crown aż tak mi się spodoba. Może nie wbiło się do czołówki moich ulubionych seriali, jednak pozostaję pod ogromnym wrażeniem całości i chętnie się przekonam, co przyniesie ze sobą kolejny sezon. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia