sobota, 7 października 2017

Na krawędzi zawsze, czyli życie to nieustanna podróż

Blog miał nie ucierpieć na moich studiach, ale już widzę, że będzie ciężko. Na razie będę musiała ograniczyć się z postami prawdopodobnie do jednego na tydzień, jednak mam nadzieję, że kiedy odnajdę właściwy rytm, uda mi się też powrócić do częstszego blogowania. Na razie przygotowałam dla was recenzję Na krawędzi zawsze, czyli powieści, która od baaardzo dawna czekała u mnie na półce na przeczytanie, a teraz w końcu udało mi się przemóc i po nią sięgnąć. 

Nasza historia się zakończyła, ale nasza podróż trwa.
Ponieważ zawsze będziemy żyć na krawędzi, aż do śmierci...
Kilka miesięcy wcześniej Camryn i Andrew, spotkali się w autobusie w drodze donikąd. Zakochali się w sobie i dowiedli, że gdy dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych, los znajdzie sposób by ich połączyć. 
Teraz, w niecierpliwie oczekiwanej kontynuacji "Na krawędzi nigdy" Camryn i Andrew oddają się w pełni swej miłości do muzyki, pełnymi garściami czerpiąc z życia, tak jak sobie to obiecywali. Ale kiedy wydarza się tragedia, ich związek wystawiony zostaje na ostateczną próbę. O ile Camryn próbuje zagłuszyć swój ból, to Andrew podejmuje śmiałą decyzję - żeby ich życie wróciło na dawny tor, muszą znowu wyruszyć w drogę. Razem odnajdą namiętność, przygody i wyzwania których nie spodziewali się w najśmielszych snach.
Opis z LubimyCzytać

Niektóre książki są o wiele lepsze, gdy pozostają pojedynczo. Według mnie J. A. Redmerski zupełnie niepotrzebnie rozbudowała tę historię do duologii, bo Na krawędzi zawsze niewiele wnosi do miłości Camryn i Andrew. Nie pojawiają się żadne nowe wątki, które mogłyby wzbogacić znaną nam z poprzedniego tomu relację, mam wrażenie, jakby całość zatoczyła koło, a czytelnik znalazł się w punkcie wyjścia. Druga część zapewniła nam powtórkę z rozrywki, ale w o wiele słabszym i mniej interesującym wydaniu, bo w Na krawędzi zawsze niemal nic się nie dzieje. Andrew i Camryn po prostu przejeżdżają przez kolejne miasta, autorka nie wzbogaciła fabuły o opis nowych miejsc, kompletnie brakowało mi ekscytacji związanej z takim impulsywnym podróżowaniem, które w zamierzeniu ma przecież przynieść wiele niespodzianek i przygód. Motyw wędrówki nie został porządnie wykorzystany, podobnie jak wątek poszukiwania własnego ja oraz radzenia sobie z bólem. J. A. Redmerski chyba kompletnie zapomniała również o Orfeuszu i Eurydyce, a szkoda, bo ta część historii odróżniała jej powieść od innych historii New Adult. Małe rzeczy, które zbudowały atmosferę Na krawędzi nigdy, nie zostały włączone w opowieść przedstawioną w drugim tomie, przez co Na krawędzi zawsze dużo straciło, stało się przewidywalne oraz nijakie.

W Na krawędzi zawsze wieje nudą. I tyle. Niektóre sytuacje były mega wymuszone, inne wywoływały u mnie niesmak (zwłaszcza jedna scena, zapewne ci, którzy czytali tę powieść, od razu będą wiedzieli, o który fragment mi chodzi). Dialogi kompletnie się nie kleiły i czasami miałam wrażenie, że sama autorka nie wiedziała, co chce nam przekazać, a jeśli już próbowała zawrzeć jakąś mądrą, głęboką sentencję w przemyśleniach bohaterów, wychodziło to płytko i marnie. Wiele wątków było jak dla mnie naciąganych i nijak się one miały do prawdziwego charakteru postaci. Po przeczytaniu Na krawędzi zawsze Camryn oraz Andrew dość dużo stracili w moich oczach, a ich historia miłosna mnie osobiście bardzo rozczarowała, nie widziałam między nimi żadnego uczucia i nie jestem pewna, dlaczego właściwie wciąż ze sobą byli, co ich ze sobą spajało i trzymało razem. Jeżeli w powieści, w której główną rolę odgrywa romans, związek wydaje się być tak naciągany, nierzeczywisty i słaby, to wyobraźcie sobie, jak w moich oczach wypadła cała ta książka.

Podsumowując, zupełnie nie rozumiem idei Na krawędzi zawsze. Dość mocno męczyłam się podczas czytania tej powieści, z utęsknieniem wyczekiwałam końca, który wydawał się nie nadchodzić. Akcja wlecze się niemiłosiernie przez większość czasu, nie dostajemy właściwie niczego nowego po Na krawędzi nigdy i jestem naprawdę rozczarowana tym, jak słabą książkę napisała J. A. Redmerski, bo naprawdę lubiłam pierwszą część. Bohaterowie stracili swój interesujący rys, wszystkie wątki wydają się być powielone z poprzedniego tomu, a całość jakoś się nie klei. Osobiście nie polecam, Na krawędzi zawsze może tylko zniszczyć dobry obraz Na krawędzi nigdy i niczego więcej nie wniesie do waszego życia.


Duologia Na krawędzi nigdy:
Na krawędzi nigdy // Na krawędzi zawsze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia