Już na samym początku chcę zaznaczyć, że niewiele mam wspólnego z oryginalnymi, amerykańskimi Zabójczymi umysłami. Co prawda widziałam kilka różnych odcinków na przestrzeni paru sezonów, więc wiedziałam, jak to wygląda, ale dla mnie sam serial był zbyt brutalny i za każdym razem, gdy obejrzałam jakiś jego fragment, nie mogłam przestać o nim myśleć, co często wiązało się z nieprzyjemnymi konsekwencjami, więc nigdy tak naprawdę się w niego nie wciągnęłam. Wiedziałam jednak, że koreańska wersja Criminal Minds powinna być nieco delikatniejsza przez wzgląd na cenzurę, stąd zdecydowałam się ją obejrzeć.
Drama opowiada o grupie wysoko wykwalifikowanych profilerów pracujących dla fikcyjnego biura National Criminal Investigation (NCI), którzy wnikają do umysłu sprawcy i w ten sposób wpadają na trop podejrzanego. Akcja rozpoczyna się rok po tragicznym błędzie dokonanym przez profilera, w wyniku którego w szpitalu wybuchła bomba, zabijając kilku policjantów SWAT i sprawiając, że lider zespołu NCI Kang Ki Hyung zaczął wątpić w siebie i swoje metody. Po długiej przerwie powraca on do pracy i od razu dostaje sprawę seryjnego mordercy, przy okazji której musi współpracować z Kim Hyun Joon, niezwykle utalentowanym policjantem i profilerem, który brał udział w incydencie bombowym i przeżył. W poszukiwaniu przestępcy wspierają ich chłodna, zdystansowana i skupiona na pracy Ha Sun Woo, oficer do spraw mediów Yoo Min Young, doktor Lee Han o genialnym umyśle i świetna, choć odrobinę ekscentryczna hakerka Na Na Hwang.
Po obejrzeniu Criminal Minds mam mnóstwo zarzutów względem scenarzystów i najchętniej ucięłabym sobie z nimi długą pogawędkę, w której wytknęłabym im wszystkie błędy, bo uważam, że zmarnowali chyba wszystkie dobre okazje, dzięki którym ta drama mogłaby się jakoś wybić, przyciągnąć większą uwagę lub chociaż odrobinę uciec przed porównywaniem do amerykańskiego odpowiednika. Pierwsze dwa, trzy odcinki nie były niczym specjalnym i jeśli się nie mylę, powielały one pierwsze odcinki pierwowzoru, ale już czwarty odcinek i sprawa, jaką zajęło się NCI, wywarły na mnie ogromne wrażenie. Cały serial był bardzo mocno nastawiony na część kryminalną i pokazywanie kolejnych zbrodni oraz sposobu, w jaki myśli morderca, ale pierwsza połowa Criminal Minds była według mnie o wiele lepsza, bo skupiała się nieco bardziej na głównych bohaterach i urywkach z ich przeszłości niż druga część dramy. Każdy przebłysk dotyczący ich backstory był dla mnie na wagę złota, integracje między członkami zespołu czy ich prywatne problemy mogły w niezwykły sposób wzbogacić fabułę jednak scenarzyści dość szybko zrezygnowali z poszczególnych wątków dotyczących postaci i z tego powodu jestem mocno rozczarowana. Czekałam na rozwinięcie relacji między bohaterami, na pogłębienie ich więzi, na szersze pokazanie ich charakterów, tymczasem dostaliśmy mnóstwo fabuły, mnóstwo spraw, a bardzo mało rozwoju poszczególnych postaci czy ich prywatnej historii poza biurem. Wiele kryminalnych wątków było też o wiele bardziej interesujących w pierwszej połowie, potem zbrodnie straciły nieco swoją siłę uderzeniową, nie były już tak szokujące, zaskakujące czy brutalne.
I ship them so hard |
W Criminal Minds ogromną rolę odegrały dwie sprawy, które przewijały się przez większą liczbę odcinków. The Nadeul River case była według mnie najlepszym wątkiem, jaki wystąpił w całym serialu i z tego, co kojarzę, nie pojawił się w oryginalnej produkcji. Miał ogromny potencjał, lecz w ostatecznym rozrachunku scenarzyści nie wykorzystali całego motywu zbyt dobrze, nie podobało mi się rozwiązanie całej sprawy. Przez prawie cały sezon przewija się z kolei seryjny morderca o wdzięcznym pseudonimie Reaper, ale jego wątek był dla mnie nudny, zwłaszcza pod koniec okazał się być bezsensowny i słaby. Jak na kogoś, kogo celem stał się cały zespół NCI, postępował wyjątkowo nielogicznie i nie czułam z jego strony żadnego zagrożenia dla bohaterów. Najlepszym zbrodniarzem według mnie okazała się być Lim Soo Hyang, pojawiło się też kilka innych perełek, jednak tak jak mówiłam, w drugiej części dramy nie dostaliśmy zbyt wiele interesujących spraw, mniej więcej po dziesiątym odcinku Criminal Minds straciło rozpęd, ale udało mi się dokończyć tę dramę. Chyba trochę z sentymentu, bo to jedna z niewielu produkcji, którą oglądałam na bieżąco, co tydzień odpalając kolejne odcinki. Nie będę jej specjalnie polecać, jeśli jesteście ciekawi, jak to wszystko wygląda, możecie spróbować, bo nie jest jakoś tragicznie, a pierwsze dziesięć odcinków jest naprawdę w porządku. Ostatecznie – było w tym mnóstwo potencjału, lecz wyszło jak wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.