Gildia Zabójców to mój pierwszy patronat medialny! Z polskimi autorami często jest mi nie po drodze, ale Małgorzata Stefanik stworzyła książkę, której po prostu nie mogłam się oprzeć jako czytelniczka, która uwielbia motyw zabójców w powieściach, a do tego jako zagorzała miłośniczka koreańskiej kultury musiałam przeczytać tę historię, która oczarowała mnie do tego stopnia, że z przyjemnością wzięłam ten tytuł pod swoje blogowe skrzydła.
Gildia Zabójców to książka, która wymyka się wielu schematom i nigdzie nie daje się przyporządkować. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że połączenie kryminalnej zagadki związanej z handlem bronią, doskonale wyszkolonych zabójców z problemami emocjonalnymi, pełnego rywalizacji świata k-popu, subtelnego romansu i czarnej, ironicznej komedii się nie sprawdzi, a jednak te na pozór niepasujące do siebie elementy tworzą unikatową, świeżą i przede wszystkim spójną całość. Chyba tylko Małgorzata Stefanik mogła napisać książkę, gdzie w jednej chwili leje się krew i jesteśmy świadkami brutalnych zabójstw, a w drugiej wybieramy się na zwiedzanie miasta z członkami koreańskiego boysbandu i chociaż początkowo taki kontrast może wydawać się zaskakujący, to poszczególne wątki zostały ze sobą splecione tak zgrabnie i umiejętnie, że przez całą fabułę płynie się gładko. Już od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w wir akcji, która w środkowej części zwalnia i wyraźnie czuć ten spadek tempa, jednak dzięki temu mogłam bliżej zaznajomić się z bohaterami i złapać oddech przed szaloną, wypełnioną szokującymi rewelacjami oraz wydarzeniami końcówką, która stanowiła naprawdę mocne uderzenie. Domyśliłam się niektórych rozwiązań, lecz nie odebrało mi to frajdy z czytania, z każdą stroną byłam coraz bardziej zafascynowana Gildią Zabójców i zastanawiałam się, czym jeszcze autorka nas zaskoczy.
Alyssa to nasza główna bohaterka, poznajemy jej teraźniejszość, ale także cofamy się do jej przeszłości, co pozwoliło mi lepiej zrozumieć jej motywację i przyświecające jej cele. Jest dziewczyną pełną sprzeczności, której zdecydowanie nie brakuje charakteru, a chociaż mogłoby się wydawać, że jako zabójczyni przygotowywana od małego do tej profesji będzie niezniszczalna i zobojętniała, prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Podobało mi się to, że Alyssa jest bardzo ludzka - nie jest zwykłą maszyną do zabijania, również odczuwa ból, strach, smutek i stratę, a jej trauma odbiła na niej piętno i kładzie się cieniem na jej codzienności, co jest miłą odmianą od tych wszystkich bohaterek, które w przeciągu jednego dnia zapominają o własnych demonach. Alyssa potrafi być silna i bezlitosna, ale przy tym ma w sobie również mnóstwo ciepła i troski dla najbliższych, o których walczy jak lwica. Moją największą miłością pozostaje jednak Kitsune i żałuję, że nie dostaliśmy go więcej w Gildii Zabójców, uwielbiam tego małomównego Liska! Niemal piszczałam z radości za każdym razem, gdy pojawiał się na stronach książki, mam do niego ogromną słabość. Oliwier to przeuroczy, a jednocześnie denerwujący dzieciak, pojawia się mnóstwo innych drugoplanowych bohaterów, każdy z nich ma swoje zalety i wady, przyzwyczajenia, każdy ma wyróżniający się charakter i to było piękne... Nie mogę powiedzieć tego jedynie o Jayden, brakowało mu charyzmy i przez to cały wątek romantyczny wypadł dla mnie słabo, zupełnie nie wiem, co Alyssa w nim widziała, nie czułam żadnego iskrzenia czy przyciągania między nimi.
★★★★★★★☆☆☆
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorce i Wydawnictwu Papierowy Księżyc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.