sobota, 2 lutego 2019

Okrutny książę, czyli elfy nie robią na mnie wrażenia

Okrutny książę to książka, która podbiła blogosferę, wszyscy rozpływali się w zachwytach, a że tęskno mi było do fascynującej powieści z gatunku fantasy young adult, dałam się skusić i zostałam porwana przez falę hype'u. Wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością Holly Black, więc podchodziłam do książki z dużymi oczekiwaniami, ale zupełnie na świeżo. 

Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat; Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla.
By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje.
Jude poznaje labirynt intryg i ułudy, odkrywa własną przebiegłość i to, że zdolna jest zadać ból, a nawet śmierć. Gdy za sprawą zdradzieckich knowań elfowym dworom zagraża niebezpieczeństwo pogrążenia się w chaosie krwawej wojny, Jude gotowa jest narazić życie, by ocalić siostry i Królestwo.
Opis z LubimyCzytać

Największym problemem w Okrutnym księciu jest brak logiki w fabule. Cała powieść jest bardzo poprawna, ale średnia. Żałuję, że świat elfów nie został bardziej rozbudowany, bo wprowadzenie obiecywało wiele, jednak mam wrażenie, jakby autorka w kółko się powtarzała na temat ustroju politycznego i praw panujących w krainach tych magicznych istot. Uniwersum stworzone przez Holly Black zdecydowanie zasługuje na szersze opisanie, niestety nie poświęcono mu wystarczająco dużo uwagi, ale ogólnie mieści się w granicach, do jakich przywykłam z innych książek z tego gatunku. Mogłabym się nawet dobrze bawić przy okazji lektury Okrutnego księcia, gdyby nie to, że co kilka stron uderzała mnie myśl, jak bardzo bez sensu postępuje nasza główna bohaterka. Nie byłam w stanie zrozumieć decyzji podejmowanych przez Jude, nie przekonywała mnie przede wszystkim jej motywacja, a to właśnie motywacja jest siłą napędową całej fabuły. W momencie, w którym zaczynam wątpić w powody kierujące główną protagonistką, z perspektywy której śledzimy całą akcję, akcja staje się pozbawiona logiki, nie ma tutaj żadnego ciągu przyczynowo-skutkowego, a przez to nie potrafiłam czerpać z fabuły przyjemności, bo gdzieś z tyłu głowy tłukła mi się myśl, że Jude powinna już dawno temu opuścić Krainę Elfów i jej tłumaczenia nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Holly Black robiła, co mogła, żeby uargumentować wybory Jude, jednak ja nie znoszę takiej niekonsekwencji w zachowaniu postaci, która najpierw mówi jedno, ale po chwili robi coś zupełnie innego i stąd nie czułam wielkiej frajdy podczas czytania Okrutnego księcia. Zresztą, takie chwiejne zachowanie przejawia nie tylko główna bohaterka, ale także inne postaci, których zachowanie nijak ma się do tego, jak zostali opisani zaledwie dwie strony wcześniej. 

W takim razie może poświęcimy trochę czasu postaciom, skoro już przy tym jesteśmy. O ile uwielbiam główne bohaterki, które są silne, zdecydowane, a przy tym mają w sobie odpowiednią dozę mroku, która czyni ich kimś z pogranicza bieli i czerni, o tyle Jude jest tak nieprawdziwa i sztuczna w tym, co robi, że nie potrafiłam jej polubić, a ta cała otoczka jej brutalności jest po prostu czymś wprowadzonym na siłę przez autorkę i to czuć. Przez większość czasu, chociaż Holly Black próbuje nam wmówić, że dziewczyna wie co robi, Jude miota się, walcząc sama ze sobą i nie robi niczego, co byłoby naprawdę warte uwagi, a do tego sama nie kontroluje swoich poczynań. Poza tym wydawałoby się, że książę Cardan odegra większą rolę w fabule, ale niestety, jedyna postać, która miała w sobie jakąś głębię i konsekwencję prowadzenia, została zepchnięta na odległy plan przez o wiele bardziej jednowymiarowe, nudne marionetki, które właściwie nie odegrały żadnej roli, ale po prostu sobie istnieją, żeby nie było, że to teatr jednego aktora. Liczę na to, że w drugim tomie czeka na nas więcej Cardana, bo jestem naprawdę ciekawa, jak się rozwinie i jak potoczy się jego relacja z Jude, bo ten krótki przebłysk, który otrzymaliśmy w końcówce Okrutnego księcia, był naprawdę obiecujący.  

Przez ponad dwieście stron w Okrutnym księciu nie dzieje się nic i mówię to z ręką na sercu. Jeżeli nie mieliście jeszcze do czynienia z przypadkiem ogromnego lania wody, to ta książka jest idealnym przykładem tego, jak przez pierwszą połowę zwodzić czytelnika, nie dając mu nic w zamian. Mnóstwo tutaj opisów sukienek, żyrandoli, ślicznych sal balowych, ale akcji tutaj nie znajdziecie. Nie ma tutaj niczego porywającego czy oryginalnego, a rewelacje ujawnione pod koniec nie zszokowały mnie specjalnie, bo choć fabuła ostatecznie obrała ciekawy kierunek, mam wrażenie, że zabiegi do tego potrzebne spłyciły jeszcze bardziej motywację pewnych bohaterów. 

Wiem, że głównie narzekam, ale lektura Okrutnego księcia wcale nie była tak zła, jak może wam się wydawać po przeczytaniu mojej recenzji. Po prostu spodziewałam się więcej i czułam potrzebę wytknięcia wszystkich tych potknięć. To lekka, przyjemna książka, a druga połowa była o wiele lepsza od pierwszej i zwiastuje naprawdę fascynujące intrygi w kolejnym tomie, dlatego dam Holly Black kolejną szansę, bo Okrutny książę jest obiecujący i autorka udowodniła, że potrafi tworzyć zawiłe spiski, a polityczne zagrania i intrygi to coś, co uwielbiam. Więcej Cardana i akcji, mniej niepotrzebnego lania wody, Jude trochę się ogarnie, a świat przedstawiony rozwinie i będzie idealnie! 


Cykl Okrutny książę:
Okrutny książę // The Wicked King // The Queen of Nothing

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia