Nie ma co ukrywać, koreańskie dramy stanowiły dla mnie ogromną część tego roku. Odkryłam urok seriali, zakochałam się w języku, kulturze, historii, a w końcu także muzyce (BTS, my kings ♥). Kiedy nie uczę się anatomii, oglądam dramy, programy rozrywkowe albo koncerty prosto z Korei Południowej i wciąż mi mało. Na chwilę obecną, tylko w tym roku, rozpoczęłam 35 dram, z czego 28 skończyłam, co daje 591 odcinków i zajęło mi to łącznie 23 dni 12 godzin i 11 minut (możecie sprawdzić tutaj). Wybór więc nie jest wcale tak prosty, jak mogłoby się wydawać. Ostatecznie udało mi się zawęzić to grono do 10 produkcji, które całkowicie podbiły moje serce i sprawiły, że straciłam dla nich głowę.
STRANGER
Nie pamiętam już, jak to się stało, że zabrałam się za Stranger, jest to jedna z mniej znanych dram i hype wokół niej był raczej niewielki, ale jestem bardzo zadowolona z tego, że przypadkiem na nią wpadłam. Hwang Shi Mok, na skutek operacji mózgu, którą przeszedł w dzieciństwie, stracił umiejetność odczuwania i wyrażania emocji. Zawsze postępuje logicznie i racjonalnie, pozostając właściwie jedynym prokuratorem w biurze nieuwikłanym w korupcję. Kiedy jeden z głównych podejrzanych o rozdawanie łapówek politykom oraz urzędnikom państwowym zostaje zamordowany, Hwang Shi Mok przejmuje sprawę. Na miejscu zbrodni spotyka porucznik Han Yeo Jin, która pomaga mu w rozwiązaniu zagadki kryjącej się za śmiercią denata. W trakcie śledztwa okazuje się, że korupcja zatacza o wiele szersze kręgi, niż mogliby przypuszczać, pojawiają się także nowe ofiary i przeszkody.
Pod względem merytorycznym Stranger jest prawdopodobnie najlepszą dramą na tej liście. Jest też najbardziej wymagającą i skomplikowaną; na tyle, że obejrzenie więcej niż jednego odcinka w trakcie jednego dnia nie jest zbyt dobrym pomysłem, warto także zrobić sobie kilka dni odstępu między kolejnymi odcinkami, bo Stranger wymaga od swojego widza pełnego skupienia, zaangażowania i intensywnego myślenia. Złożenie poszczególnych elementów intrygi w całość jest trudne, a scenarzysta igra sobie z widzem od samego początku. Właściwie każdy odcinek przynosi nowego podejrzanego, nowe fakty i naprawdę łatwo się w tym wszystkim pogubić, jeśli choć na chwilę pozwolimy sobie na rozluźnienie. Z uwagą śledziłam każdą kolejną wskazówkę, lecz i tak nie byłam w stanie przewidzieć zakończenia. Jest to drama, która w 95% skupia się na rozwiązaniu sprawy korupcji wśród prokuratury, wszystko kręci się wokół przeprowadzenia śledztwa, pojawia się mnóstwo subtelnych zagrywek politycznych, dlatego Stranger nie jest dla wszystkich – zwłaszcza jeśli poszukujecie rozpraszaczy w postaci romansu czy rozbudowanego backstory. Z reguły ja również należę do typu widza lubiącego dodatki, lecz ku mojemu zaskoczeniu, Stranger wciągnęło mnie bezgranicznie, w przerwach między odcinkami obracałam elementy łamigłówki, próbując je dopasować i przewidzieć, kto jest głównym zbrodniarzem. To naprawdę dobrze napisana drama z genialnym scenariuszem i aktorami. Jo Seung Woo wspaniale udźwignął rolę kompletnie pozbawionego emocji, bezstronnego prokuratora. I kiedy mówię, że Hwang Shi Mok był pozbawiony uczuć to naprawdę taki był – często w dramach pojawia się ten motyw, lecz z czasem okazuje się, że jednak są oni zdolni do okazywania empatii, a Hwang Shi Mok właściwie jej nie ma, jego twarz jest niczym wykuta z kamienia, przez całą dramę uśmiechnął się może ze trzy razy, a każdy taki moment był niezwykle cenny. Jo Seung Woo świetnie to uchwycił, choć było to trudne zadanie. Bae Doo Na w roli Han Yeo Jin również wypadła dobrze, uwielbiałam oglądać jej interakcje z Shi Mokiem, nawet jeśli liczyłam na nieco więcej. Podsumowując, Stranger to drama, która pod względem jakości stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie jest łatwa i przyjemna, na pewno nie można się za nią zabrać dla odmóżdżenia, ponieważ jest to ambitny kawałek materiału. Mimo to polecam wam Stranger z całego serca, gdy będziecie mieli dość lekkich historyjek i będziecie chcieli sięgnąć po coś nieco mocniejszego i trudniejszego.
Happy Loner to drama special, który trwa dwie godziny. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się wiele, w końcu ile treści można przekazać w tak krótkim czasie? Chciałam jednak obejrzeć ten special ze względu na Gong Myunga, czyli jedynego aktora, który wywarł na mnie dobre wrażenie w The Bride of Water God. W roli pełnego optymizmu ekstrawertyka Byeok Soo rozłożył mnie na łopatki, w pełni ukazując swoje umiejętności aktorskie, zwłaszcza w jednej z końcowych scen musiałam zbierać szczękę z podłogi, jego gra jest tak naturalna i przekonująca. Główną rolę z kolei zagrała Min Hyo Rin, wcielając się w postać zamkniętej w sobie Ji Yeong, która za wszelką cenę unika kontaktu z innymi ludźmi. Przypadek sprawia, że ich drogi się krzyżują. Brzmi jak banalny romans? Ale uwierzcie mi, że wcale nim nie jest. Co prawda wątek miłosny odgrywa w fabule dość dużą rolę, lecz Happy Loner to o wiele więcej. Dzięki wzajemnemu uczuciu Byeok Soo uczy się pojęcia przestrzeni osobistej, przestaje tak bardzo zabiegać o atencję innych i bardziej wsłuchuje się w samego siebie, podczas gdy Ji Yeong powoli uczy się, co to znaczy zaufać drugiemu człowiekowi i ofiarować mu swoją cząstkę. Jako para byli przesłodcy, lecz to dopiero pierwszy rzut oka na tę produkcję.
Ta mini drama zajmuje specjalne miejsce w moim sercu, zwłaszcza że pod wieloma względami identyfikowałam się z Ji Yeong. Hapy Loner było urocze, cudowne, smutne, podnoszące na duchu, ciepłe, trudne i bolesne. W dramalandzie bardzo rzadko można znaleźć taki realizm i surowe emocje. W żadnym aspekcie nie została ona przesadzona, była po prostu ludzka. To serial z rodzaju tych, które zmuszają cię do myślenia, do spojrzenia z dystansu na swoje życie i uświadomienie sobie, jak ono naprawdę wygląda. The Happy Loner porusza uniwersalne tematy, które w pewnym stopniu dotyczą każdego z nas, dlatego tak łatwo identyfikować się z głównymi bohaterami i dlatego, mimo że drama jest w ogólnym odczuciu słodka, po jej obejrzeniu czujemy także ból w sercu. Spojrzenie na to, jak we współczesnym świecie wyglądają nasze związki z innymi – z rodziną, przyjaciółmi, ukochanymi, koleżankami z pracy – jest niezwykle świeże, ale także przerażające. Mini drama dotyka także kwestii depresji i sposobu jej przezwyciężania oraz dwóch potrzeb, z których jedna polega na ucieczce od świata i ludzi, a druga na niemal chorobliwym poszukiwaniu atencji oraz akceptacji ze strony innych osób. Nigdy nie spodziewałabym się, że dwugodzinny special pozostawi mnie z tak głębokimi przemyśleniami i pięknymi odczuciami, ale The Happy Loner jest niesamowite. Nie zajmie wam dużo czasu, a wpłynie na was w nieoczekiwany sposób.
W – TWO WORLDS
W – Two Worlds to drama, za którą zbierałam się niezwykle długo. Miałam wrażenie, że to tematyka nie dla mnie i nie byłam specjalnie ciekawa tej historii, mimo pozytywnych opinii i hype'u, jaki ją otaczał. Dopiero Gosiarella przekonała mnie do oglądnięcia tej produkcji i chwała jej za to, bo jak sami widzicie, W znalazło się w gronie moich ulubionych dram tego roku! W – Two Worlds przedstawia losy kardiochirurg Oh Yeon Joo, której ojciec zaginął podczas pisania ostatniego rozdziału swojego niezwykle popularnego webtoona "W". Yeon Joo, szukając poszlak w jego pracowni, zostaje nagle wciągnięta przez tablet rysowniczy do środka na dach budynku, gdzie znajduje zakrwawionego mężczyznę. Oh Yeon Joo ratuje mu życie i uświadamia sobie, że to Kang Chul – główny bohater komiksu rysowanego przez jej ojca. Wkrótce okazuje się, że kobieta może zostać wciągnięta do świata Kang Chula i go opuszczać tylko na podstawie jego odczuć. Tymczasem morderca o nieustalonej tożsamości, który wiele lat temu zamordował rodzinę Kang Chula i wrobił go w zabójstwo, postanawia dokończyć swoje dzieło i zaczyna polować na mężczyznę.
MAD DOG
Początkowo ta lista miała zawierać jedynie 8 tytułów. Wczoraj jednak skończyłam oglądać Mad dog i ta drama musiała obowiązkowo się tutaj znaleźć, bo od dłuższego czasu żaden serial nie wciągnął mnie do tego stopnia! Zamiast iść spać, ponieważ następnego dnia miałam ważne kolokwium, odpalałam kolejny odcinek Mad doga, po prostu musiałam wiedzieć, co się zaraz wydarzy. To cudowna drama, dzięki której odkryłam Woo Do Hwana, mojego nowego ulubionego aktora, który dość mocno rywalizuje teraz z Ji Chang Wookiem... i nie wiem, czy przypadkiem nie wygrywa. Ale o tym za chwilę.
Mad dog to historia zespołu o nazwie Mad Dog łapiącego naciągaczy i oszustów ubezpieczeniowych. Liderem grupy jest Choi Kang Woo, który dwa lata wcześniej stracił swoją żonę i syna w katastrofie samolotu należącego do Juhan Air i ubezpieczanego przez Taeyang Insurance, dla którego Kang Woo pracował przed wypadkiem. Katastrofa samolotu została uznana za próbę samobójczą pilota Kim Bum Joona. Członkiem zespołu jest także Jang Ha Ri, była pracownica Taeyang, która ma rachunki do wyrównania z oszustami, Park Soon Jung, były kryminalista oraz On Noo Ri odpowiedzialny za technologię. Pewnego dnia do siedziby Mad Dog przychodzi Kim Min Joon, młodszy brat pilota Juhan Air, który uważa, że jego brat wcale nie popełnił samobójstwa. By oczyścić jego imię, podstępem zmusza Choi Kang Woo i jego zespół do odkrycia prawdy na temat katastrofy, przy okazji ujawniając korupcję w politycznych kręgach i oszustwa urzędników.
Niewiele brakowało, a nigdy nie obejrzałabym Mad doga. Słyszałam, że to drama opowiadająca o oszustach ubezpieczeniowych, a powiedzmy sobie szczerze, nie brzmi to zbyt interesująco. Jak bardzo się myliłam! Tak, dostajemy mnóstwo prawnych informacji na temat systemu ubezpieczeniowego, lecz daleko tej dramie to nudnej! Mad Dog wszelkimi możliwymi sposobami stara się rozwikłać różne sprawy, a więc także przez hakerstwo, włamania, kradzieże, instalowanie nielegalnych podsłuchów, wcielanie się w rolę przestępców... Może nie ma tutaj wybuchów i szalonych pogoni, lecz bez wątpienia nie będziecie się nudzić, bo chociaż całość dramy dotyczy jednej sprawy – katastrofy samolotu – to każdy odcinek przynosi zupełnie nowe informacje, a poszczególne fakty zaczynają się powoli ze sobą łączyć, tworząc skomplikowaną intrygę. Nigdy nie wiadomo, co jest częścią planu zespołu, do ostatniej minuty trudno było przewidzieć, czy wszystko się ułoży, czy wręcz przeciwnie, bo obie strony konfliktu były piekielnie sprytne i inteligentne. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że uwielbiałam oglądać zarówno protagonistów, jak i antagonistów, ci źli okazali się być równie interesujący, choć z reguły nie przepadam za takim przeskakiwaniem z narracją. Na co warto jeszcze zwrócić uwagę w Mad dog? Na bohaterów i ich relacje! Stosunek zespołu do Kim Min Joona zmienia się wraz z trwaniem dramy, on sam także przechodzi przemianę, choć nie porzuca całkiem swojej postawy aroganckiego oszusta. Mad Dog są dla siebie jak rodzina i obserwowanie ich interakcji było cudowne, nawet jeśli chciałabym dostać nieco więcej ich backstory, zwłaszcza jeśli chodzi o Jang Ha Ri. Bromance między Choi Kang Woo a Kim Min Joonem jest wspaniały i jestem strasznie zadowolona z tego, jak się rozwinął, lecz to, co naprawdę przykuło mnie do Mad doga to relacja Jang Ha Ri i Kim Min Joona. To napięcie między nimi, to iskrzenie! Zaczepiali się wzajemnie, testowali swoje granice, drażnili ze sobą, kiedy byli blisko siebie, właściwie całe pomieszczenie stawało w płomieniach! Boli mnie jedynie to, że na cały odcinek dostawali maksymalnie pięć minut, a przecież w ich relacji krył się taki potencjał... Muszę jeszcze skorzystać z okazji, by pochwalić Woo Do Hwana, bo odegrał swoją rolę nieczułego drania, który tak naprawdę skrywa twarz za milionem masek perfekcyjnie. Woo Do Hwan to jedno z największych odkryć tego roku i pokochałam go już od pierwszego odcinka, kompletnie straciłam głowę dla niego i Min Joona. Uwierzcie mi, że naprawdę warto obejrzeć tę dramę i dać jej szansę, bo nie było momentu, w którym obniżyłaby swój poziom, cała intryga była niesamowita i trzymała w napięciu do końca, a główni bohaterowie przez chwilę stali się także moją rodziną. Koniecznie zapiszcie ten tytuł, bo warto!
SCHOOL 2017
Obecność School 2017 na tej liście dziwi mnie samą chyba najbardziej. Nigdy nie spodziewałabym się, że serial osadzony w szkolnych murach będzie w stanie tak bardzo mnie sobą zauroczyć, a tutaj niespodzianka! School 2017 opowiada historię Ra Eun Ho, zwykłej uczennicy, która zajmuje niską pozycję w szkolnym rankingu. Mimo to marzy o dostaniu się na jeden z najlepszych uniwersytetów w kraju, gdzie studiuje chłopak, który jej się podoba i gdzie chce się rozwijać w kierunku grafiki komputerowej, już teraz zajmując się rysowaniem własnych webtoonów. Eun Ho zostaje jednak niesłusznie uznana za wandala, który już od dłuższego czasu terroryzował szkołę, gdyż znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Ra Eun Ho postanawia oczyścić swoje imię, w tym celu musi jednak złapać prawdziwego winowajcę – tajemniczego X, który sieje zamęt w szkole, ujawniając korupcję w gronie pedagogicznym i inne nieprawidłowości w prowadzeniu szkoły.
Chociaż w głównej mierze ujął mnie romans – shippowałam głównych bohaterów ze sobą już od pierwszej wspólnej sceny, a Hyun Tae Woon jest nie tylko przeuroczym szczeniaczkiem, ale także idealnym materiałem na chłopaka – to School 2017 zawiera wiele różnorodnych wątków, między innymi korupcję szerzącą się wśród nauczycieli, niesprawiedliwe traktowanie uczniów, przemoc, lecz także przybliża więzi rodzinne czy ukazuje ciężką pracę w pogoni za marzeniami. Scenarzyści nie od razu pokazali wszystkie karty, stopniowo rozwijając fabułę i dokładając do niej nowe, kompletnie niespodziewane historie pobocznych postaci, spośród których każde miało swoje pięć minut. Nawet te standardowe dla szkolnych dram wątki zostały podrasowane, w każdym został zastosowany jakiś niespodziewany twist, a ja jestem wprost zauroczona tym, w jak spójną i ciekawą całość złożyły się poszczególne fragmenty. Nie mogę też zapomnieć o tym, że Ra Eun Ho to jedna z moich ulubionych głównych bohaterek w dramach, była cudowna pod każdym względem! School 2017 rozwiało wszelkie uprzedzenia, jakie miałam do tej pory względem szkolnych seriali; okazało się, że historia osadzona w liceum także może nieść głębokie przesłanie, a przy tym być zabawna, rozrywkowa, pełna akcji i słodka.
Fight my way to kolejna drama, która dość niespodziewanie znalazła się wśród mojego TOP 8. Bardzo trudno wybić się serialom obyczajowym, jednak Fight my way tego dokonało. Opowiada historię czwórki przyjaciół z dzieciństwa – Choi Ae Ra, Ko Dong Man, Baek Seol Hee i Kim Joo Man zmagają się z rzeczywistością, która nie przynosi im szczęścia. W pewnym momencie zawiedli się na życiu i zapomnieli o swoich marzeniach, bardziej skupiając się na zapłaceniu czynszu i przetrwaniu kolejnego miesiąca. Ae Ra zawsze marzyła o byciu prezenterką w telewizji, przed publicznością błyszczała, lecz wciąż przegrywała rekrutację, bo była za mało ładna/niedostatecznie wykształcona/brakowało jej koneksji lub doświadczenia i w efekcie utknęła na recepcji w centrum handlowym. Ko Dong Man chwyta się różnych prac dorywczych, na początku dramy pracując w firmie deratyzacyjnej, mimo że niegdyś był wschodzącą gwiazdą taekwondo i tęskni za sportami walki, ale przez pewien skandal z przeszłości boi się ponownie spróbować. Z kolei Baek Seol Hee i Kim Joo Man są parą z długoletnim stażem, lecz ich życiowe cele zaczynają się różnić, przez co ich związek może nie przetrwać, zwłaszcza gdy Joo Manem zaczyna się interesować młodsza koleżanka z pracy.
Fight my way to w gruncie rzeczy historia o spełnianiu swoich marzeń, o poszukiwaniu szczęścia i o tym, że nigdy nie jest za późno, by rzucić wszystko i spróbować. Pokazuje, że nawet jeśli inni uznają to za szaleństwo, czasami warto pójść za głosem serca i zaryzykować. Jest to także historia o odkrywaniu siebie samego oraz przesuwaniu własnych ograniczeń, które często istnieją jedynie w naszych głowach. Warto zaznaczyć, że głównym bohaterom dramy nie zależało na osiągnięciu sławy czy ogromnego sukcesu, po prostu chcieli wykonywać zawód, który daje im satysfakcję i pozwala się realizować; próbowali odnaleźć swoją drogę w życiu, nawet jeśli przez społeczeństwo ostatecznie wybrane przez nich zawody były uznawane za trzeciorzędne. Fight my way urzekło mnie nie tylko przesłaniem kryjącym się w scenariuszu, ale także kreacją bohaterów. Kocham Ae Rę i Dong Mana, zarówno jako parę, jak i oddzielnie. Są kompletnie zwariowani, to silne osobowości z bardzo specyficznymi cechami charakteru, lecz wspierają się nawzajem bezwarunkowo. Park Seo Joon zyskał miano jednego z moich ulubionych aktorów dzięki tej roli. Fight my way to z jednej strony bardzo życiowa historia, ale z drugiej pozwala się odprężyć, mnóstwo razy podczas jej oglądania wybuchałam śmiechem, bo niektóre sytuacje były naprawdę absurdalne, jednak w ten pozytywny sposób, a ścieżka dźwiękowa (zawierająca między innymi piosenki z bajek Disneya!) doskonale wkomponowywała się w całość. Fight my way to ogromny powiew świeżości w dramalandzie.
Healer to najstarsza drama w tym zestawieniu, jeszcze z 2014 roku, ale spokojnie bije na głowę większość nowszych seriali. Seo Jung Hoo jest nocnym posłańcem, który przyjmie każde zlecenie, jeśli tylko nie dotyczy ono zabójstwa. Działa pod pseudonimem Healer, będąc najlepszym w tej branży dzięki znajomości sztuk walki, najnowocześniejszej technologii dostarczanej mu przez współpracującą z nim hakerkę i temu, że nigdy nikomu nie pokazał swojej twarzy. Kiedy jednak jego drogi krzyżują się z Chae Yeong Shin, reporterką o doskonałej intuicji w mało znanej gazecie Sunday News, która jest celem jego zlecenia, po raz pierwszy Seo Jung Hoo postanawia bezpośrednio skonfrontować się z obserwowanym obiektem i zaczyna pracować jako jej podopieczny Park Bong Soo. W to wszystko zostaje wmieszany także Moon Ho, zleceniodawca Healera. Całą tę trójkę łączy tajemnicze morderstwo z przeszłości, a gdy fakty dotyczące ich rodzin wychodzą na jaw, żadne z nich nie będzie bezpieczne.
Powody, dla których powinniście obejrzeć Healera (wcale nie jestem stronnicza):
Fight my way to w gruncie rzeczy historia o spełnianiu swoich marzeń, o poszukiwaniu szczęścia i o tym, że nigdy nie jest za późno, by rzucić wszystko i spróbować. Pokazuje, że nawet jeśli inni uznają to za szaleństwo, czasami warto pójść za głosem serca i zaryzykować. Jest to także historia o odkrywaniu siebie samego oraz przesuwaniu własnych ograniczeń, które często istnieją jedynie w naszych głowach. Warto zaznaczyć, że głównym bohaterom dramy nie zależało na osiągnięciu sławy czy ogromnego sukcesu, po prostu chcieli wykonywać zawód, który daje im satysfakcję i pozwala się realizować; próbowali odnaleźć swoją drogę w życiu, nawet jeśli przez społeczeństwo ostatecznie wybrane przez nich zawody były uznawane za trzeciorzędne. Fight my way urzekło mnie nie tylko przesłaniem kryjącym się w scenariuszu, ale także kreacją bohaterów. Kocham Ae Rę i Dong Mana, zarówno jako parę, jak i oddzielnie. Są kompletnie zwariowani, to silne osobowości z bardzo specyficznymi cechami charakteru, lecz wspierają się nawzajem bezwarunkowo. Park Seo Joon zyskał miano jednego z moich ulubionych aktorów dzięki tej roli. Fight my way to z jednej strony bardzo życiowa historia, ale z drugiej pozwala się odprężyć, mnóstwo razy podczas jej oglądania wybuchałam śmiechem, bo niektóre sytuacje były naprawdę absurdalne, jednak w ten pozytywny sposób, a ścieżka dźwiękowa (zawierająca między innymi piosenki z bajek Disneya!) doskonale wkomponowywała się w całość. Fight my way to ogromny powiew świeżości w dramalandzie.
HEALER
Healer to najstarsza drama w tym zestawieniu, jeszcze z 2014 roku, ale spokojnie bije na głowę większość nowszych seriali. Seo Jung Hoo jest nocnym posłańcem, który przyjmie każde zlecenie, jeśli tylko nie dotyczy ono zabójstwa. Działa pod pseudonimem Healer, będąc najlepszym w tej branży dzięki znajomości sztuk walki, najnowocześniejszej technologii dostarczanej mu przez współpracującą z nim hakerkę i temu, że nigdy nikomu nie pokazał swojej twarzy. Kiedy jednak jego drogi krzyżują się z Chae Yeong Shin, reporterką o doskonałej intuicji w mało znanej gazecie Sunday News, która jest celem jego zlecenia, po raz pierwszy Seo Jung Hoo postanawia bezpośrednio skonfrontować się z obserwowanym obiektem i zaczyna pracować jako jej podopieczny Park Bong Soo. W to wszystko zostaje wmieszany także Moon Ho, zleceniodawca Healera. Całą tę trójkę łączy tajemnicze morderstwo z przeszłości, a gdy fakty dotyczące ich rodzin wychodzą na jaw, żadne z nich nie będzie bezpieczne.
Powody, dla których powinniście obejrzeć Healera (wcale nie jestem stronnicza):
- Ji Chang Wook
- Seo Jung Hoo grany przez Ji Chang Wooka
- Ji Chang Wook
- Park Bong Soo grany przez Seo Jung Hoo granego przez Ji Chang Wooka
- Ji Chang Wook
Gdyby ktoś się zastanawiał to tak, moja obsesja na punkcie tego aktora rozpoczęła się właśnie od Healera. Widziałam go już wcześniej w Cesarzowej Ki (wciąż muszę ją skończyć, ale przez motyw, którego nie znoszę, utknęłam w połowie) i już tam zwrócił na siebie moją uwagę, kradł każdą scenę, w której się pojawiał, ale Healer sprawił, że pokochałam go całym moim serduchem i pozostaje on moim ulubionym koreańskim aktorem (MY ULTIMATE BAE <3). Jeżeli jednak dla was sam fakt, że Ji Chang Wook (który notabene dał genialny popis swoich umiejętności aktorskich w tej dramie) występuje w tej dramie, nie jest wystarczającym powodem, by się za nią zabrać, już spieszę z kolejnymi argumentami, dla których powinniście zobaczyć Healera. Nie ma momentu, w którym będziecie się nudzić, akcja bowiem pędzi do przodu, a napięcie nie słabnie ani na chwilę. Przez wzgląd na zawód Seo Jung Hoo, widzimy włamania, hakerstwo, kradzieże, bójki, epickie ucieczki z wykorzystaniem parkouru, czyli wszystko, czego można oczekiwać od dobrego serialu akcji. W tym wszystkim znajduje się jednak także dobrze skrojona intryga, której rozwiązania chyba nikt się nie spodziewał i choć w moim odczuciu cała idea farmerów (nie mogę powiedzieć nic więcej, żeby nie zaspoilerować) była odrobinę absurdalna, to jednak przez większość czasu trzyma poziom. Healer ukazuje także zza kulis pracę reporterów i uważam, że ten wątek był naprawdę udany. Nie mogę również zapomnieć o udanym wątku romantycznym, nawet jeśli momentami miałam ochotę wyrzucić komputer przez okno, bo jeszcze nie widziałam, żeby główny bohater utknął w trójkącie z samym sobą i sytuacja stawała się naprawdę niedorzeczna, lecz kiedy wszelkie nieporozumienia odeszły w niepamięć, wybuchły fajerwerki i byłam zauroczona relacją Seo Jung Hoo oraz Chae Yeong Shin. Healer to nieco starsza drama, jeszcze z 2014 roku, ale jak najbardziej jest warta waszej uwagi!
LEGEND OF THE BLUE SEA
Ze wszystkich dram w tym zestawieniu, Legend of the Blue Sea jest moją największą guilty pleasure. To miał być lekki przerywnik fantasy między tymi "poważniejszymi" serialami, tymczasem LotBS wskoczyło do pierwszej trójki najlepszych dram 2017 roku! Jest to historia czarującego, choć wyrachowanego oszusta i naciągacza Heo Joon Jae, który marzy jedynie o odnalezieniu swojej matki i Shim Cheong, syreny, która po wyjściu na ląd przez przypadek spotkała sprytnego złodzieja i od tamtej pory jej serce zaczęło bić jedynie dla niego. Widząc jej nieporadność w zderzeniu ze współczesnym światem, Heo Joon Jae nie był w stanie porzucić Shim Cheong na pastwę losu. Im więcej czasu jednak z nią spędza, tym częściej miewa dziwne wizje sięgające czasów Joseon, w których historia syreny i mężczyzny, który ją pokochał, miała tragiczne zakończenie. Kiedy przeszłość wydaje się zataczać koło, Heo Joon Jae będzie musiał podjąć decyzję, co jest gotowy poświęcić, by zapewnić bezpieczeństwo ukochanej.
Muszę zacząć od tego, że Legend of the Blue Sea posiada jedne z najpiękniejszych scenografii, jakie kiedykolwiek widziałam i choćby ze względu na piękną wizualnie otoczkę warto rozważyć obejrzenie tej dramy. Legend of the Blue Sea to historia, która kompletnie mnie w sobie rozkochała, nawet jeśli wkradło się do niej mnóstwo chaosu i tak się wciągnęłam, że pod koniec płakałam ze smutku właśnie dlatego, że moja przygoda z LotBS dobiegała końca. Momentami łapałam się za głowę przez to całe zamieszanie w fabule, co jakiś czas pojawiali się ludzie znikąd, którzy pozornie wydawali się nie mieć żadnego związku z głównymi bohaterami i nie było wiadomo, po co oni w ogóle są, pojawia się tyle wątków, że z łatwością można się pogubić, ale kurczę, Legend of the Blue Sea zapewniło mi tyle frajdy, że nie mam zamiaru specjalnie narzekać, bawiłam się przy tej dramie wyśmienicie! Pomijając jednak elementy komediowe, których w tym serialu jest mnóstwo, jestem zwłaszcza zakochana w idei ponownego narodzenia się i powiązania historii Shim Cheong oraz Heo Joon Jae z ich historią z przeszłości z czasów Joseon. Ich związek był jednocześnie uroczy i dojrzały, rozpływałam się przy ich wspólnych scenach. Podczas oglądania Legend of the Blue Sea emocje naprawdę sięgały zenitu i czasami musiałam zastopować odcinek i odejść od monitora, żeby trochę ochłonąć, bo napięcie było ogromne. LotBS to typowa drama do zrelaksowania się, jak mówiłam jest to absolutne guilty pleasure, które niepostrzeżenie przeniknęło do mojego serca.
Muszę zacząć od tego, że Legend of the Blue Sea posiada jedne z najpiękniejszych scenografii, jakie kiedykolwiek widziałam i choćby ze względu na piękną wizualnie otoczkę warto rozważyć obejrzenie tej dramy. Legend of the Blue Sea to historia, która kompletnie mnie w sobie rozkochała, nawet jeśli wkradło się do niej mnóstwo chaosu i tak się wciągnęłam, że pod koniec płakałam ze smutku właśnie dlatego, że moja przygoda z LotBS dobiegała końca. Momentami łapałam się za głowę przez to całe zamieszanie w fabule, co jakiś czas pojawiali się ludzie znikąd, którzy pozornie wydawali się nie mieć żadnego związku z głównymi bohaterami i nie było wiadomo, po co oni w ogóle są, pojawia się tyle wątków, że z łatwością można się pogubić, ale kurczę, Legend of the Blue Sea zapewniło mi tyle frajdy, że nie mam zamiaru specjalnie narzekać, bawiłam się przy tej dramie wyśmienicie! Pomijając jednak elementy komediowe, których w tym serialu jest mnóstwo, jestem zwłaszcza zakochana w idei ponownego narodzenia się i powiązania historii Shim Cheong oraz Heo Joon Jae z ich historią z przeszłości z czasów Joseon. Ich związek był jednocześnie uroczy i dojrzały, rozpływałam się przy ich wspólnych scenach. Podczas oglądania Legend of the Blue Sea emocje naprawdę sięgały zenitu i czasami musiałam zastopować odcinek i odejść od monitora, żeby trochę ochłonąć, bo napięcie było ogromne. LotBS to typowa drama do zrelaksowania się, jak mówiłam jest to absolutne guilty pleasure, które niepostrzeżenie przeniknęło do mojego serca.
DESCENDANTS OF THE SUN
Descendants of the Sun tak naprawdę wprowadziło mnie w świat dram i sprawiło, że nie jestem w stanie się od nich oderwać. Wśród koreańskich produkcji nie znajdziecie drugiej takiej historii, jest jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna i absolutnie cudowna. Łączy w sobie całe mnóstwo gatunków, medyczny z katastroficznym, akcję z romansem, melodramat z komedią. Kang Mo Yeon jest utalentowanym chirurgiem, który po wejściu w konflikt z przełożonym zostaje przymusowo wysłana wraz z zespołem medycznym na wolontariat do fikcyjnej strefy wojennej w Urk, gdzie stacjonuje kapitan Yoo Shi Jin, niezawodny dowódca elitarnej jednostki Sił Specjalnych. Wśród zamieszania wywołanego przez naturalne katastrofy, epidemie, najemników i politycznych konfliktów, Mo Yeon oraz Shi Jin zmagają się ze swoimi uczuciami, które mimo ich usilnych prób nie chcą wygasnąć.
Descendants of the Sun to pierwsza drama, którą obejrzałam w tym roku i to od niej rozpoczęła się moja miłość do koreańskich produkcji, następnie ugruntowana przez Moon lovers. Dopóki nie oglądnęłam DotS, nie sądziłam, że serial może tak bardzo wciągnąć, że mogę tak strasznie przeżywać kolejne wydarzenia, że mogę tak mocno shippować ze sobą głównych bohaterów. Wszystko było dla mnie nowe, lepsze i intensywniejsze, ale choć minęło już sporo czasu, wciąż uważam Descendants od the Sun za drugą najlepszą dramę, jaką kiedykolwiek widziałam i to nie tylko z powodu sentymentu. Scenarzystce udało się znaleźć idealny balans między gnającą do przodu, zapierającą dech w piersiach akcją a nieco wolniejszymi momentami skupionymi bardziej na rozwoju relacji głównych bohaterów. Nie muszę chyba mówić, że między odtwórcami pierwszoplanowych ról niesamowicie iskrzyło – w końcu Song Joong Ki i Song Hye Kyo poznali się właśnie na planie DotS i w październiku tego roku stanęli na ślubnym kobiercu – a relacja Kang Mo Yeon i Yoo Shi Jina była przecudowna, pełna subtelnego droczenia, zabawy, ale też wzajemnego zaufania i głębokiej więzi, mimo problemów, które musieli przepracować, wynikających między innymi z wykonywania ideologicznie przeciwstawnych zawodów. Podczas oglądania Descendants of the Sun nie da się nudzić: rozpoczynając od operacji politycznego VIPa w niemal polowych warunkach, a kończąc na trzęsieniu ziemi i epidemii groźnego wirusa, drama ta jest wypełniona po brzegi skomplikowanymi akcjami ratunkowymi. Według mnie każdy powinien znaleźć tutaj coś dla siebie i dla mnie sprawdziła się doskonale jako pierwsza drama, więc kto wie, być może i was DotS wciągnie w ten świat.
Descendants of the Sun to pierwsza drama, którą obejrzałam w tym roku i to od niej rozpoczęła się moja miłość do koreańskich produkcji, następnie ugruntowana przez Moon lovers. Dopóki nie oglądnęłam DotS, nie sądziłam, że serial może tak bardzo wciągnąć, że mogę tak strasznie przeżywać kolejne wydarzenia, że mogę tak mocno shippować ze sobą głównych bohaterów. Wszystko było dla mnie nowe, lepsze i intensywniejsze, ale choć minęło już sporo czasu, wciąż uważam Descendants od the Sun za drugą najlepszą dramę, jaką kiedykolwiek widziałam i to nie tylko z powodu sentymentu. Scenarzystce udało się znaleźć idealny balans między gnającą do przodu, zapierającą dech w piersiach akcją a nieco wolniejszymi momentami skupionymi bardziej na rozwoju relacji głównych bohaterów. Nie muszę chyba mówić, że między odtwórcami pierwszoplanowych ról niesamowicie iskrzyło – w końcu Song Joong Ki i Song Hye Kyo poznali się właśnie na planie DotS i w październiku tego roku stanęli na ślubnym kobiercu – a relacja Kang Mo Yeon i Yoo Shi Jina była przecudowna, pełna subtelnego droczenia, zabawy, ale też wzajemnego zaufania i głębokiej więzi, mimo problemów, które musieli przepracować, wynikających między innymi z wykonywania ideologicznie przeciwstawnych zawodów. Podczas oglądania Descendants of the Sun nie da się nudzić: rozpoczynając od operacji politycznego VIPa w niemal polowych warunkach, a kończąc na trzęsieniu ziemi i epidemii groźnego wirusa, drama ta jest wypełniona po brzegi skomplikowanymi akcjami ratunkowymi. Według mnie każdy powinien znaleźć tutaj coś dla siebie i dla mnie sprawdziła się doskonale jako pierwsza drama, więc kto wie, być może i was DotS wciągnie w ten świat.
Drama życia. Wciąż na samą myśl o tragicznej, ale pięknej historii Hae Soo i Wang So zaczynam płakać. Dosłownie. Moon lovers zmiażdżyło mnie emocjonalnie, roztrzaskało moje serce na milion malutkich kawałków, a jednocześnie sprawiło, że nie jestem w stanie zapomnieć o tej dramie, nieważne, jak bardzo bym się starała. Serial opowiada historię Go Ha Jin, która w trakcie zaćmienia słońca wpadła do wody i obudziła się w ciele szlachcianki Hae Soo w Goryeo w X wieku naszej ery. Hae Soo dość szybko zaprzyjaźniła się z książętami, synami króla Taejo, wśród których wzbudziła niemałe zainteresowanie. O jej względy zabiegali przede wszystkim elokwentny, inteligentny Wang Wook, ósmy książę oraz wracający po wielu latach z wygnania, brutalny, mroczny i znienawidzony przez lud Wang So, czwarty książę, którego twarz szpeci blizna. Wkrótce beztroskie czasy przyjaźni przemijają, gdy brat obraca się przeciwko bratu w celu przejęcia upragnionego tronu, a Hae Soo zostaje wciągnięta w polityczną rozgrywkę na dworze i musi wybrać, po której stronie stanie.
Czy Moon lovers jest najlepszą dramą, jaka kiedykolwiek powstała? Prawdopodobnie nie, jestem w pełni świadoma jej was. Ale wiecie co? Mam to głęboko w poważaniu. Bo żadna drama tak bardzo nie igrała z moimi emocjami. Całym sercem kocham historię Wang So i Hae Soo. Minął już prawie rok, odkąd oglądnęłam Moon lovers, a mimo to nie jestem w stanie zapomnieć o tej dramie i za każdym razem, przypominając sobie zakończenie, cierpię równie mocno co dwanaście miesięcy temu. To najpiękniejsza historia miłosna, z jaką się do tej pory zetknęłam, pełna poświęcenia, zrozumienia, angstu, ale też słodyczy. To, co jest najbardziej cenne w tej dramie, to ukazanie, że miłość ma moc uzdrawiającą, a ludzie pod jej wpływem mogą zmienić się nie do poznania – na lepsze lub gorsze, nie zatracając przy tym samego siebie. Moon lovers zawiera cały wachlarz niesamowitych wątków; opowiada o przyjaźni i głębokiej więzi między braćmi, lecz także o tym, jak żądza władzy może wbić klin między najbliższe osoby, o rywalizacji między rodzeństwem i krwawej walce o tron, o sile przebaczenia samemu sobie oraz innym, o dworskich intrygach prowadzących do rozłamu, o bólu związanym z odrzuceniem i o strachu o niepewne jutro. Moon lovers to drama, która posiada moje serce i duszę, nie sądzę, by w najbliższym czasie cokolwiek było w stanie ją pobić, bo dla mnie to nie jest tylko serial; to najwspanialsza historia, która została mi opowiedziana w całym życiu.
Czy Moon lovers jest najlepszą dramą, jaka kiedykolwiek powstała? Prawdopodobnie nie, jestem w pełni świadoma jej was. Ale wiecie co? Mam to głęboko w poważaniu. Bo żadna drama tak bardzo nie igrała z moimi emocjami. Całym sercem kocham historię Wang So i Hae Soo. Minął już prawie rok, odkąd oglądnęłam Moon lovers, a mimo to nie jestem w stanie zapomnieć o tej dramie i za każdym razem, przypominając sobie zakończenie, cierpię równie mocno co dwanaście miesięcy temu. To najpiękniejsza historia miłosna, z jaką się do tej pory zetknęłam, pełna poświęcenia, zrozumienia, angstu, ale też słodyczy. To, co jest najbardziej cenne w tej dramie, to ukazanie, że miłość ma moc uzdrawiającą, a ludzie pod jej wpływem mogą zmienić się nie do poznania – na lepsze lub gorsze, nie zatracając przy tym samego siebie. Moon lovers zawiera cały wachlarz niesamowitych wątków; opowiada o przyjaźni i głębokiej więzi między braćmi, lecz także o tym, jak żądza władzy może wbić klin między najbliższe osoby, o rywalizacji między rodzeństwem i krwawej walce o tron, o sile przebaczenia samemu sobie oraz innym, o dworskich intrygach prowadzących do rozłamu, o bólu związanym z odrzuceniem i o strachu o niepewne jutro. Moon lovers to drama, która posiada moje serce i duszę, nie sądzę, by w najbliższym czasie cokolwiek było w stanie ją pobić, bo dla mnie to nie jest tylko serial; to najwspanialsza historia, która została mi opowiedziana w całym życiu.
P. S. POSTANOWIŁAM ZAŁOŻYĆ TUMBLRA. Bo najwyraźniej mam za dużo czasu na tych studiach xD Koniecznie wpadajcie na https://kdramasaddict.tumblr.com, będzie mi niezwykle miło, jeśli pozostawicie po sobie jakikolwiek ślad. Dopiero zaczynam i jestem w tym kompletnie zielona, jednak mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ciepło <3
P. S. S. A jakie są wasze ulubione koreańskie dramy lub ogólnie seriale 2017 roku? Koniecznie dajcie znac, chętnie przyjmę wszystkie polecenia, również te amerykańskie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.