sobota, 5 września 2015

Objawy książkoholizmu


Czasami naprawdę trudno przyznać się do swojego uzależnienia. Jednak książkoholicy niczego nie żałują, a już tym bardziej swojej miłości do książek, chociaż reszta ludzkości ma nas za niestabilnych emocjonalnie nerdów. Po czym jednak poznać, że jest się książkoholikiem i nie da się już z tego wycofać, bo wpadliśmy w sidła uzależnienia oraz ostatecznie przepadliśmy?

Prawdopodobnie całe twoje otoczenie uważa, że masz obsesję i potrzebujesz leczenia psychiatrycznego, bo na zmianę wpadasz w furię oraz rozpacz podczas czytania wyjątkowo intensywnej książki. Poza tym twoje zdrowie psychiczne faktycznie jest cały czas narażone, bo autorzy robią wszystko, aby złamać twoje serce na drobne kawałeczki i jeszcze je podeptać. Wielokrotnie groziłaś śmiercią autorowi, co wydaje się być sprawiedliwe, bo on zabił twoją ulubioną postać, przez co płakałaś pół nocy, ale reszta świata nigdy tego nie zrozumie, podobnie jak nie zrozumie tego, że wysłałaś listy z pogróżkami do wydawnictw, które przestały wydawać twoje ulubione serie *wymowny kaszel*. Czasami przypominasz Smigola, bo książki to twój największy skarb i trudno przewidzieć, jak się zachowasz w sytuacji, w której ktoś zagnie róg pożyczonej od ciebie książki. Czujesz irracjonalną złość za każdym razem, gdy musisz odłożyć książkę na bok, aby zająć się prawdziwymi sprawami z tego świata. Co noc przed zaśnięciem układasz w głowie fanficki związane z aktualnie czytaną przez ciebie książką, udając jedną z bohaterek i bawiąc się przy tym lepiej, niż przy niejednym filmie. Wiesz, że chłopcy w książkach są po prostu lepsi i nie możesz nic poradzić na to, że jesteś w nich beznadziejnie zakochana, przez co zostaniesz starą panną z całą listą swoich fikcyjnych mężów. Jak dla mnie to lepsze od bycia starą panną z pięćdziesiątką kotów, ale to subiektywna opinia. Nigdy nie masz nic do czytania i odczuwasz straszliwe wyrzuty sumienia, gdy odkładasz na półkę niedoczytaną książkę, nawet gdy jest naprawdę kiepska. Inni mogą sobie odliczać czas do weekendu lub wakacji, ale ty odliczasz kolejne dni do wydania książki ulubionego autora. Skończenie książki, którą bardzo polubiłaś, jest nawet gorsze od świadomości, że w domu skończyła się czekolada i zostawia cię to z takim kacem, że przez kilka kolejnych dni nie możesz się pozbierać i nie chce ci się żyć. Nie potrafisz przejść obojętnie koło księgarni, nawet kiedy twój portfel jest bardziej wysuszony niż Sahara i trzeba cię odciągać siłą. Jeszcze tylko jeden rozdział to twoje ulubione słodkie kłamstewko, a rodzice w kółko każą ci odłożyć książkę, wyjść z pokoju i spotkać się z prawdziwymi ludźmi. Przeczytanie dobrej książki i wypicie herbaty to twoja najlepsza recepta na szczęście. Kiedy masz wybrać jedną ulubioną książkę, dostajesz drgawek, a cały tydzień bez przeczytania choćby jednego rozdziału wpędza cię w depresję.

Brzmi znajomo? Gratuluję, jesteś książkoholiczką i całe społeczeństwo uznaje cię za nieprzystosowaną do życia istotę. Na szczęście masz książki, które cię rozumieją. I innych książkoholików, ale na nich za bardzo bym nie liczyła, bo poza ekscytowaniem się nowościami oraz wymianą uwag są kompletnie odrealnieni ;)

Oto moja rozbudowana definicja książkoholizmu. Dajcie znać, czy dodalibyście coś jeszcze to objawów i od jak dawna uważacie się za książkoholików. Mam nadzieję, że artykuł Wam się podobał, bo otwiera on pierwszy z cykli, które będą regularnie pojawiać się na blogu - na początku będzie od wyraźnie dotyczył książek, a ja będę zastanawiała się w swój własny sposób nad irytującymi głównymi bohaterkami, książkowymi modami czy miłosnymi trójkątami. Zobaczymy, co będzie się z tym dalej działo, ale liczę, że przypadnie Wam on do gustu. A już w poniedziałek recenzja Zabójczyni z naszą ukochaną Celaeną Sordothien. Do usłyszenia!

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia