piątek, 27 września 2019

Magia cierni, czyli życie skryte w czarodziejskich książkach

Magia cierni to książka, która była bardzo popularna na zagranicznym bookstagramie, dzięki czemu od razu przykuła również i moją uwagę, kiedy tylko pojawiła się w polskich zapowiedziach. To jedna z premier, które wzbudziły u mnie największą ekscytację w tym roku, więc kiedy tylko egzemplarz znalazł się w moich rękach, od razu zabrałam się za czytanie! 

Wszyscy czarownicy są źli. Elisabeth wie o tym, odkąd sięga pamięcią. Wychowana jako podrzutek w jednej z Bibliotek Austermeer, dorastała pośród narzędzi magii – grymuarów, szepczących na półkach i drżących w żelaznych okowach, gotowych przemienić się w potwory z tuszu i skóry, jeśli tylko ktoś je sprowokuje. Dziewczyna ma nadzieję dołączyć do strażników strzegących królestwa przed ich mocą.
Tymczasem w wyniku sabotażu w bibliotece najbardziej niebezpieczny grymuar wyzwala się z niewoli. Elisabeth, chcąc ratować sytuację, zostaje zamieszana w zbrodnię. Dziewczyna musi opuścić dom i udać się do stolicy, aby tam stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Nie może się zwrócić o pomoc do nikogo poza swoim największym wrogiem, czarownikiem Nathanielem Thornem, i jego tajemniczym demonicznym sługą. Wkrótce Elisabeth zdaje sobie sprawę, że wplątała się w sieć trwającej od wieków konspiracji, a zagłada grozi nie tylko Wielkim Bibliotekom, ale również całemu światu. Stopniowo zaczyna podawać w wątpliwość wszystko, czego ją uczono o czarownikach, o ukochanych przez nią bibliotekach, a nawet o samej sobie. Ma bowiem moc, o której nie miała pojęcia.

Moje początki z Magią cierni były wyboiste; klimat powieści znacząco odbiegał od tego, czego się spodziewałam. Autorka bardzo powoli wprowadza nas w świat, w którym książki przypominają żywe istoty z własnymi opiniami i uczuciami, ale także z łatwością mogą przeistoczyć się w łaknące krwi potwory i długie opisy w połączeniu z rozbudowanymi informacjami na temat grymuarów sprawiły, że początek odrobinę mi się dłużył. Warto było jednak cierpliwie przebrnąć przez pierwsze sto stron, ponieważ wtedy akcja zaczyna nabierać tempa i zaczyna się prawdziwy rollercoaster emocji! Historia przedstawiona w Magii cierni ani na moment nie zwalnia, z każdą stroną zostajemy coraz głębiej wciągnięci w niebezpieczną, magiczną intrygę ciągnącą się od kilku wieków i zaskakująco barwny świat, który staje przed nami otworem i kusi swoim pięknem. Nie planowałam przeczytać Magii cierni w jeden dzień, ale ta powieść była tak dobra, że nie byłam w stanie się od niej oderwać i z wypiekami na twarzy przerzucałam kolejne kartki, bo po prostu musiałam się dowiedzieć, co wydarzy się dalej! Nie spodziewałam się, że tak bardzo zżyję się z bohaterami, a pod koniec wręcz łapałam się na tym, że czytam coraz wolniej, celebrując każde słowo, ponieważ nie chciałam, aby moja przygoda z powieścią Margaret Rogerson dobiegła końca. 

Jestem zauroczona nasyconym przepychem światem opartym na XIX-wiecznej Anglii, w którym magia grymuarów, przerażające demony i przebiegli czarodzieje przenikają się wzajemnie z pełnymi blichtru, arystokratycznymi salonami i towarzyskimi skandalami, a pośrodku tego wszystkiego znajduje się Elisabeth – nienawykła do praw rządzących wyższymi sferami, zagubiona w świecie magii, która jest zupełnie inna, niż do tej pory sądziła, ale wciąż pozostaje odważna, niezależna, impulsywna i gotowa do stanięcia w obronie tego, co uważa za słuszne. Jest w niej trochę dziecięcej naiwności i łatwowierności, które pozwalają jej na optymizm i wiarę w dobro, ale Elisabeth nie jest przy tym niedojrzała czy irytująca. Autorka wrzuciła główną bohaterkę w sam środek rozrastającego się konfliktu, podważając wszystko, co Elisabeth wiedziała o grymuarach, magii, Wielkich Bibliotekach, a także samej sobie. Razem z nią podążamy drogą ku prawdzie, że to, co złe i dobre wcale nie jest tak oczywiste, jak jej się wydawało. Elisabeth to silna i nieugięta postać, ale reszta bohaterów nie ustępuje jej w swojej złożoności. Uwielbiam Nathaniela, który, zdawałoby się, ma wszystko: jest przystojny, bogaty i posiada wysoką pozycję społeczną, ale jest nękany przez tragiczną przeszłość i lęk przed wewnętrznym mrokiem, który jest przekazywany w jego rodzie przez pokolenia jako błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie. Uwielbiam jego sarkastyczny humor, jego uwodzicielskie, bezwstydne uwagi i pewność siebie, ale także jego bardziej bezbronną wersję, która sprawiła, że skazał się na samotność. Romans pomiędzy tą dwójką jest bardzo subtelny, stanowi zaledwie odległe tło, przemyka gdzieś w cieniu pomiędzy epickimi walkami i magicznymi wyzwaniami.

Magia cierni nie ucieka zupełnie od szablonowości, ale autorce udaje się nadać schematom ekscytujący wydźwięk, tchnęła w znane szablony nowe życie za pomocą czarujących postaci, finezyjnego, eleganckiego stylu pisania i kunsztownie wykreowanych wątków splatających się w niezwykle wciągającą, pełną wdzięku historię, która przyprawia o dreszcz zachwytu. Nie chciałam, żeby ta książka kiedykolwiek się kończyła; mogłaby mieć tysiąc stron, a dla mnie to i tak byłoby za mało, bo pragnęłam zostać w świecie Magii cierni już na zawsze!


Za możliwość przeczytania Magii cierni dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia