sobota, 20 kwietnia 2019

Marzyciel, czyli cuda i dziwy ożywają na naszych oczach

Jestem ogromną fanką Laini Taylor. Zakochałam się w jej twórczości dzięki Córce dymu i kości, która mimo upływu lat pozostaje jedną z najbardziej oryginalnych historii, jakie czytałam, z niesamowicie wykreowanym światem oraz cudownym, poetyckim stylem pisania, dlatego z niecierpliwością oczekiwałam na kolejną powieść spod pióra tej autorki. Hype wokół tej książki dodatkowo sprawił, że miałam naprawdę ogromne nadzieje względem tej lektury... Zaraz się przekonacie, czy Laini udało się mnie zadowolić swoją najnowszą książką. 

To marzenie wybiera marzyciela, a nie odwrotnie.
Lazlo Strange od zawsze marzył, aby poznać tajemnice zaginionego miasta Szloch. Jako sierota, a potem skromny bibliotekarz, nawet nie przypuszczał, że ma szansę na odbycie kosztownej wyprawy przez pustynię Elmuthaleth do miejsca, gdzie mieszkają mityczni wojownicy. Dopóki sami nie przekroczyli bramy Wielkiej Biblioteki i nie zaproponowali wyprawy… komuś innemu. Tu liczy się czas i każda podjęta decyzja. Przed Strange’em pojawią się wybory, których nie sposób dokonać, żal, którego nie da się wyleczyć, oraz magia tak prawdziwa, jakby istniała naprawdę.
Zanurz się w świecie pełnym skrywanych od wieków tajemnic, marzeń niebieskich jak opale, jak skrzydła ważki czy niebo, niezwykłych snów, które dyktują zmysły.
Opis z LubimyCzytać

Autorce nie da się odmówić pomysłowości, jej wyobraźnia nie ma sobie granic i udowodniła to po raz kolejny, tworząc od podstaw niezwykły, skomplikowany świat przepełniony czarującymi opowieściami, fantastycznymi stworzeniami, dziwami i osobliwościami oraz magią ukrytą w najdrobniejszych szczegółach. Styl pisania Laini Taylor jest równie piękny, poetycki i szlachetny jak go zapamiętałam, zachwyca nas swoimi nieprzewidywalnymi metaforami i lirycznością rzadko spotykaną w młodzieżowej literaturze, to prawdziwa, inspirująca uczta słów. Problem w tym, że o ile oddzielnie te elementy wzbudzają mój podziw, o tyle połączone razem stworzyły historię, która jest bogata w obszerne, malownicze opisy, ale jest pozbawiona akcji, przez co czytanie Marzyciela może być momentami żmudnym zajęciem. Tempo całej książki jest bardzo powolne, przez co ciężko było mi się wgryźć w fabułę już na samym początku, a później z wytęsknieniem wyczekiwałam na jakiś zwrot, który jednak nie nadchodził, przez co brakowało mi ożywienia treści, miałam wrażenie, jakbyśmy cały czas tkwili w tym samym miejscu, choć w powieści minęło wiele miesięcy. 

Marzyciel został napisany z perspektywy dwóch postaci, naszego tytułowego Marzyciela, czyli Lazlo Strange'a oraz Sarai. Lazlo nie jest typowym bohaterem young adult, to słodka cynamonowa bułeczka, którą trzeba chronić za wszelką cenę. Nie jest zdystansowanym, niebezpiecznym wojownikiem, jest odrobinę niezgrabnym, miłym i pomocnym miłośnikiem książek, który nie szuka kłopotów, ale ma w sobie jakąś nieodpartą charyzmę, która sprawiała, że z przyjemnością czytałam rozdziały z jego udziałem. Sarai z kolei strasznie mnie męczyła. Zdecydowanie nie mogę nazwać ją najbardziej irytującą bohaterką tego gatunku, ale nie było w niej nic interesującego, jej narracja była nużąca, mam wrażenie, że w kółko myślała tylko o jednym. Nie do końca podoba mi się sposób, w jaki rozwinął się pomiędzy nimi wątek romantyczny, ponieważ przez większość czasu był subtelny i delikatny, a później nagle BUM, wielka miłość do końca życia, nie widzą świata poza sobą, chociaż znali się od trzech dni? 

Marzyciel jest finezyjną opowieścią z baśniową atmosferą, która jest jednak odarta z dziecinnej naiwności. Posiada zaskakującą głębię, potrafi być mroczna i przytłaczająca, by zaraz przeistoczyć się w rzeczywistość uplecioną niczym z najpiękniejszego snu. Nie da się odmówić tej historii magii, ale po tych wszystkich zachwytach spodziewałam się czegoś więcej, bo Marzyciel nie był w stanie chwycić mnie za serce i wywołać emocji, jakich oczekiwałam. Osobliwy i cudowny świat potrafi zawrócić w głowie, a autorka tak pięknie i plastycznie dzieli się z nami skrawkiem swojej wyobraźni, że poszczególne krajobrazy migają przed naszymi oczami w całej swojej okazałości, jednak cała linia opowieści Sarai nie wywarła na mnie pozytywnego wrażenia, dlatego jestem odrobinę rozczarowana. Laini Taylor zakończyła jednak Marzyciela tak szokującym zwrotem akcji, że bez wątpienia sięgnę po kontynuację.


Duologia Strange the Dreamer:
Marzyciel // Muza Koszmarów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia