wtorek, 1 czerwca 2021

Krew i miód, czyli walka z wewnętrznymi wątpliwościami i mrokiem

 

Gołąb i wąż był dla mnie jednym z największych pozytywnych zaskoczeń ubiegłego roku. Zakochałam się zarówno w porywającej fabule, jak i w nietuzinkowych bohaterach, dlatego z ogromnym utęsknieniem wyczekiwałam kolejnego tomu, mając nadzieję, że będzie on prezentował równie dobry, jeśli nie lepszy poziom. Krew i miód wreszcie trafiło w moje ręce, a chociaż książkę czyta się błyskawicznie, po zakończeniu czuję niedosyt. 

Po uniknięciu śmierci z rąk Dames Blanches, Lou, Reid, Coco i Ansel uciekają przed sabatem, królestwem oraz Kościołem. Są teraz zbiegami, którzy nie mają się gdzie ukryć.
Lou i Reid potrzebują sojuszników, aby uratować się przed czarownicami i chasseurami depczącymi im po piętach. Ochrona ma jednak swoją cenę, dlatego zmuszeni są podjąć oddzielne misje, aby odbudować siły. Gdy Lou i Reid próbują przezwyciężyć tworzącą się między nimi przepaść, nikczemna Morgane wciąga ich w zabójczą grę w kotka i myszkę, która w konsekwencji grozi zniszczeniem czegoś, co warte jest więcej niż jakikolwiek sabat.
Opis z LubimyCzytać

Już od pierwszej strony zostałam z powrotem wciągnięta w mroczny świat znany z Gołębia i węża. Pierwsza część była jednym z największych pozytywnych zaskoczeń zeszłego roku, zostałam oczarowana przez historię stworzoną przez Shelby Mahurin, a powrót do jej twórczości uświadomił mi, jak bardzo stęskniłam się za bohaterami. Poczułam się jak w domu już w chwili, w której otworzyłam książkę, znowu spotykając się z bezczelną, niezłomną Lou, nieco zagubionym Reidem oraz z całą spółką: Coco, Anselem, Beau i Madame Labelle. Klimat i postacie zostały te same, lecz czuć, że Krew i miód znacząco różni się od poprzedniczki, przede wszystkim jeśli chodzi o tempo akcji oraz ilość wydarzeń. Cała powieść rozgrywa się na przestrzeni kilku dni, jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że wszystkie wątki toczyły się bardzo leniwie, a dwie wyprawy w celu zdobycia sojuszników wśród Dames Rouges i wilkołaków były mało... imponujące. To była jednak genialna okazja do tego, by Shelby Mahurin pogłębiła wizję swojego świata, byłam szczególnie zaintrygowana magią krwawych czarownic, który rozrasta i pogłębia się na naszych oczach. Musicie być przygotowani na to, że nie dzieje się wiele, a powieść skupia się głównie na wewnętrznych przeżyciach Reida oraz Lou, które nieraz budziły we mnie ogrom frustracji. Mimo tego, że fabuła toczyła się w dość wolnym tempie, samą książkę czyta się wyśmienicie, jest coś niesamowicie uzależniającego w stylu pisania Shelby Mahurin, w tym, jak kreuje całą historię za pomocą słów. Po prostu nie można się oderwać od Krwi i miodu, a w chwilach przerwy nie mogłam przestać myśleć o tej powieści i o tym, co jeszcze się wydarzy. 

W Krwi i miodzie pojawiają się nowi bohaterowie, każdy z nich wnosi do fabuły powiew świeżości, a także nowe zaskoczenia. Thierry, Touluse i mała Gaby zachwycili mnie najbardziej, więc po cichu liczę na to, że będę miała okazję spotkać ich w przyszłej części, za to żałuję, że Ansel, Coco i Beau nie dostali więcej przestrzeni do rozwoju, ponieważ kocham ich całym sercem i mogłabym czytać ich sceny w nieskończoność! Największy problem tkwił... w głównych bohaterach. Nie wiem, co się stało z Lou, która po Gołębiu i wężu stała się jedną z moich ulubionych bohaterek w literaturze young adult. Tutaj nie potrafiłam zrozumieć jej wyborów, irytowała mnie na każdym kroku swoimi wymówkami i zachowaniem. Nawet Reid okazał się być od niej lepszy. Najbardziej boli mnie to, że nie było między nimi żadnej komunikacji, a narastające nieporozumienia doprowadzały mnie do frustracji. Mam wrażenie, jakbyśmy znowu cofnęli się na sam początek pierwszej części, cały rozwój postaci poszedł do kosza, a oni znaleźli się z powrotem w punkcie startowym, od nowa powtarzając te same konflikty znane z pierwszego tomu. Szkoda, że autorka nie zdecydowała się na umocnienie ich relacji, zamiast na tworzenie między nimi coraz większej wyrwy, zwłaszcza że oboje zmagali się z wystarczająco mrocznymi demonami. Bolały mnie ich konflikty i bałam się, że w swojej nienawiści zajdą zbyt daleko, by ich relację mogło się naprawić, a jednocześnie Shelby Mahurin nie nadała ich przemyśleniom odpowiedniej głębi. 

Krew i miód wypada słabiej niż poprzedniczka, jednak wciąż cudownie się bawiłam w trakcie lektury. Drugi tom stanowi wyraźny element przejściowy pomiędzy genialną pierwszą częścią, a (mam nadzieję) równie cudownym zakończeniem, nie znajdziecie tutaj wielu odpowiedzi ani rozwiązań, nawet moment kulminacyjny powieści wypadł dla mnie odrobinę blado, lecz wciąż jest to historia, od której nie umiałam się oderwać i która dostarczyła mi mnóstwo emocji, od złości przez dojmujący smutek aż po radość i głośny śmiech. Krew i miód nie jest idealną kontynuacją, ale wciąż ma w sobie ogrom magii. 

Za możliwość przeczytania Krew i miód serdecznie dziękuję Wydawnictwu We need YA! 

2 komentarze:

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia