W ramionach gwiazd na swoją kolej czekało na mojej półce bardzo długo. Od dawna byłam zakochana w tej okładce, a young adult sci-fi jest jednym z moich ulubionych gatunków, mimo że jest tak strasznie niedoceniany i pomijany, dlatego z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, w którym jakieś wydawnictwo zainteresuje się trylogią Amie Kaufman oraz Meagan Spooner. Kiedy jednak to okładkowe cudo znalazło się już w moich dłoniach, zupełnie straciłam nim zainteresowanie aż do momentu, w którym zatęskniłam za kosmosem i zakazaną miłością.
Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, rozbija się podczas rejsu. Jedyni ocaleni to Lilac – córka najbogatszego człowieka w całej galaktyce, i Tarver – młody bohater wojenny, który nie należy do elity. Muszą zjednoczyć siły, by wrócić do domu i rozwiązać zagadkę tajemniczych wizji, jakie zaczynają ich nękać.
Wkrótce rodzi się między nimi uczucie. Jednak w świecie, z którego pochodzą, ich związek jest skazany na potępienie. Czy mimo to nadal będą chcieli opuścić planetę?
Opis z LubimyCzytać
Na pierwszy rzut oka oś fabularna może się wydawać dość banalna: pochodzący z dwóch różnych światów bohaterowie, których styka ze sobą przypadek i których połączy zakazane uczucie. Pewnie tak jak i w moim, tak i w waszym przypadku w głowie odzywa się alarmowy dzwonek, który wręcz wrzeszczy insta-love, nie zbliżać się! W tym miejscu muszę was wyprowadzić z błędu, zapomnijcie o słodyczy (choć może nie do końca), różowych, brokatowych wyznaniach miłosnych co pół strony i cherubinkach otaczających nasz niecodzienny duet, a przygotujcie się na romans w stylu Starbound, czyli nienawiść, zadziorność, siłę oraz survival, gdzie nic nie jest ani proste, ani cukierkowate, ani przesadzone.
Najważniejszym punktem W ramionach gwiazd są bohaterowie. To oni stanowią podstawę całej powieści, to ich relacja wiedzie prym na kartkach książki. Lilac oraz Tarver wydają się być na pierwszy rzut oka stereotypowi do bólu. Ona – rozpieszczona dziedziczka ogromnej fortuny, którą interesują tylko piękne suknie oraz przyjęcia; on – bohater wojenny pochodzący z biednej warstwy społeczeństwa, który nienawidzi wszystkich bogaczy. Tylko że ich sylwetki są jedynie mirażem, owe schematy przywdziali na siebie niczym maski chroniące ich wnętrze. Lilac oraz Tarver są rzeczywiści; skrywają mnóstwo tajemnic, żyją z konsekwencjami raz podjętych decyzji, zostali ukształtowani przez swoją przeszłość, a gdy znaleźli się w dziczy, w końcu z dala od ciekawskich kamer i fleszy aparatów, pokazali swoje prawdziwe oblicze. Podoba mi się też to, że autorki obdarzyły ich nie tylko zaletami, ale także wadami. Lilac, które całe życie spędziła pod szklanym koszem, nie staje się nagle mistrzynią przetrwania, podobnie jak pochodzący z nizin społecznych Tarver, który specjalizuje się w walce, nie jest intelektualnym geniuszem i nie zna się na fizyce jądrowej. Jednak to, co roztapia serce, jest ich wzajemna relacja, która rozwija się bardzo powoli. Od słownych przepychanek i złośliwości przez trudną i oporną drogę do budowania zaufania po wzajemne wsparcie oraz próbę zrozumienia Tarver i Lilac zbliżają się do siebie. Nie można im nie kibicować, to po prostu niemożliwe. W sobie nawzajem znajdują siłę do przetrwania.
W ramionach gwiazd nie jest powieścią wypełnioną akcją. Przez większą część mamy do czynienia z wędrówką Lilac oraz Tarvera po obcej planecie, skupiamy się na ich przetrwaniu, podczas gdy przemierzają wiele kilometrów. Co ciekawe, ani przez moment nie czułam się znużona ich podróżą, bo mamy do czynienia z tak intrygującymi bohaterami, że przebywanie w ich głowach i obserwowanie ich powoli zmieniającej się relacji było fascynującym przeżyciem. W ogóle nie tęskniłam za niespodziewanymi zwrotami akcji czy przyspieszeniem tempa, po prostu rozkoszowałam się tym, jak zmieniała się dynamika więzi Lilac oraz Tarvera, jak oni sami powoli zmieniali się pod wpływem sytuacji, w jakiej się znaleźli. Nie jest to oczywiście jedyny wątek W ramionach gwiazd, jednak według mnie najlepszy. Choć pozostałe wątki doczekały się swoich rozwiązań, to nie wszystko mi zagrało. Mam wrażenie, jakby autorki w pewnym momencie poszły na skróty, pewne aspekty fabuły mogły zostać bardziej obrazowo wytłumaczone, sama tajemnica planety nie zainteresowała mnie wystarczająco, bym nie mogła doczekać się wyjaśnienia. Z jednej strony uwielbiam głównych bohaterów, ale z drugiej wydaje mi się, że gdyby te poboczne, tajemnicze wątki zostały lepiej poprowadzone, W ramionach gwiazd mogłoby być pełniejszą lekturą. A tak wciąż wydaje mi się, że czegoś brakowało, nie zostałam pochłonięta przez kolejne wydarzenia, nie drżałam z niepokoju czy ekscytacji, po prostu przyjmując kolejne sytuacje do wiadomości.
Wydaje mi się, że do W ramionach gwiazd podeszłam ze zbyt wysokimi oczekiwaniami. Książka była dobra, wręcz bardzo dobra, ale nie tak zachwycająca, jak się tego spodziewałam. Wśród moich ulubionych odysei kosmicznych na ten moment na pewno się znajdzie, choć bliżej jej do młodzieżowego, dobrze zbudowanego romansu w fantazyjnym otoczeniu niż do YA science fiction z prawdziwego zdarzenia. Jest to ten typ powieści, który w dużej mierze opiera się na bohaterach, ale ja nie uważam tego za wadę, zwłaszcza że Lilac oraz Tarver z łatwością zawładnęli tą nieuleczalnie romantyczną częścią mojej duszy. Ja z dziką przyjemnością będę czekała, aż drugi tom tej gwiezdnej trylogii trafi w moje ręce i szczerze zachęcam was do zapoznania się z W ramionach gwiazd.
★★★★★★★☆☆☆
Trylogia Starbound:
W ramionach gwiazd // W spojrzeniu wroga // W sercu światła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.