Na kontynuację bardzo popularnych Łowców płomienia musieliśmy trochę poczekać. Szczerze mówiąc, zaczynałam tracić nadzieję, że uda mi się poznać zakończenie losów Zafiry oraz Nasira, tymczasem czekała na mnie bardzo miła niespodzianka. Z reguły mam problemy z kończeniem serii, a tutaj właściwie od razu zabrałam się za książkę, bo byłam naprawdę ciekawa, jak rozwiną się poszczególne wątki.
Wybawcy gwiazd rozpoczynają się dokładnie w momencie, w którym zakończył się pierwszy tom, co dla niektórych czytelników może być ogromnym plusem, jednak dla mnie stanowiło spore utrudnienie. Okazało się, że wiele szczegółów fabularnych z Łowców płomienia zdążyło już wyparować z mojej pamięci, a przez pierwsze 100 stron autorka nie popchnęła za bardzo historii do przodu, skupiając się ciągle na powracaniu do wydarzeń z poprzedniego tomu, stąd moja rada, aby najlepiej przeczytać te książki wspólnie. Długo musiałam czekać na zakończenie przygód Zafiry, Nasira oraz ich zumry, dlatego miałam spore oczekiwania, które niestety nie zostały w pełni zaspokojone. Stawka była ogromna, już nie tylko przywrócenie magii, ale los całego świata zależał od decyzji podejmowanych przez bohaterów, tymczasem w ogóle nie czułam napięcia związanego z trudną sytuacją, w jakiej znalazła się cała zumra.
Zwyczajnie nie uwierzyłam w tę historię, nie przeżywałam całą sobą kolejnych zwrotów akcji, których według mnie wcale nie było tak wiele, mimo obszerności książki. Można byłoby skrócić ją o połowę i nie stracilibyśmy niczego. W pewnym momencie chciałam już tylko skończyć Wybawców gwiazd, bo czytanie nie sprawiało mi żadnej przyjemności. Wiele ciekawszych wątków nie zostało rozwiniętych lub zostały ucięte w połowie, z łatwością można było się również domyślić, w jakim kierunku zmierza cała historia, a samo zakończenie było słabe i rozczarowujące. Miałam wrażenie, że Hafsah Faizal w kółko powtarza dokładnie te same schematy pewnych sytuacji, przemyśleń i rozmów między postaciami, akcja posuwała się do przodu w ślimaczym tempie, niebezpieczeństwo było niewyczuwalne, znikało gdzieś w obliczu nieustających przemyśleń głównych bohaterów, którzy nie przechodzą żadnej przemiany. Mam wrażenie, że ich cechy, które przeszkadzały mi w pierwszym tomie, w tym zostały jeszcze bardziej uwypuklone, bardzo negatywnie wpływając na mój odbiór Zafiry oraz Nasira, Altair również stracił swoją intrygującą iskrę. Potencjał drzemiący w postaciach nie został wykorzystany, podobnie jak ten związany z poszczególnymi relacjami, miałam nadzieję, że różne przyjaźnie bardziej się rozwiną, ale największe nadzieje pokładałam w wątku romantycznym... Dlatego tak bardzo boli fakt, że romans budził we mnie głównie frustrację, znużenie, a w pewnym momencie nawet chęć mordu, ponieważ każdy krok Nasira i Zafiry do przodu zaraz przechodził w trzy kroki do tyłu.
Wybawcy gwiazd to kontynuacja, która niestety w wielu miejscach powieliła błędy swojej poprzedniczki, zwłaszcza w zakresie nierównomiernie rozłożonej akcji, właściwie wszystko wydarzyło się na ostatnich pięćdziesięciu stronach, zostawiając mnie z niedosytem, gdyż wiele ważnych wątków zostało urwanych i porzuconych w połowie. Nawet klimat arabskiej baśni gdzieś się ulotnił, a trudne do zrozumienia zachowanie bohaterów było zniechęcające, ale wiem, że moja opinia znajdzie się w mniejszości i bardzo wielu osobom Wybawcy gwiazd oraz cała duologia przypadną do gustu. Ja cieszę się, że poznałam zakończenie tej historii, jednak nie jest to książka, która zostanie na długo w mojej pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.