czwartek, 1 grudnia 2016

Ukryta łowczyni, czyli tyrania, poszukiwania czarownicy oraz kończący się czas

Chociaż początkowo nie byłam przekonana do Porwanej pieśniarki, początek niezwykłej trylogii o trollach okazał się być strzałem w dziesiątkę. Może nie była to idealna lektura, ale mankamenty nie przeszkadzały w czerpaniu czystej radości z czytania o przygodach Cécil oraz Tristana. Ja sama dałam się porwać tej fali, stąd decyzja o zapoznaniu się z kontynuacją była jedynie formalnością.

W mieście pod górą tyran sprawuje władzę absolutną. Jedyny troll, który byłby zdolny mu się przeciwstawić, został oskarżony o zdradę i uwięziony. Cécile uciekła z mrocznego Trollus, ale już wkrótce zdała sobie sprawę, że wcale nie znajduje się poza zasięgiem władzy króla i jego manipulacji Cécile mieszka z matką w Trianon i każdego wieczora występuje na deskach sceny operowej. Za dnia zaś niestrudzenie szuka Anushki, czarownicy, która przez pięć stuleci umykała trollom. A niezależnie od tego, czy zwycięży, czy poniesie porażkę, jej bliscy zapłacą wysoką cenę.
Aby odnaleźć Anushkę, dziewczyna musi zagłębić się w magię, która jest mroczna i zabójcza. Czarownica jest jednak przebiegła, a Cécile może się okazać nie tylko łowczynią, ale i zwierzyną.
Opis z LubimyCzytać

Ukryta łowczyni zaskoczyła mnie pod tym względem, że zabrakło w niej wad, które wytykałam poprzedniemu tomowi, ale za to zaczęłam mieć zarzuty względem czegoś, co w poprzedniej części świetnie wychodziło Danielle L. Jensen, przez co trudno mi ocenić, który tom był lepszy. Przede wszystkim ilość zwrotów akcji przestała być tak przytłaczająca – uwielbiam szybki, zaskakujący przebieg wydarzeń, ale w Porwanej pieśniarce było tego tyle, że nawet ja dostawałam zawrotów głowy od pędzącej do przodu akcji. W Ukrytej łowczyni wciąż pojawia się wiele zagadek, niespodziewanych rozwiązań, cała historia wciąż ma dość szybkie tempo, ale nie było ono już tak bardzo gorączkowe. Całość była lepiej poukładana, mniej chaotyczna i dzięki temu bardziej dopracowana. Nie przytłaczał również wątek miłosny, który w Porwanej pieśniarce zdominował niemal całą treść. Więź łącząca Cécil oraz Tristana stała się o wiele bardziej dojrzała i tylko wzmocniła się przez ich dramatyczne przejścia. Strasznie się z tego powodu ucieszyłam, bo dzięki drobnemu wycofaniu się z wzajemnego afektu tej pary mieliśmy szansę mocniej zagłębić się w pokrętne intrygi i poznać inne oblicze bohaterów, gdy złączenie nie kierowało ich wyborami oraz uczuciami. 

Wciąż miałam dość duży problem z Cécil. W pewnym momencie jej postać zaczęła irytować mnie tak bardzo, że musiałam odłożyć książkę na bok i odpocząć od ciągłego niezdecydowania, naiwności oraz gwałtowności tej dziewczyny. Zupełnie nie potrafię zrozumieć jej wyborów podejmowanych przez pierwszą połowę książki, a jej przemyślenia były tak małostkowe i dziecinne, że mogłam jedynie wywracać oczami. Cécil naprawdę mocno grała mi na nerwach, zwłaszcza na początku, ale na szczęście w drugiej połowie książki zyskała trochę rozsądku i zaczęła brać na siebie konsekwencje swoich własnych czynów, zamiast uciekać od odpowiedzialności. Jedynym plusem jest to, że Cécil posiada wiele cech, które odróżniają ją od heroin ya, jest nieco delikatniejsza i bardziej płaczliwa, ale równie zawzięta i dzięki temu bardziej ludzka. Liczę, że polubię się z nią bardziej w trzecim tomie. Za to do Tristana nie trzeba mnie przekonywać. O ile to w ogóle jest możliwe, zaczęłam go podziwiać jeszcze bardziej, a czytanie narracji prowadzonej z jego perskepktywy stało się jeszcze większą przyjemnością. Nieustannie odkrywamy nowe twarze księcia trolli i każda jego kolejna odsłona jest jeszcze lepsza od poprzedniej.

Ogromnym minusem Ukrytej łowczyni jest jej przewidywalność. Historia przedstawiona w drugim tomie opierała się na próbach schwytania tajemniczej Anushki, wiedźmy, która rzuciła klątwę na trolle i znalazła sposób na zachowanie nieśmiertelności, dzięki czemu te istoty zostały zamknięte pod górą przez ponad pięć stuleci. Teoretycznie cała zagadka zostaje rozwiązana na ostatnich pięćdziesięciu stronach, w praktyce nie sądzę, by jakikolwiek czytelnik nie domyślił się tożsamości wielowiekowej czarownicy. Rozwiązanie było tak oczywiste i tak słabo zamaskowane, że czułam pewnego rodzaju niesmak, bo wiem, że Danielle L. Jensen potrafi tworzyć zawiłe, szokujące w swojej szczegółowości intrygi, co pokazała po raz kolejny za pomocą postaci króla trolli, który jest po prostu geniuszem zła, mistrzem spisków oraz dalekosiężnych planów. Z jednej strony mamy narrację Cécil, zupełnie oczywisty wątek odarty z jakiejkolwiek tajemnicy, a z drugiej perspektywę Tristana i ogrom manipulacji oraz knucia, jakie ma miejsce w Trollus, gdzie nie można być niczego pewnym. Z jednej strony irytacja i rozczarowanie, z drugiej podziw i zaskoczenie. Da się jednak odczuć, że w tym tomie gra rozgrywa się o coraz wyższą stawkę i nieustannie towarzyszyło mi napięcie związane z kolejnymi wyborami bohaterów.

Ukryta łowczyni to według mnie udana, choć przewidywalna kontynuacja Porwanej pieśniarki. Nie jest ani o wiele lepsza, ani dużo gorsza – po prostu inna pod wieloma względami, lecz autorce udało się utrzymać niezwykły, baśniowy klimat, złowrogą aurę nieuchronności, magiczną, ale też brutalną walkę o władzę. Liczę na to, że w kolejnym tomie intrygujący wątek zdolności Cécil oraz elfów zostanie bardziej rozwinięty, bo czuję ogromny niedosyt, nasza główna bohaterka w końcu weźmie się w garść, a Danielle L. Jensen przestanie momentami zasypywać nas banałami i wtedy otrzymamy naprawdę ciekawe zakończenie trylogii.

★★★★★★

Trylogia Klątwy:
Porwana pieśniarka // Ukryta łowczyni // Waleczna czarownica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia