Czasami naprawdę trudno przyznać się do swojego uzależnienia. Jednak książkoholicy niczego nie żałują, a już tym bardziej swojej miłości do książek, chociaż reszta ludzkości ma nas za niestabilnych emocjonalnie nerdów. Po czym jednak poznać, że jest się książkoholikiem i nie da się już z tego wycofać, bo wpadliśmy w sidła uzależnienia oraz ostatecznie przepadliśmy?
Prawdopodobnie
całe twoje otoczenie uważa, że masz obsesję i potrzebujesz leczenia
psychiatrycznego, bo na zmianę wpadasz w furię oraz rozpacz podczas czytania
wyjątkowo intensywnej książki. Poza tym twoje zdrowie psychiczne faktycznie
jest cały czas narażone, bo autorzy robią wszystko, aby złamać twoje serce na
drobne kawałeczki i jeszcze je podeptać. Wielokrotnie groziłaś śmiercią
autorowi, co wydaje się być sprawiedliwe, bo on zabił twoją ulubioną postać, przez
co płakałaś pół nocy, ale reszta świata nigdy tego nie zrozumie, podobnie jak
nie zrozumie tego, że wysłałaś listy z pogróżkami do wydawnictw, które
przestały wydawać twoje ulubione serie *wymowny kaszel*. Czasami przypominasz Smigola, bo książki to twój największy skarb i trudno przewidzieć, jak się zachowasz w sytuacji, w której ktoś zagnie róg pożyczonej od ciebie książki. Czujesz irracjonalną złość za każdym razem, gdy musisz odłożyć książkę na bok, aby zająć się prawdziwymi sprawami z tego świata. Co noc przed zaśnięciem układasz w głowie fanficki związane z aktualnie czytaną przez ciebie książką, udając jedną z bohaterek i bawiąc się przy tym lepiej, niż przy niejednym filmie. Wiesz, że chłopcy w książkach są po prostu lepsi i nie możesz nic poradzić na to, że jesteś w nich beznadziejnie zakochana, przez co zostaniesz starą panną z całą listą swoich fikcyjnych mężów. Jak dla mnie to lepsze od bycia starą panną z pięćdziesiątką kotów, ale to subiektywna opinia. Nigdy nie masz nic do czytania i odczuwasz straszliwe wyrzuty sumienia, gdy odkładasz na półkę niedoczytaną książkę, nawet gdy jest naprawdę kiepska. Inni mogą sobie odliczać czas do weekendu lub wakacji, ale ty odliczasz kolejne dni do wydania książki ulubionego autora. Skończenie książki, którą bardzo polubiłaś, jest nawet gorsze od świadomości, że w domu skończyła się czekolada i zostawia cię to z takim kacem, że przez kilka kolejnych dni nie możesz się pozbierać i nie chce ci się żyć. Nie potrafisz przejść obojętnie koło księgarni, nawet kiedy twój portfel jest bardziej wysuszony niż Sahara i trzeba cię odciągać siłą. Jeszcze tylko jeden rozdział to twoje ulubione słodkie kłamstewko, a rodzice w kółko każą ci odłożyć książkę, wyjść z pokoju i spotkać się z prawdziwymi ludźmi. Przeczytanie dobrej książki i wypicie herbaty to twoja najlepsza recepta na szczęście. Kiedy masz wybrać jedną ulubioną książkę, dostajesz drgawek, a cały tydzień bez przeczytania choćby jednego rozdziału wpędza cię w depresję.
Brzmi znajomo? Gratuluję, jesteś książkoholiczką i całe społeczeństwo uznaje cię za nieprzystosowaną do życia istotę. Na szczęście masz książki, które cię rozumieją. I innych książkoholików, ale na nich za bardzo bym nie liczyła, bo poza ekscytowaniem się nowościami oraz wymianą uwag są kompletnie odrealnieni ;)
Oto moja rozbudowana definicja książkoholizmu. Dajcie znać, czy dodalibyście coś jeszcze to objawów i od jak dawna uważacie się za książkoholików. Mam nadzieję, że artykuł Wam się podobał, bo otwiera on pierwszy z cykli, które będą regularnie pojawiać się na blogu - na początku będzie od wyraźnie dotyczył książek, a ja będę zastanawiała się w swój własny sposób nad irytującymi głównymi bohaterkami, książkowymi modami czy miłosnymi trójkątami. Zobaczymy, co będzie się z tym dalej działo, ale liczę, że przypadnie Wam on do gustu. A już w poniedziałek recenzja Zabójczyni z naszą ukochaną Celaeną Sordothien. Do usłyszenia!
Brzmi znajomo? Gratuluję, jesteś książkoholiczką i całe społeczeństwo uznaje cię za nieprzystosowaną do życia istotę. Na szczęście masz książki, które cię rozumieją. I innych książkoholików, ale na nich za bardzo bym nie liczyła, bo poza ekscytowaniem się nowościami oraz wymianą uwag są kompletnie odrealnieni ;)
Oto moja rozbudowana definicja książkoholizmu. Dajcie znać, czy dodalibyście coś jeszcze to objawów i od jak dawna uważacie się za książkoholików. Mam nadzieję, że artykuł Wam się podobał, bo otwiera on pierwszy z cykli, które będą regularnie pojawiać się na blogu - na początku będzie od wyraźnie dotyczył książek, a ja będę zastanawiała się w swój własny sposób nad irytującymi głównymi bohaterkami, książkowymi modami czy miłosnymi trójkątami. Zobaczymy, co będzie się z tym dalej działo, ale liczę, że przypadnie Wam on do gustu. A już w poniedziałek recenzja Zabójczyni z naszą ukochaną Celaeną Sordothien. Do usłyszenia!
Jaki świetny post <3 Uwielbiam takie czytać :3
OdpowiedzUsuńCo do objawów- nie mam czego dodawać bo wszystko już wypisałaś! No, może bym jeszcze dodała obsesyjne dobieranie odpowiedniej zakładki =D
Pozdrawiam i mocno ściskam <3
http://my-life-in-bookland.blogspot.com/
Masz absolutną rację! Swoją drogą sądziłam, że tylko ja obsesyjnie dobieram odpowiednie zakładki. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że ty również to robisz <3
UsuńCzyli cierpię na książkoholizm... i jestem z tego dumna!
OdpowiedzUsuńSzczególnie zgadzam się z tymi fanfickami, choć nie do końca z pojęciem, że fikcyjni mężowie są lepsi , haha *.*
Jestem nałogową wymyślaczką fanficków przed zaśnięciem i jestem z tego faktu ogromnie dumna. Kim ja to już nie byłam... :)
UsuńNo cóż, ja na razie pozostaję przy swoich fikcyjnych mężach, ale dobrze słyszeć, że jest jakaś szansa na zdobycie prawdziwego xD
Nie wiem, czy jest szansa, ale jakieś 49% z pewnością :D
UsuńOjej, chyba właśnie przeczytałam o sobie! Choć ja to tam nie mam nic przeciwko, by poza tysiącem nierealnych mężów mieć również garstkę kotów - z kim innym, jak nie kotem na kolanach, czyta się najlepiej? ;)
OdpowiedzUsuńmedycy nie gęsi
Fajny post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://miedzy--stronami.blogspot.com/
Haha tak czytam i czytam tego posta i raka myśl mnie naszła "Gdzie ona jest? Od jak dawna mnie obserwuje? Czemu napisała o mnie na swoim blogu?" xD
OdpowiedzUsuńhttp://zaczarowana-me.blogspot.com/?m=1
Jestem mistrzem stalkingu *złowieszczy śmiech*
UsuńOd dziesięciu lat jestem zdiagnozowana ksiazkoholiczka i dobrze mi z tym <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tego się nie da wyleczyć, bo mi z tym uzależnieniem dobrze :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
Dodałabym jeszcze do tego coś więcej o nieograniczonym kupowaniu książek. Na półkach czekają dziesiątki nieprzeczytanych powieści, ale odczuwasz przymus, by przygarnąć kolejne. Ty nie kupujesz książek, ty je adoptujesz i wiesz, że nigdzie im nie będzie lepiej, niż u ciebie. Niezliczone ich ilości otaczają cię wszędzie i żałujesz, że do zakupów nie dodają regałów w gratisie. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytana-dolina.blogspot.com/
Dziwne może, ale mało która z wymienionych przez Ciebie cech mnie tyczy. Może jedynie nie lubie odkładać ksiązki przeczytanej w połowie - bo skoro się zabrałam, to myślę, że powinnam skończyć. I do czytania zwykle coś mam, w razie nudy. Ale na przykład, od lat już w żadnym książkowym bohaterze się nie "podkochuje", śmierć bohatera zaboleć potrafi, ale umiem też ją docenić, a jakoś mi się nie zdarzyło wydawnictwu grozi ;P Nie wiem, czy książkocholikiem bym się nazwała - uwielbiam je, kocham pisać, ale umiem się też na parę miesięcy na nie obrazić i po żadną nie sięgnąć XD
OdpowiedzUsuńhttp://drewniany-most.blogspot.com/
Świetny wpis! Och, zdecydowanie jestem książkoholiczką i wcale mi to nie przeszkadza... Ten stan jest cudowny. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Dowiedziałam się w końcu jaką mam minę, gdy ktoś oddaje mi, choć delikatnie zabrudzoną książkę!
OdpowiedzUsuńNo cóż, zawsze tęsknie przypatruje się wystawom w księgarniach, nic na to nie poradzę... Zazwyczaj tak się to kończy, że mój portfel piszczy i opiera się jak może, a ja go brutalnie uciszam. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńIch perspektywy
nie uważam się za książkoholiczkę - potrafię przeżyć kilka dni bez czytania, ale nie zmienia to faktu, iż ta czynność sprawia mi wiele przyjemności. wiele z przytoczonych przez Ciebie argumentów do mnie pasuje, jednak nie wszystkie. nigdy nie chciałam zabijać autora za to, że on zabił jakiegoś bohatera, ale za to też odliczam dni do wyczekanych premier, wymyślam w głowie FF i dostaję ataku, gdy ktoś oddaje mi zniszczoną książkę. ;)
OdpowiedzUsuńmam kilka pasji, więc może dlatego nie potrafię w pełni oddać się książkom.. :(
Pozdrawiam, Antosia :)
Antosia czyta blogspot.com
Właśnie! :)
OdpowiedzUsuńostatnio uznałam, że zaszło to trochę za daleko, gdy zdenerwował mnie fakt niewłaściwego odłożenia mojej książki przez mamę ;d
Odwiedziłam już dużo blogów książkowych, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Ten post aż mi się skojarzył z Fangirli byciem typowym książkowym nerdem. Ja do tego jeszcze bym dodała wściekłość gdy zachwycasz się książką, a potem zaczynają zachwycać się nią WSZYSCY przez co historia traci swój prawdziwy sens, a autor kolejne części pisze tylko ze względu na kasę, a nie dla swoich prawdziwych fanów.
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać częściej i dodaje do obserwowanych. Pozdrawiam :)
http://czytadelnia-joan.blogspot.com
Oczywiście, że jestem książkoholiczką, a nałóg objawia się u mnie jeszcze poprzez gromadzenie ogromnych ilości książek. Nieważne, że nie mam już miejsca, nieważne, że nie mam pieniędzy, nowa książka musi być :D
OdpowiedzUsuńCześć! Wracam tutaj ponownie, lecz tym razem chciałam Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Tagu książkowego - szczegóły w linku. :) http://chaosmysli.blogspot.com/2015/09/kolejny-tag-ksiazkowy-tym-razem.html#more
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Tak, ja jestem książkoholiczką od urodzenia. Wszystkie objawy, jakie opisałaś pasują do mnie idealnie.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Doskonale opisałaś mnie - książkoholiczkę pierwszego stopnia. Interesujący cykl, będę czekać na następny wpis :)
OdpowiedzUsuńNie mam żadnych złudzeń.... jestem uzależniona :) I jestem z tego dumna :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post :)
O nie. Albo: o tak! :) Jestem uzależniona. Przynajmniej ciekawe i miłe uzależnienie. Książkoholikiem jestem prawie 3 lata. Boski post. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://pozeram-ksiazki-jak-ciasteczka.blogspot.com/
ŚWIETNY POST! :D Cóż .... chyba mogę nadać sobie miano książkoholika :D
OdpowiedzUsuńMoje serducho przeżyło już wiele przez bezlitosnych autorów i dziwię się, że jeszcze funkcjonuje :D Nie lubię, gdy przeszkadza mi się w czytaniu, szczególnie kiedy jestem w momencie, który spycha mnie w emocjonalną skrajność. No bo jak ktoś może kazać mi posprzątać po sobie w chwili, gdy moje serce właśnie łamie się na kawałki, a ja ledwo hamuję łzy i okrzyk bólu w mojej piersi? Mam ochotę wtedy krzyczeć z byle powodu na osobę, która śmiał mi przeszkodzić, a na ogól jestem łagodną osóbko :D O tak lista fikcyjnych mężów stale rośnie, ale koty też z chęcią przygarnę, będę miała do kogo się przytulić, gdy jeden z tych fikcyjnych mężulków złamie mi serducho :D
Jeszcze raz powtórzę - ŚWIETNY POST! I czekam na inne notki z tego cyklu :D
hahaha, świetny post! Jak wciągnę się czasami w jakaś książkę to zapominam wysiąść na odpowiednim przystanku z autobusu, albo idąc ulicą czytam i przez to potykam się o chodnik (albo o ludzi), bo po prostu nie jestem w stanie się oderwać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Doprawdy niesamowity wpis! Wychodzi na to, że jestem książkoholikiem w stu procentach, bo przejawiam wszystkie, bez wyjątku!, wymienione przez ciebie objawy. I nie zamierzam tego leczyć!
OdpowiedzUsuńmój brat powiedział, że zdanie sobie sprawy z uzależnienia to pierwsza droga do wyleczenia. szkoda tylko, że nie chcę się leczyć z książkoholizmu. bardzo mi się podoba twój artykuł, czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
http://wyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com/
Bardzo dobrze napisana definicja książkoholizmu :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście mam wielu znajomych książkoholików i nie jestem odosobniona w tym stanie nerwowego rozdrażnienia, którym częstują mnie autorzy książek :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ~Nataliaaa
http://happy1forever.blogspot.com/
Jak dla mnie to nie definicja tylko choroba, albo coś źle zrozumiałam. Napisałaś czystą prawdę! Wychodzi na to, że nie tylko ja siedzę nocami i obmyślam jak może skończyć się ta seria itp.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
http://pomysle-przemysle.blogspot.com/
W takim razie jestem książkoholiczką w najbardziej zaawansowanym stadium ;)
OdpowiedzUsuńHaha jaki fajny post :D
OdpowiedzUsuńJa jestem zarażona książkocholizmem od dzieciństwa :D Nigdy się nie wkurzałam jak autor zabił jakieś bohatera a szczególnie mojego ulubionego ale czasem się denerwuję jak jednak wszystko idzie nie tak jak myślałam,
Tak faceci w książkach są zbyt idealni nawet jak są źli uwielbiam ich. ♥
Pozdrawiam :**
http://kochamczytack.blogspot.com
Uwielbiam moment, kiedy znajomi wchodzą do mojego pokoju, patrzą na półki, potem na mnie i widzę, że sądzę, że oszalałam, ale przecież książek nigdy za wiele. :D Do tego mogę cały czas gadać o książkach, czasem nawet gdy ktoś mnie nie słucha, bo już mu temat zbrzydł, ale czasem trzeba się wygadać. ;) Pomysł na post świetny. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
PS. Zapraszam do siebie na konkurs z Fangirl. :)
Nie mam pojęcia dlaczego, ale we wpisie pojawiają mi się tylko obrazki. To już drugi blog, na którym tak się dzieje. Nie wiem, co jest tego przyczyną.
OdpowiedzUsuńHahahahha... Cudowny wpis :D Uświadomiłaś mi właśnie, jakie są moje największe dziwactwa :D Wnosząc po sobie dodałabym jeszcze, że dla książkoholika grzechem jest rozłożyć tak książkę, by zagiąć grzbiet. Na mojej biblioteczke książki stoją równo ustawione w jednej linii i są "dobrane" wysokością. Nie pożyczam ich, bo nigdy nie wiadomo, co się z nimi stanie. Dodatkowo każda jest owinięta folią spożywczą – to ostatnie dziwactwo, które ujawniło mi się przed wyjazdem na studia. Ludzie uważają mnie przez to za kretynkę, ale książki nie kurzą się i mam pewność, że nikomu nie będzie się chciało przedzierać przez folię, żeby wyciągnąć jakąś powieść, kiedy ja jestem poza domem. Na koniec dodam, że trochę spędziłam foljując moje zbiory :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
www.nalogowy-ksiazkoholik.blogspot.com
Cierpię na książkoholizm i to już tak na stałe. Mama się śmieje, że pokój niedługo stanie się biblioteką ;D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do TAGu: http://majkabloguje.blogspot.com/2015/09/oscarsbooktag.html :*
Świetnie czytało się ten post. Czyli nie jestem nienormalna, po prostu jestem książkoholikiem :D Chociaż przyznam, że jak czekolady mi zabraknie w domu to też się załamuję ! :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Wszystko się zgadza :D
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja cieszę się, że moje zachowanie jest takie jak opisałaś je w poście? Z tego co widzę w komentarzach nie! Nie jestem samotna w nałogu jakim jest książkocholizm :) Cudownie :3 Świetny Post :)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytan.blogspot.com/
Dokładnie. Już jestem przygotowana psychicznie na bycie starą panną :D
OdpowiedzUsuńhttp://wyspaksiazek96.blogspot.com/
To brzmi jak manifest Fangirl, który każda z nas powinna wydrukować i zostawiać wq różnych miejscach w mieście, by inni zrozumieli zjawisko książkoholizmu :)
OdpowiedzUsuńDobry tekst, ląduje w zestawieniu konkursowym, które opublikuję wkrótce. A wyniki konkursu dziś późnym wieczorem.
Tak. Większość objawów się zgadza. Jestem chora. Trudno. Taka "choroba" to chyba najlepsze co może nas spotkać podczas życia ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zapachstron.blogspot.com/