Cześć robaczki! Dzisiaj porozmawiamy o pewnym superbohaterze, który jedynie swoim urokiem osobistym mógłby pakować przestępców za kratki, wystarczyłoby, że ładnie by się uśmiechnął i zaczął rzucać nerdowskie komentarze. Jeśli mi nie wierzycie, w takim razie jesteście bardzo zacofani w dziedzinie seriali (tak, wiem, i kto to mówi?) i jeszcze nie zapoznaliście się z The Flash. Ale nic straconego, macie w końcu mnie i z chęcią przybliżę wam nieco produkcję o przygodach czerwonej smugi.
Pewnej burzowej nocy młody naukowiec, Barry Allen, pracujący dla Departamentu Policji w Central City zostaje porażony przez nadnaturalny piorun, który wytworzył się po wybuchu akceleratora cząsteczek. Chłopak zapada w śpiączkę na dziewięć miesięcy, a gdy się budzi, okazuje się, że Barry zyskał nową umiejętność – superszybkość. Postanawia jej użyć do walki z przestępcami, którzy w wyniku awarii akceleratora również uzyskali zaskakujące zdolności. W jego roli wybawiciela miasta wspierają go nowi, genialni przyjaciele: doktor Harrison Wells, Cisco Ramon oraz Caitlin Snow.
Pewnej burzowej nocy młody naukowiec, Barry Allen, pracujący dla Departamentu Policji w Central City zostaje porażony przez nadnaturalny piorun, który wytworzył się po wybuchu akceleratora cząsteczek. Chłopak zapada w śpiączkę na dziewięć miesięcy, a gdy się budzi, okazuje się, że Barry zyskał nową umiejętność – superszybkość. Postanawia jej użyć do walki z przestępcami, którzy w wyniku awarii akceleratora również uzyskali zaskakujące zdolności. W jego roli wybawiciela miasta wspierają go nowi, genialni przyjaciele: doktor Harrison Wells, Cisco Ramon oraz Caitlin Snow.
Zacznijmy od plusów serialu, bo ich jest mnóstwo! Po pierwsze, Barry. Po drugie, Barry Allen. Po trzecie, Flash będący Barry'm Allenem. Czy muszę dodawać coś więcej? Grant Gustin w tej roli zupełnie mnie kupił. Pomijając oczywistą oczywistość (czyli to, jak bardzo jest przystojny), Barry w jego wykonaniu jest po prostu genialny. Nie tylko uroczo nerdowski, trochę nieporadny, supersłodki i pełen optymizmu, ale także inteligentny, skłonny do poświęceń, trochę narwany oraz nieidealny. Bo tak, popełnia błędy, jednak za każdym razem wyciąga wnioski, bierze się w garść i zaskakuje nas czymś nowym. Barry to taki superbohater, z którym łatwo się identyfikować, bo z podobnymi wątpliwościami co on musimy mierzyć się na co dzień, a przy tym jest tak uroczy, że OMÓJBOŻEMOJESERCE.
W ogóle bohaterowie w The Flash zostali wykreowani w świetny sposób (może z wyjątkiem niezwykle irytującej Iris oraz Eddiego, pasowali do siebie ze względu na to, jak bardzo oboje mnie denerwowali swoim zachowaniem). Główny antagonista, którego imienia wam na razie nie zdradzę, choć nie jest to jakaś wielka niespodzianka, został wspaniale poprowadzony, bardzo rzadko się zdarza, by czarny charakter dostał aż tyle czasu antenowego i z reguły nie poznajemy dogłębnie jego motywów, ale serial pod tym względem stanął na wysokości zadania! Uwielbiałam dowiadywać się nowych rzeczy na temat naszego głównego złoczyńcy. A Caitlin oraz Cisco? Po prostu cud, miód i orzeszki! Nie stanowili jedynie wsparcia Flasha, przewijając się w tle niczym mdli pomagierzy, każde z nich jest indywidualnością, każdego z nich pragnie się dogłębnie poznać.
Ale choć bohaterowie sami w sobie są fantastyczni, to tak naprawdę kocha się ich za cudowne relacje. Nawet nie wiem, od czego powinnam zacząć, bo każda z nich jest unikatowa oraz rewelacyjna. Na pierwszy plan wybijają się jednak dwie więzi: między Barry'm a jego adopcyjnym ojcem oraz między chłopakiem a Harrisonem Wellsem, jego mentorem. W ogóle w całym serialu wątek rodzinny odgrywa ogromną rolę, ale uwielbiam oglądać na ekranie Joe oraz Barry'ego razem. Joe stara się wspierać Flasha w jego decyzjach, jednak jest również głosem rozsądku w grupie, nie pozwala Barry'emu zbłądzić i porzucić swoich początkowych celów. Cały team The Flash jest genialny, ale to doktor Wells z jego motywującymi gadkami i bezwzględnym spokojem geniusza zwraca na siebie całą uwagę. Rola mentora jest z natury trudna do zagrania, jednak Harrison jest cudownie niejednoznaczny, tajemniczy i nieustannie chce się go dalej poznawać.
Teraz czas na coś, co tygryski lubią najbardziej, czyli wątki romantyczne! Niestety, faworytem producentów wydaje się być więź między Barry'm a Iris, jego adopcyjną siostrą, w której jest zakochany od niepamiętnych czasów i strasznie ją idealizuje, a ja tej dwójki razem po prostu nie lubię. Zero chemii! Za to Barry oraz Caitlin? KOCHAM. Z pewnych względów nie byłoby im łatwo, jednak po prostu nie mogłam się nasycić ich wspólnymi scenami, piszczałam z radości jak prawdziwa fangirl, gdy dochodziło do nieco bardziej intensywnych epizodów. Oni po prostu do siebie pasują, są razem przeuroczy, a do tego to iskrzenie...
Znajdą się tutaj jeszcze jacyś shipperzy Snowbarry? <3 |
No dobrze, słodziłam już odnośnie bohaterów i łączących ich relacji, ale co z właściwą akcją serialu? Powiem wam szczerze, że jestem mocno rozdarta. Wszystkie odcinki są ze sobą zespojone za sprawą tajemnicy śmierci matki Barry'ego oraz naszego cudownego, głównego antagonisty, a ostatnio zaczęłam się skłaniać właśnie ku podobnej ciągłości. Z drugiej strony w każdym odcinku Flash ma inne zadanie – musi się zmierzyć z innym metaczłowiekiem, który sieje zamęt w Central City i to już nie do końca mi odpowiadało. Pewnie, na początku odkrywanie nowych, niezwykłych zdolności było świetnie, naprawdę się w to wciągnęłam, ale gdzieś w połowie sezonu zaczynałam odczuwać znużenie. Ogólny schemat odcinków był bardzo podobny: pojawia się nowy zbrodniarz wyposażony w nadludzkie moce, Barry idzie się z nim mierzyć, coś idzie nie tak, chłopak liże swoje rany, a potem wzmocniony przez wsparcie przyjaciół wraca i kopie tyłek przestępcy. W tym serialu jest mnóstwo akcji, jednak taka powtarzalność w pewnym momencie mogła się znudzić, chociaż zdarzały się wyjątki, jak choćby Captain Cold, którego postać uwielbiam. Zdarzały się również odcinki, podczas których siedziałam z szeroko otwartymi oczami i wpatrywałam się w ekran, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje (wszyscy, którzy oglądali, na pewno będą wiedzieć, o jaki dramatyczny odcinek mi chodzi).
Jeśli wciąż nie możecie się zdecydować – no popatrzcie na tego słodziaka, jak go tu nie oglądać? |
Ogólnie rzecz biorąc, The Flash jest serialem dobrym, choć spodziewałam się po nim nieco więcej. Na pewno jest przepełniony świetnym humorem, mnóstwem akcji, niesamowitymi efektami specjalnymi oraz niewiadomymi, na których rozwiązanie czeka się aż do samego końca jak na szpilkach. Z jednej strony bardzo mi się podobało, z drugiej w pewnym momencie cały sezon zaczął mi się dłużyć i straciłam trochę entuzjazmu. Jednak dla Barry'ego, team Flash, Snowbarry i szaleństwa, jakie pozostawił po sobie ostatni odcinek (co tam się działo, czysta epickość) na pewno będę dalej oglądać.
sezon 1 // sezon 2 // sezon 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.