Do zrobienia Tea Book Tag zostałam nominowana przez Silver Moon z bloga Fantastyczne książki. Wiecie kiedy? 28 stycznia 2016 roku. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że moje tempo odpowiadania na tagi jest wprost zabójcze xD Długo musieliście czekać na moje odpowiedzi, ale w końcu jestem i mam nadzieję, że nie jest tragicznie, bo od dawna nie publikowałam żadnej blogowej zabawy i mogłam odrobinę się zastać.
Czarna herbata, czyli mój ulubiony klasyk.
Niezmiennie moim ulubionym klasykiem pozostaje Zabić drozda Harper Lee, ale tyle razy wykorzystywałam już tę powieść w tagach, że nadszedł czas na coś nowego! Jedyną lekturą szkolną, którą polubiłam w liceum, była Zbrodnia i kara Fiodora Dostojowskiego i to właśnie tę powieść chciałabym dopasować do tej kategorii. Początki nie zapowiadały się zbyt różowo, bardzo trudno było mi przebrnąć przez pierwsze sto stron i nawet rozważałam porzucenie lektury, ale potem naprawdę się wciągnęłam w historię Raskolnikowa i szczerze polubiłam styl pisania Dostojowskiego, choć trochę mi to zajęło. Dlatego polecam wam z całego serca Zbrodnię i karę, a także rosyjską literaturę w ogóle!
Zielona herbata, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasnęłam.
Rzadko kiedy jakiejś książce udaje się mnie znużyć wystarczająco, bym przy niej zasnęła. Z biegiem czasu chyba zaczęłam wytwarzać w sobie jakąś odporność na nudne książki, a wszystko to przez moją beznadziejną zasadę, że każdą rozpoczętą powieść muszę doprowadzić do końca. Jednak jedną z książek, których czytanie było dla mnie męczarnią i nie mogłam przestać przy niej ziewać, były Wszechświaty Leonardo Patrignaniego. Pomysł z równoległymi wszechświatami był w porządku, jednak zawiłe próby tłumaczenia tego zjawiska poprzez naukowy żargon, wlekąca się akcja, mało interesujący bohaterowie... To wszystko sprawiło, że Wszechświaty były usypiającą lekturą i jestem prawie pewna, że w połowie zupełnie odpłynęłam (ale autor jest niezwykle przystojny xD.
Czerwona herbata pu-ehr, czyli książka, w której główni bohaterowie ciągle się przemieszczają.
Pierwszą historią, o której pomyślałam, była Na krawędzi nigdy J. A. Redmerski. Jest to jedna z pierwszych powieści New Adult, jakie przeczytałam i pamiętam, że byłam w niej mocno zakochana, a w dodatku strasznie zazdrościłam głównym bohaterom. Pewnego dnia Camryn po prostu porzuciła swoje dotychczasowe
życie i wsiadła w pierwszy lepszy autobus. Ruszyła w nieznane, zabierając ze sobą
jedynie pieniądze i telefon. Na trasie spotkała Andrew i razem z nim zaczęła
przemierzać Amerykę w samochodzie, nie martwiąc się konsekwencjami i nie
zastanawiając się, dokąd ich podróż zmierza. Po prostu jechali przed siebie,
odkrywając nowe, mało znane miejsca, a ja marzyłam o podobnej przygodzie!
Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.
Początkowo miałam do tej kategorii dopasować inną powieść, ale kiedy okazało się, że nawet niektórzy blogerzy(!) nie wiedzą, że w Polsce ukazały się już Płytkie groby Jennifer Donnelly, postanowiłam tutaj umieścić właśnie tę książkę, która według mnie jest jedną z najoryginalniejszych pozycji young adult, z jakimi się spotkałam. Kryminał retro z niezapomnianym klimatem, genialną, skomplikowaną intrygą i nietuzinkowymi bohaterami zdecydowanie zasługuje na większe zainteresowanie ze strony czytelników, ja sama jestem wprost zakochana w historii wykreowanej przez autorkę i od miesięcy żyję tym, co się wydarzyło w tej powieści. Jeżeli tylko będzie mieli taką okazję, koniecznie zabierzcie się za Płytkie groby, bo bez wątpienia się na nich nie zawiedziecie!
Biała herbata, czyli książka niezasłużenie popularna.
Tutaj mogłabym stworzyć całą listę książek, które są niezasłużenie popularne. Pewnie nie skończyłabym do wieczora ;) Ostatecznie postawiłam na bardzo dobrze znaną wszystkim autorkę i jej zekranizowaną powieść, czyli na Zostań jeśli kochasz Gayle Forman. Recenzje jej książek pojawiały się lawinowo na niemal każdym blogu, Zostań jeśli kochasz jest chyba najbardziej znaną i lubianą powieścią tej autorki, a dla mnie była ona zaledwie średnia. Chaotyczna, płaska, miejscami nudnawa. Zupełnie nie rozumiem fenomenu Gayle Forman, która niczym mnie nie zaskoczyła. Powieść czytało się naprawdę szybko, bo była krótka i napisana prostym językiem, jednak według mnie jest o wiele więcej lepszych książek, które zasłużyły na taki rozgłos. Choćby Płytkie groby, które mam zamiar wciskać wam teraz z uporem maniaka, bo jest genialna <3
Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła.
Taką powieścią jest Dwór cierni i róż Sary J. Maas. Początek był naprawdę spokojny, harmonijny i przyjemny, ale niewiele się działo. Powoli poznawaliśmy świat Fae, razem z Feyrą zadomawialiśmy się w Prythianie i, szczerze mówiąc, dość mocno dłużyła mi się ta część książki. Po prostu pierwsze rozdziały nie były zajmujące, nie przykuły mojej uwagi, momentami się nudziłam, bo od Sary J. Maas wymagam po prostu więcej niż od pozostałych autorów. Na szczęście okazało się, że to było trochę jak cisza przed burzą. Na mrożące krew w żyłach, zaskakujące zwroty akcji i szalone intrygi trzeba było długo poczekać, ale według mnie zdecydowanie warto. A już szczególnie warto sięgnąć po Dwór mgieł i furii, bo choć pierwszym tomem nie byłam do końca zachwycona, to drugi zawładnął moim umysłem, sercem i duszą. Prawdopodobnie na wieki. No i Rhysand!<333
Herbata ziołowa, czyli książka, którą czytano mi na dobranoc, gdy byłam mała.
Od zawsze lubiłam czytać, od małego byłam zakochana w różnych historiach czytanych mi na dobranoc, ale pamiętam, że w pewnym momencie przechodziłam fazę na książeczkę, którą kazałam sobie czytać na okrągło. Moja mama miała już dość tej historii, próbowała mnie namówić na inną, ale ja upierałam się właśni przy niej. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego aż tak zakochałam się w O diabełku, który odważył się śmiać, jednak ta historia miała ogromny wpływ na moje czytelnicze życie :) Aż mam ochotę ją sobie odświeżyć!
Herbata owocowa, czyli moja ulubiona lekka książka.
Każdy ma swoją definicję lekkiej książki, ale dla mnie wybitnie lekkim gatunkiem jest paranormal romance i zdecydowanie moim ulubieńcem pozostaje Ognisty pocałunek Jennifer L. Armentrout. Rozwodziłam się już nad tą pozycją w mojej pseudorecenzji, która była raczej pasmem zachwytów, w zestawieniu TOP 5: Guilty pleasures i TOP 5: Najlepsze książki 2016 roku, więc tym razem Wam tego oszczędzę i po prostu powiem, że z zupełnie niezrozumiałych dla mnie samej względów uwielbiam tę książkę. Jednak gdybym miała wskazać całą serię, pewnie postawiłabym jednak na cykl Lux tej autorki, bo nie oszukujmy się, relacja Kat i Daemona bije wszystkie pozostałe związki na głowę, o. Chociaż wybieranie między Daemonem a Rothem... Nie, to nie na moje siły! Po prostu Jennifer L. Armentrout jest mistrzynią lekkich książek i tyle :) Nawet jeśli pozostałe dwa tomy serii nie kupiły mnie tak jak Ognisty pocałunek, bez wątpienia warto zapoznać się z tą trylogią i dać się wchłonąć przez wir szalonych wydarzeń, buzującej adrenaliny i silnych emocji!
Ice tea, czyli książka, która zmroziła mi krew w żyłach.
Z reguły nie czytam przerażających książek, a gdy już jakaś wpadnie mi w ręce, okazuje się banalną, mało interesującą historią, jednak Becce Fitzpatrick i jej Black Ice udało się zmrozić mi krew w żyłach. Główna bohaterka książki utknęła w górach podczas zamieci śnieżnej, a jej śladem podąża psychopatyczny, seryjny morderca. Britt nie wie, komu może ufać i po raz pierwszy w życiu jest zdana tylko na siebie oraz swój instynkt przetrwania. Plastyczne opisy wspinaczki w ośnieżonych górach sprawiły, że poczułam zimne podmuchy wiatru na twarzy, a na języku topiące się płatki śniegu, za to wciągająca intryga na najwyższym poziomie sprawiła, że serce biło mi w niekontrolowanym rytmie. Kilka momentów było autentycznie przerażających i miałam dreszcze. A gdy już zrobiło się za zimno i potrzebowałam czegoś, żeby się rozgrzać – zawsze mogłam pogapić się na przystojniaka na okładce :)
To tyle na dzisiaj! Pewnie jestem jedną z ostatnich osób, które wykonują ten tag, ale rzadko kiedy jestem na czasie, zwłaszcza z blogowymi zabawami, i chyba zdążyliście się już do tego przyzwyczaić ;) Jestem ciekawa, jakie są Wasze typy, interesują mnie zwłaszcza książki, które czytano Wam na dobranoc, bo niewiele się o nich opowiada w blogosferze, a ja bardzo chętnie poznam historie, które między innymi ukształtowały Waszą miłość do książek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.