wtorek, 11 kwietnia 2017

Z mgły zrodzony, czyli banda wyrzutków obala tysiącletniego tyrana

Brandon Sanderson to autor, którego nazwisko znają chyba wszyscy fani literatury. Naprawdę trudno znaleźć osobę, która nie zachwycałaby się jego twórczością, a przynajmniej oryginalnymi pomysłami. Od dawna przekładałam zapoznanie się z jego chyba najpopularniejszą serią, Ostatnim Imperium, bo zawsze wyskoczyło coś pilniejszego, a objętość jego książek trochę odstraszała, bo chciałam poświęcić im maksimum uwagi, a do tego potrzebny był czas. W końcu skończyły mi się wymówki i głównie dzięki Judycie, którą serdecznie pozdrawiam, oraz jej zachwytom, zdecydowałam się nareszcie zapoznać ze Z mgły zrodzonym.

Przez tysiąc lat popiół zasypywał kraj, nie kwitły kwiaty. Przez tysiąc lat skaa wiedli niewolnicze życie w nędzy i strachu. Przez tysiąc lat Ostatni Imperator, "Skrawek Nieskończoności”, posiadając władzę absolutną, rządził i stosował terror, niezwyciężony jak bóg. A kiedy nadzieja została porzucona już tak dawno, że nie pozostały z niej nawet wspomnienia, pokryty bliznami pół-skaa ze złamanym sercem odkrywa ją na nowo w piekielnym więzieniu Ostatniego Imperatora. Tam poznaje moce Zrodzonego z Mgły. Znakomity złodziejaszek i urodzony przywódca, wykorzystuje swoje talenty w intrydze, która ma pozbawić tronu i władzy samego Ostatniego Imperatora.
Opis z LubimyCzytać

Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, od czego powinnam zacząć tę recenzję, bowiem historia stworzona przez Brandona Sandersona jest tak złożona, wielowarstwowa i dopracowana, że trudno mi znaleźć punkt zaczepienia, od którego mogłabym wyjść. Jest to jednak powieść high fantasy, a więc kreacja świata odgrywa tutaj ogromną rolę i to właśnie od niej spróbuję zacząć, choć czeka mnie trudne zadanie, bo ta książka posiada tak bogaty, a jednocześnie spójny obraz rzeczywistości, że wciąż pozostaję pod ogromnym wrażeniem. Zostajemy wrzuceni w sam środek obcego świata, w którym na tronie zasiada nieśmiertelny tyran uznawany za boga, potomkowie jego najbliższych towarzyszy z wojny mającej miejsce ponad tysiąc lat temu są obdarzeni niesamowitymi zdolnościami, a ci, którzy wystąpili przeciwko niemu, noszą miano skaa i przez dziesięć wieków byli tak uciskani jako niewolnicy, że stracili swoją tożsamość. Z nieba zamiast deszczu spada popiół, za to co noc przerażająca mgła, w której czają się dziwne istoty, otula ogromne Ostatnie Imperium. A to ledwie ułamek tego, co można znaleźć w tej książce. Mogłoby się wydawać, że w tak złożonym świecie z historią sięgającą tysiąc lat wstecz trudno będzie się odnaleźć, ale co dziwne, w ogóle nie czułam się zagubiona. Z jednej strony byłam zasypywana ogromem nowych informacji, jednak z drugiej Brandon Sanderson zrobił to z takim wyczuciem, że nie miałam problemu z przyswojeniem sobie zasad panujących w wykreowanej przez niego rzeczywistości. Sam pomysł z połykaniem i spalaniem metali, gdzie każdy z nich daje Allomancie odmienne zdolności (np. nadludzko wyostrzone zmysły, niesamowitą siłę, manipulowanie uczuciami innych osób), uważam za wprost genialny i już za niego należą się autorowi wielkie brawa!

Względem bohaterów mam dość mieszane uczucia, bo choć widać ogromne zróżnicowanie w charakterach, pochodzeniu i zachowaniu to niespecjalnie się z nimi zżyłam. Główną bohaterką jest Vin, a tej dziewuchy wprost nie mogłam zdzierżyć! Przez całą książkę miotała się, nie potrafiła podjąć żadnej decyzji, z jednej strony będąc zahukaną istotką, a z drugiej pyskując i sprawiając swojemu mentorowi mnóstwo problemów. Vin strasznie mnie irytowała, choć w niektórych momentach nawet nie do końca wiem dlaczego. Jeżeli jednak chodzi o pozostałych bohaterów, jestem zachwycona. Nie tylko Kelsierem, który również odegrał ogromną rolę w fabule (wciąż nie mogę uwierzyć, że Sanderson w taki sposób zakończył jego wątek!), ale także postaciami drugoplanowymi. Żałuję, że tak rzadko pojawiali się na kartach książki, mimo to udało im się mnie dość szybko kupić. Breeze, Ham, Spook... wszyscy byli świetni. Kolejnym plusem są relacje łączące ich ze sobą, a także fakt, że Kelsiera oraz Vin nie łączy relacja romantyczna. Na początku są nauczycielem i uczennicą, potem stają się przyjaciółmi lub są wręcz jak ojciec i córka. Mimo całej mojej niechęci do dziewczyny, lubiłam obserwować jej interakcje z innymi członkami bandy.

Jednak choć Z mgły zrodzony ma bez wątpienia wiele zalet i okazał się być wspaniałą lekturą, nie jest to książka pozbawiona wad. W stylu pisania Brandona Sandersona nie ma nic charakterystycznego, uznałabym go jedynie za poprawny. Gdyby budowa świata i akcja niepozwalająca na zbyt długie zastanawianie się nad czymkolwiek poza kolejnymi, nieprzewidywalnymi wydarzeniami nie obroniły się same, byłabym o wiele bardziej niezadowolona z jego pisarskiego stylu. W dodatku sekwencje walki były według mnie napisane w mało zrozumiały sposób. Zaczynałam się gubić w tych wszystkich Pchnięciach, skokach i uderzeniach, słowa strasznie mieszały się ze sobą w tekście, poszczególne potyczki były przedstawione w nieprzejrzysty, niejasny sposób. Wkradał się do nich straszny chaos, lecz także monotonia z powodu powtarzalności w przebiegach walki, miałam wrażenie, jakbym w kółko czytała o jednym, tym samym starciu, tylko w różnych okolicznościach. Ale choć same opisy pojedynków niezbyt mnie przekonały, trzeba przyznać Sandersonowi, że potrafi świetnie stopniować napięcie i manipulować przebiegiem akcji, na zmianę zwalniając i przyspieszając. Nawet jeśli w fabule ostatecznie pojawia się duża powtarzalność – na zasadzie podejmujemy się niewykonalnego zadania, włamujemy się, dostajemy bęcki, próbujemy się pozbierać, morale upadają, ale potem zdrowiejemy i zaczynamy od nowa – to Z mgły zrodzony sprawił mi wiele frajdy, bo przy tej książce po prostu nie da się nudzić, cały czas coś się dzieje.  

Bardzo długo zabierałam się za Z mgły zrodzonego, jednak okazało się, że moje obawy były kompletnie nieuzasadnienie! Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona nie tylko świetną kreacją systemu magicznego i świata, ale także przejrzystością całej fabuły, która być może sama nie zachwyca nadmierną oryginalnością, lecz bez wątpienia wciąga i fascynuje. Już wiem, że na pewno zabiorę się za pozostałe książki Brandona Sandersona, bo choć nie będę wychwalać go pod niebiosa, jego nowatorskie pomysły przypadły mi do gustu i zastanawiam się, czym jeszcze jest w stanie mnie zaskoczyć.


Seria Ostatnie Imperium:
Z mgły zrodzony // Studnia Wstąpienia // Bohater Wieków // Stop prawa // Cienie tożsamości // Żałobne Opaski // Zagubiony metal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia