Kiedy zabierałam się za Płytkie groby, właściwie nic nie wiedziałam o tej książce – tylko tyle, że jest to kryminał retro i że główna bohaterka traci ojca. Według mnie to najlepszy sposób, żeby podejść do lektury tej powieści, bo zabiera nas ona w szaloną podróż z salonów nowojorskiej śmietanki do przestępczych cieni wielkiego miasta. Cieszę się, że postanowiłam dać szansę Płytkim grobom, bo zupełnie mnie oczarowały i zdecydowanie większa liczba osób powinna zapoznać się z tą książką!
Nowy Jork, XIX wiek. Przed piękną i bogatą Jo Monfort rysuje się świetlana przyszłość. Jednak jej plany unicestwia rodzinna tragedia: ojciec Jo ginie od przypadkowego postrzału. Czy jednak naprawdę był to wypadek? Dziewczyna ma wątpliwości.
Z pomocą Eddiego – młodego, niezwykle przystojnego reportera – Jo próbuje dociec prawdy. Im bliżej jest rozwiązania, tym więcej może stracić. Ale jest już za późno, by się wycofać. A życie bywa mroczniejsze, niż Jo Monfort, dziewczyna z dobrego domu, mogła sobie wyobrazić.
Opis z Lubimyczytać
Nawet nie wiecie, jak świetnie się bawiłam podczas czytania tej książki! Jest niezwykle ekscytująca i czyta się ją bardzo szybko, ale jest także pełna niespodzianek i tajemnic, które tylko się nawarstwiają wraz z zagłębianiem się w dopracowaną w najmniejszym szczególe fabułę. W Płytkich grobach występuje wiele wątków, które łączą się ze sobą w zupełnie niespodziewany sposób, więc nawet jeśli uda wam się odgadnąć rozwiązanie jednej z wielu zagadek, przed wami wciąż pozostaje wiele do odkrycia. Jennifer Donnelly w idealny sposób budowała napięcie w tej książce, wciągając nas w samo serce przestępczego światka Nowego Jorku. Co prawda początek był dość wolny i pierwsze sto stron było dla mnie zniechęcające, ale służyło to budowaniu atmosfery XIX-wiecznej śmietanki towarzyskiej, w której od kobiety wymagano jedynie dobrego zamążpójścia oraz rodzenia kolejnych dzieci. Początkowo wyglądało na to, że Płytkie groby będą dotyczyły jedynie tajemnicy morderstwa oraz życia w wyższych sferach, ale mniej więcej w połowie cała fabuła niezwykle się rozrosła, obierając nowy, fascynujący kierunek, którego zupełnie nie przewidziałam. Kiedy już wydawało mi się, że autorka wyciągnęła wszystkie asy z rękawa, zaskakiwała mnie kolejnym odkryciem. Co prawda mniej więcej byłam w stanie przewidzieć rozwiązanie głównej zagadki, spodziewałam się, kto stoi za wszystkimi morderstwami, ale autorce i tak należą się wielkie brawa za zbudowanie tak skomplikowanej intrygi.
Klimat panujący w tej książce jest zachwycający! Dosłownie czułam się tak, jakbym cofnęła się w czasie do 1890 roku, Jennifer Donnelly zadbała o każdy szczegół i z niezwykłą dbałością odwzorowała ten okres w swojej książce, pokazując zarówno jego zalety, jak i wady. Kobiety o randze społecznej Jo i jej majątku nie powinny zamartwiać swoich ślicznych główek czymś bardziej skomplikowanym niż w co się ubrać na następne przyjęcie. Nie powinny być uświadomione społecznie. Nie powinny martwić się czy nawet wiedzieć o niesprawiedliwości klasowej ani o warunkach, w jakich żyli najubożsi. Ciekawość, jaką przejawiała Jo w swoim zachowaniu, była uważana za niebezpieczną, bo mogła jej wręcz utrudnić dobre wyjście za mąż. Jestem jednak zupełnie urzeczona tą drugą, mroczną stroną Nowego Jorku, którą powoli odkrywaliśmy wraz z kolejnymi przygodami Josephine. Nie pamiętam, kiedy ostatnio aż tak wczułam się w atmosferę książki, to wszystko było wręcz namacalne i całą sobą chłonęłam to niezwykłe doświadczenie.
Uwielbiam bohaterów. Jennifer Donnelly udało się utrzymać doskonałą równowagę przy kreowaniu Jo. Ma silną wolę, jest ciekawska i charakterna, ale jednocześnie pasuje do swoich czasów i kręgu towarzyskiego, z jakiego się wywodzi. W dużej mierze pozostaje niewinna oraz nieuświadomiona, co powoli się zmienia wraz z kolejnymi wydarzeniami, których jest świadkiem. Powoli zaczyna rozumieć, jak ciasny do tej pory był jej świat i jak bardzo zakłamany. Obserwowanie rozwoju jej postaci było niesamowite, przeistoczyła się z rozdartej, zagubionej dziewczyny w młodą kobietę, która wie, czego pragnie i uparcie do tego dąży. W tym miejscu muszę również wspomnieć o pozostałych bohaterach, którzy od razu szturmem zdobyli moje serce. Młody reporter Eddie jest wprost czarujący, Oscar ze swoimi biologicznymi ciekawostkami na temat trupów jest rozkoszny, a Fay to czysta badass, z którą nikt nie chciałby zadzierać. W całej powieści widnieje szeroki przekrój postaci, ale wzajemna dynamika tej czwórki najbardziej mnie urzekła i wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad tym, jak ich relacje zostały poprowadzone.
Nie sądziłam, że Płytkie groby aż tak mi się spodobają, jednak niesamowity klimat Nowego Jorku końcówki XIX wieku, porywająca, skomplikowana intryga na wielką skalę oraz wspaniale wykreowani bohaterowie... Wszystkie te czynniki zupełnie mnie urzekły, składając się na wciągającą, zachwycającą powieść, o której ciężko będzie mi zapomnieć. Czytanie Płytkich grobów było dla mnie czystą przyjemnością i zapewniło mi cały wachlarz emocji, zupełnie zatraciłam się w tej historii, delektując się każdą stroną. To oryginalna, zaskakująca powieść, która sprawi, że będziecie siedzieć na krawędzi fotela, z rosnącym niepokojem oraz podziwem oczekując finału! Gorąco polecam!
★★★★★★★★☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.