Jak zapewne wiecie (albo i nie, chociaż dość często o tym wspominam) jestem ogromną fanką young adult sci-fi. Ja właściwie żyję dla historii toczących się w kosmosie i z uporem maniaka przeszukuję internety z nadzieją, że wpadnę na książkę, która będzie miała jakikolwiek związek z pozaziemskim środowiskiem. Na moje nieszczęście bardzo niewiele jest podobnych powieści, w dodatku rzadko kiedy okazują się perełkami. Właśnie dlatego tak bardzo ucieszyła mnie zapowiedź Fobosa, który wydawał się być czymś oryginalnym – nie dość, że akcja ma miejsce w kosmosie (właściwie to już by mi wystarczyło do szczęścia), to jeszcze dostajemy randkowe reality show! Czy byłam przekonana do tego pomysłu? Nie do końca, ale może z tego powodu Fobos początkowo wzbudzał we mnie taką ekscytację. A potem wszystko się posypało.
Léonor wygrała los na loterii – spośród milionów zgłoszeń to właśnie ona została wybrana do programu Genesis, pierwszego reality show w kosmosie. Sześć dziewcząt i sześciu chłopców zostało wybranych w ogólnoświatowym castingu, aby założyć pierwszą ludzką kolonię na Marsie. Będą mieli okazję bliżej się poznać i zdecydować, z kim spędzą swoją przyszłość na czerwonej planecie podczas sześciominutowych randek w Kuli Spotkań łączącej dwa oddzielne dla chłopców i dziewczyn skrzydła olbrzymiego statku Cupido. Léonor ma jednak zamiar rozegrać to show po swojemu, bo nie szuka miłości, a szansy na świeży start i lepsze życie.
Na początku zaznaczę, że jestem pod wrażeniem dopracowania książki pod względem technicznym całej misji. Autor musiał przeprowadzić szeroko zakrojony research, bo Fobos jest bogaty w nowinki technologiczne, szczegóły dotyczące podboju kosmosu czy nawet informacje dotyczące różnic kulturowych, każdy uczestnik pochodzi bowiem z innego państwa z różnych obszarów świata. Victor Dixen nie ograniczył się jedynie do wydarzeń mających miejsce na statku kosmicznym, tworząc podział na to, co się dzieje na planie, co oglądają widzowie, na kontrplan, a także na to, co dzieje się gdzieś poza kadrem, dając nam wgląd w różne części tego ogromnego przedsięwzięcia. Ten zabieg mógł wyjść książce na dobre, bo czytanie o sześciominutowych randkach i fochach Léonor z czasem stałoby się nużące, ale autor poszedł o krok dalej, właściwie na samym początku zdradzając główną intrygę programu Genesis. Po kilkudziesięciu stronach spalił całą historię, pod nos podsuwając nam dramatyczną informację, przez co nie czuło się tego napięcia i szoku, gdy będący pionkami uczestnicy programu zaczęli odkrywać prawdę o tym medialnym przedsięwzięciu. Od momentu, w którym Victor Dixen wszystko zdradził, wiedziałam, w jaką stronę pokieruje fabułą, więc zakończenie, które teoretycznie miało wstrząsnąć czytelnikiem, na mnie nie wywarło żadnego wrażenia.
Léonor wygrała los na loterii – spośród milionów zgłoszeń to właśnie ona została wybrana do programu Genesis, pierwszego reality show w kosmosie. Sześć dziewcząt i sześciu chłopców zostało wybranych w ogólnoświatowym castingu, aby założyć pierwszą ludzką kolonię na Marsie. Będą mieli okazję bliżej się poznać i zdecydować, z kim spędzą swoją przyszłość na czerwonej planecie podczas sześciominutowych randek w Kuli Spotkań łączącej dwa oddzielne dla chłopców i dziewczyn skrzydła olbrzymiego statku Cupido. Léonor ma jednak zamiar rozegrać to show po swojemu, bo nie szuka miłości, a szansy na świeży start i lepsze życie.
Na początku zaznaczę, że jestem pod wrażeniem dopracowania książki pod względem technicznym całej misji. Autor musiał przeprowadzić szeroko zakrojony research, bo Fobos jest bogaty w nowinki technologiczne, szczegóły dotyczące podboju kosmosu czy nawet informacje dotyczące różnic kulturowych, każdy uczestnik pochodzi bowiem z innego państwa z różnych obszarów świata. Victor Dixen nie ograniczył się jedynie do wydarzeń mających miejsce na statku kosmicznym, tworząc podział na to, co się dzieje na planie, co oglądają widzowie, na kontrplan, a także na to, co dzieje się gdzieś poza kadrem, dając nam wgląd w różne części tego ogromnego przedsięwzięcia. Ten zabieg mógł wyjść książce na dobre, bo czytanie o sześciominutowych randkach i fochach Léonor z czasem stałoby się nużące, ale autor poszedł o krok dalej, właściwie na samym początku zdradzając główną intrygę programu Genesis. Po kilkudziesięciu stronach spalił całą historię, pod nos podsuwając nam dramatyczną informację, przez co nie czuło się tego napięcia i szoku, gdy będący pionkami uczestnicy programu zaczęli odkrywać prawdę o tym medialnym przedsięwzięciu. Od momentu, w którym Victor Dixen wszystko zdradził, wiedziałam, w jaką stronę pokieruje fabułą, więc zakończenie, które teoretycznie miało wstrząsnąć czytelnikiem, na mnie nie wywarło żadnego wrażenia.
Pomijając to niefortunne rozłożenie fabuły, według mnie najsłabszym punktem całej książki pozostaje Léonor. Nawet nie wiecie, jak bardzo ta dziewczyna grała mi na nerwach! Była przedstawiana jako pewna siebie, zmysłowa dziewczyna, Niszczarka Wątpliwości, Leopardzica sprzeciwiająca się systemowi i grająca według własnych zasad, tymczasem żadna z tych cech nie została uzewnętrzniona w jej zachowaniu. Léonor przez większość czasu zachowywała się dziecinnie, wręcz głupio – wydawałoby się, że jej smutna historia powinna sprawić, że będzie dojrzała i zahartowana, tymczasem przez cały czas użalała się nad sobą, przypominając obrażone na cały świat, rozwydrzone dziecko. W dodatku jej nastroje ulegały gwałtownym zmianom, potrafiła w jednej chwili od napadu szału przejść do melancholii. Wydaje mi się, że trzecioosobowa narracja pozwalająca nabrać dystansu do przeżyć Léonor byłaby w stanie złagodzić nieco moje podejście do jej zachowania, ale w pierwszej osobie jej użalanie się nad sobą było trudne do przełknięcia. Gdzieś w połowie książki zyskała w moich oczach, by znowu stracić w końcówce. O innych bohaterach trudno się wypowiadać, bo Victor Dixen poświęcił im mało czasu, jedynie zarysowując ich sylwetki. Już te szkice wydawały się być intrygujące, ale niestety pozostali uczestnicy programu Genesis nie odegrali dużej roli w fabule. Mogę tylko liczyć, że w drugiej części Fobosa autor zdecyduje się bardziej rozbudować ich sylwetki, wykraczając poza patetyczne przemowy, które włożył w ich usta.
A największa zaleta Fobosa? Te kilkuminutowe randki w Kuli Spotkań czytało mi się z przyjemnością, bo chociaż będziemy się przed tym zapierać rękami i nogami, kochamy reality show w każdej formie, nawet tej książkowej. Jednak to spotkania Léonor i Marcusa były najlepsze. Poruszyły we mnie jakieś czułe struny, bo między tą dwójką iskrzyło. Takiego ognia i napięcia między dwójką bohaterów nie widziałam od bardzo dawna, ich wspólne sceny mogę policzyć na palcach jednej ręki i przez całą książkę tylko z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych, bo to był majstersztyk. Supeł ze zdenerwowania zaciskał mi się w żołądku, kiedy czytałam ich słowne starcia, Léonor i Marcus razem to ideał. Tak intensywnej, pełnej pasji i żaru więzi nie widziałam od dawna, całą sobą przeżywałam ich sześciominutowe randki, które trwały zdecydowanie za krótko. Jeśli mam Wam podać powód, dla którego warto sięgnąć po Fobosa, to właśnie dla tych scen, które sprawiały, że krew szybciej krążyła w żyłach.
Fobos to powieść specyficzna, bo o ile pomysł był bardzo dobry i miał ogromny potencjał, o tyle wykonanie jest słabe. Z jednej strony rozumiem, dlaczego Victor Dixen zdecydował się na takie rozłożenie fabuły, ale z drugiej w ten sposób ograbił czytelnika z całej frajdy powolnego łączenia fragmentów układanki w całość. Liczę jednak na to, że druga część będzie lepsza, bo im bardziej zagłębiałam się w powieść (co było trudne po niefortunnym początku), tym większe możliwości w niej dostrzegałam.
Fobos to powieść specyficzna, bo o ile pomysł był bardzo dobry i miał ogromny potencjał, o tyle wykonanie jest słabe. Z jednej strony rozumiem, dlaczego Victor Dixen zdecydował się na takie rozłożenie fabuły, ale z drugiej w ten sposób ograbił czytelnika z całej frajdy powolnego łączenia fragmentów układanki w całość. Liczę jednak na to, że druga część będzie lepsza, bo im bardziej zagłębiałam się w powieść (co było trudne po niefortunnym początku), tym większe możliwości w niej dostrzegałam.
★★★★★☆☆☆☆☆
Marcus: Kochać to nie znaczy akceptować wszystko bez pytań i wątpliwości. Kochać to walczyć o to, co uważamy za najlepsze dla tego, kogo kochamy... nawet jeśli ta osoba o tym nie wie. Miłość, którą ci ofiaruję, Léonor, to walka. Ta, którą ofiaruje Mozart, to kapitulacja.
Za możliwość przeczytania Fobosa serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte/Moondrive!
Już któraś osoba z kolei pisze, że pomysł dobry wykonanie słabe...
OdpowiedzUsuńJednak akcja dzieje się w kosmosie, a to zawsze mnie przyciąga.
Pozdrawiam
Jadwiga z Zajęczej Nory
Pewnie dam jej szansę, ale to jeszcze nie jej czas :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest na mojej liście książek do przeczytania i na pewno po nią sięgnę, bo chcę sobie wyrobić własną opinię o tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię z całego serduszka i zapraszam do mnie na 'Książkowe Nawyki Tag - Special na 5000 wyświetleń! GOŚĆ SPECJALNY!' :)
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
Za dzieciaka uwielbiałam oglądać reality show, teraz prawie wcale bo nie mam czasu na telewizor.
OdpowiedzUsuńJestem mało wymagająca, więc pewnie spodoba mi się Fobos, nie ważne jak słabo wykonana jest książka, więc pewnie szybko sobie zakupię książkę :)
+ kosmos. Kto nie uwielbia kosmosu? :D
Pozdrawiam, Joy :*
http://przez-zycie-z-ksiazkami.blogspot.com/
A u mnie również recenzja tej książki :)
OdpowiedzUsuńKurczę ostatnio tyle o tej książce, że mam wrażenie jakby mnie prześladowała :D Właściwie nie mam jej w planach, ale chyba w końcu zmienię zdanie ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam tą książkę, ale poczekam aż będzie w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńSięgnę po nią, bo jestem ciekawa, ale szkoda, że tobie nie przypadła tak bardzo do gustu:((
OdpowiedzUsuńKosmos i reality show razem? To zdecydowanie nie połączenie dla mnie. Jakoś nie przepadam za książkami, których akcja dzieje się w kosmosie. A reality show to już totalnie nie moja bajka. Ale choć po "Fobosa" nie sięgnę, za to z przyjemnością przeczytałam Twoją recenzję :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Wszędzie Fobos, aczkolwiek ja jakoś... nie czuje się całkowicie zainteresowana, nie przyciąga mnie ona do siebie. Ale kiedyś, może...
OdpowiedzUsuńNiejednokrotnie spotykam się ze zdaniem, że "Fobos" posiada niesamowity pomysł i dopracowanie go co do najmniejszych szczegółów, ale wykonanie pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Co prawda masz rację, kochamy reality show pod każdą postacią i sama czuję się zaintrygowana przez ideę sześciominutowych randek, ale irytująca główna bohaterka chyba doprowadziłaby mnie do szału. Nic tak nie denerwuje mnie w książkach, jak niedopracowane postacie! Sama nie wiem, czy warto po tę powieść sięgać, cóż, może kiedyś podejmę jakąś decyzję. Świetna recenzja, jak zwykle jestem pod ogromnym wrażeniem!!! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na recenzję "Dworu cierni i róż"! pattbooks.blogspot.com
Teraz już jestem pewna, że ,,Fobos'' to nie lektura dla mnie. Nie lubię akcji dziejącej się w kosmosie, nowinki techniczne mogłyby mnie zanudzić, niewykorzystany potencjał sprawia, że ogarnia mnie frustracja, a irytujących bohaterek mam po dziurki w nosie. No i jeszcze te całe reality show. Kompletnie nie moja bajka, szkoda mi portfela, który już teraz świeci pustkami.
OdpowiedzUsuńhttp://wielopasja.blogspot.com/
Myślałam, że bardziej się Tobie spodoba :o
OdpowiedzUsuńMimo, że bohaterka jest irytująca (a takich postaci nie lubię..), to chyba tę książkę przeczytam :)
Pozdrawiam cieplutko ♥
Nominowałam Cię: http://biblioteczkapati.blogspot.com/2016/07/ksiazki-bez-ktorych-nie-byoby-wakacji.html
O tej książce ostatnio jest bardzo głośno, ale mnie jakoś mocno do niej nie ciągnie ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Tobie ta powieść nie przypadła do gustu, bo już od pewnego czasu miałam na nią oko :( Bardzo zaciekawił mnie pomysł na fabułę, ale ciągle słyszę, że wykonanie jest słabe. W sumie im więcej czytam opinii dotyczących "Fobosa", tym mniejszą mam na niego ochotę :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Kasia z bloga KsiążkoholizmPostępujący
Słyszałam całkiem sporo o tej książce - miała bardzo dobrą reklamę.
OdpowiedzUsuńAle jakoś mnie nie przekonała do siebie... dlatego sobie odpuściłam.
Szczerze przyznam, że i mnie fabuła bardzo zainteresowała. Książka wydawała się ciekawa i warta uwagi, chociaż widzę, że "wydawała się" to najlepsze sformułowanie. I szkoda, że znów czegoś zabrakło, nie udało się dopracować całości do perfekcji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Dwa razy skusiłam się na powieść, której akcja rozgrywa się w kosmosie i pierwsza z nich nie przypadła mi do gustu, a drugą określiłabym maksymalnie jako okej, choć w jednym zdecydowanie masz rację - wszyscy w głębi duszy kochamy reality show :D. Mam średnią ochotę na tę książkę, ale z drugiej strony jest to pewnego rodzaju nowa tematyka (przynajmniej ja wcześniej rzadko po nią sięgałam) i jestem ciekawa, jak mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie ciągnie mnie do tej powieści i widzę, że niewiele stracę, jeśli nie sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńKosmos to niestety nie moja bajka, więc nie sięgnę po tę pozycję. Może zacznę swoją pozaziemską przygodę z "Marsjaninem", ale raczej nie z "Fobosem", niestety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, świetna recenzja! :D
Z książkami przy kawie
Ja też uwielbiam książki z kosmosem w tle :) O "Fobos" słyszałam różne opinie i ciągle nie wiem czy powinnam tę książkę przeczytać czy nie, tym bardziej, że główna bohaterka jest irytująca :/
OdpowiedzUsuńMi z kolei pomysł na fabułę kompletnie nie przypadł do gustu, dlatego początkowo zastanawiałem się, czy w ogóle sięgać po Fobos. Po lekturze muszę przyznać, że niepotrzebnie się obawiałem. Otrzymałem przyjemną, niezobowiązującą powieść z ciekawą intrygą. Z pewnością nie jest to literatura wybitna, jednak jako przerywnik od czegoś cięższego sprawdza się doskonale :)
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę przeczytać tę książkę, chociaż podchodziłam do niej dość sceptycznie. Na szczęście dzięki Twojej recenzji wiem, że to byłby stracony czas :( Kosmos nie zawsze oznacza Gwiezdne Wojny...
OdpowiedzUsuńhttp://tamczytam.blogspot.com
Książkę mam w planach i miałam co do niej duże oczekiwania, jednakże widzę, że chyba będę musiała nieco zniżyć moją poprzeczkę :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Jeśli lubisz książki young adult sci-fi, polecam ci gorąco serię Lux Jennifer L. Armentrout. Naprawdę wspaniała, warta zakupu i przeczytania ;)Na moim blogu jakbyś chciała przeczytać znajdziesz jej recenzje- byłoby mi bardzo miło, gdybyś weszła i zobaczyła :)
OdpowiedzUsuńAmelia z ksiazkoblogg.blogspot.com
Też bardzo lubię książki science fiction, gdzie akcja toczy się w kosmosie :) jednak już po samym opisie "Fobos" nie przekonał mnie do siebie. Może kiedyś ostatecznie się na niego zdecyduje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alice z https://ourbooksourlive.blogspot.com