Zanim się pojawiłeś to książka, którą przeczytał chyba niemal każdy miłujący literaturę osobnik w ostatnim czasie. Widziałam tę okładkę dosłownie wszędzie (nie, żeby jakoś mi to przeszkadzało – w końcu Sama Claflina nigdy za wiele), a po oglądnięciu filmowego zwiastuna łzy stanęły mi w oczach, więc siłą rzeczy czułam potrzebę, by zapoznać się z powieścią Jojo Moyes, która zauroczyła niemal wszystkich blogerów.
Dwudziestosześcioletnia Louisa Clarke o ekscentrycznym guście, jeśli chodzi o ubrania, straciła pracę w ukochanej kawiarni Bułka z Masłem. W jej niewielkim miasteczku nie ma zbyt wielu możliwości, więc kiedy dostaje szansę podjęcia zawodu opiekunki niepełnosprawnego mężczyzny, postanawia zaryzykować, mimo że nie ma żadnego doświadczenia z paraliżem czterokończynowym. Will Traynor to człowiek, który na skutek wypadku motocyklowego stracił wszystko, w tym także chęci do życia. Kiedyś niezwykle aktywny i uzależniony od adrenaliny, teraz zależny od pomocy innych nie może znieść kolejnych dni spędzonych na wózku. Zgorzkniały swoją egzystencją jest gotowy na drastyczny krok mający na celu uwolnić go od cierpienia. Ale właśnie wtedy w jego życiu pojawia się wielobarwna Lou, która nie zdaje sobie sprawy ze swojego potencjału. Ta znajomość może wywrócić ich świat do góry nogami.
Wiem, że się powtarzam, ale... Naprawdę łatwo wzruszam się przy książkach czy filmach. Więc kiedy wszyscy mówili, że Zanim się pojawiłeś było emocjonalnie miażdżące i doprowadziło ich do szlochu, spodziewałam się tego samego. Ba!, przygotowałam sobie nawet chusteczki, które leżały koło mnie na łóżku i czekały na moje zalewanie się łzami. Jak już się pewnie domyślacie – nic z tego. Skończyłam czytać, a w mojej głowie pojawiło się pytanie: i to już? to tyle? Myślałam, że będę zachwycona Zanim się pojawiłeś, że lektura zakończy się dla mnie ogromnym kacem książkowym, z którego nie wydostanę się przez najbliższe dwa tygodnie. Tymczasem okazało się, że powieść Jojo Moyes jest dobra, ale nic poza tym. Nie zszokowała mnie, nie poruszyła, nie zmotywowała, nie zapadła mi specjalnie w pamięć, nie sprawiła, że przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo kocham literaturę. Owszem, była przyjemna i podczas czytania moje serce wypełniło się ciepłem, jednak nic ponadto.
Niewątpliwym plusem jest to, że Jojo Moyes z relacji głównych bohaterów nie zrobiła kolejnej ckliwej, łzawej historii miłosnej z optymistycznym zakończeniem, gdzie ptaszki ćwierkają, a jednorożce biegają po tęczowej ścieżce. Lou i Will powoli się docierali wraz z upływającym czasem, początkowo z trudem znosząc swoje towarzystwo, by przejść do niechętnej akceptacji, a następnie do bliskiej przyjaźni, która w coś więcej przerodziła się dopiero na sam koniec. Nie znajdziecie tutaj patetycznych, emocjonalnych wyznań, robienia maślanych oczu, niekończącego się wzdychania do nieosiągalnego wybranka – więź tworząca się między Louisą i Williamem była bardzo subtelna i opierała się na nieśpiesznej nauce siebie nawzajem oraz próbie dogłębnego zrozumienia. Zanim się pojawiłeś nie jest historią miłosną, jest powieścią, która pokazuje, jaki wpływ odpowiednie osoby potrafią mieć na nasze życie. Pod wpływem mężczyzny, który prowadził tak intensywne życie, Lou zaczyna dostrzegać, że jej istnienie było niepełne, pozbawione celu i ograniczone. Dzięki niemu otworzyła nie tylko oczy, ale także swoje serce na nowe doświadczenia. Zrozumiała, że chce czegoś więcej. Jednak nie tylko on w pewien sposób ją ukształtował, pomógł jej rozkwitnąć – ona również miała ogromny wpływ na jego zachowanie podczas tych kilku miesięcy, kiedy dla niego pracowała. Zanim się pojawiłeś to historia o rozwijaniu się, o pokonywaniu barier i o odkrywaniu siebie. O tym, że każdy skrywa w sobie potencjał i czasem należy opuścić swoją strefę komfortu, aby żyć dobrze. a nie tylko egzystować. Pod tym względem ta historia była niezwykle inspirująca.
Autorka w swojej powieści poruszyła bardzo kontrowersyjny temat, jakim jest podjęcie decyzji o eutanazji przez nieuleczalnie chorych. Jojo Moyes powstrzymała się jednak od oceny tego zjawiska, oddając głos bohaterom, a każdy z nich prezentował inną postawę wobec samobójstwa osoby chorej i cierpiącej. Jest potępienie, wyparcie i zaprzeczenie, ale pojawia się także akceptacja, zrozumienie i wybaczenie. Żadna z reakcji nie jest przesadnie podkreślona, żadna nie jest uznawana za najlepszą w tej sytuacji. Oprócz tego autorka pokazała także dobitnie, z jakimi trudnościami musi się mierzyć osoba niepełnosprawna. Często nie zastanawiamy się nad tym, jaką trudność dla poruszających się na wózkach mogą stanowić wysokie krawężniki czy brak odpowiedniego podjazdu. Gdy do tego dodamy zachowanie niektórych przechodniów na widok niepełnosprawnego, dostajemy szokujący obraz. Obserwowanie zmagań Willa ze światem zewnętrznym było czymś przykrym i pouczającym.
Zanim się pojawiłeś to ciepła, przyjemna powieść opowiadająca o walce z przeciwnościami losu i o relacji, która odmieniła nie tylko roztrzepaną Louisę, ale także zgorzkniałego Willa. Polubiłam bohaterów, którzy są z krwi i kości, doceniam także odwagę Jojo Moyes, która zdecydowała się poruszyć bardzo trudny temat, a przy tym uniknęła przedstawienia jednoznacznej oceny decyzji podjętej przez niepełnosprawnego mężczyznę. Udało jej się mnie rozbawić, zasmucić, a także wlać we mnie trochę nadziei. Mimo to nie uważam Zanim się pojawiłeś za jakiś fenomen wydawniczy, przebłysk czystego geniuszu. Powieść była przewidywalna i momentami nużąca, wbrew pozorom nie dała mi aż tyle do myślenia i nie sprawiła, że wylałam hektolitry łez. Może miałam za duże oczekiwania, a może Zanim się pojawiłeś jest po prostu przereklamowane – w każdym bądź razie dla mnie była to miła odskocznia, jednak nic więcej.
★★★★★★☆☆☆☆
Duologia Zanim się pojawiłeś:
Zanim się pojawiłeś // Kiedy odszedłeś
No i w końcu ktoś się ze mną zgadza! Dokładnie, jak napisałaś - miała sponiewierać, miała mnie zmusić do niekontrolowanego płaczu, a tu nic. Jedyne, co mi się naprawdę podobało, to ciekawe postacie i fajny styl pisania.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
BOOKBLOG
Dla mnie książka jest super, mega odlotowa!
OdpowiedzUsuńZakochałam się w bohaterach i w ich relacjach - a to dla mnie rzadkość!
Dlatego ja akurat polecam tę książkę wszystkim! I cieszę się, kiedy mówią mi, że bardzo im się podobała!
Mam w planach obie części, ponieważ Ostatni list od kochanka mnie zauroczył!
OdpowiedzUsuńNa początku byłam nawet zachwycona, jednak im więcej czasu mija od lektury - tym bardziej te emocje opadają. Ostatecznie bliżej mi do Twojej opinii niż bezbrzeżnych zachwytów. Będę ją miło wspominać, choć nie była żadnym literackim przełomem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Ja zdecydowanie miałam zbyt duże oczekiwania i zatrzymałam się na 100 stronie, po czym odłożyłam tę książkę. Jednak się nie poddam i przeczytam tę książkę kiedyś, ale jednak po angielsku, może wtedy będzie mi się przyjemniej czytać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Natalia z natalie-and-books.blogspot.com
Ja mam tą książkę, ale ni mogę się zabrać za jej czytanie i chyba na razie tego nie zrobię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię w całego serduszka i zapraszam do mnie na 'Poczuj Lato Book TAG'!
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
Mam tę książkę w planach, ale nie nastawiam się na jakieś arcydzieło, myślę, że będzie w miar dobra, ale nie zachwycająca, a Twoja opinia mnie w tym przekonaniu utwierdza, sprawdzę ją, gdy będę miała chwilę czasu na tego typu lekturę.
OdpowiedzUsuńChcę tą powieść przeczytać, ale nie czuję pośpiechu. Osobiście nigdy nie byłam fanka takich powieści o miłości, ale w tym roku trochę się otworzyłam na taki typ literatury. Czy sięgnę po " Zanim się pojawiłeś"? Tak, ale nie teraz, poczekam i ocenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
https://myszkarecenzuje.blogspot.com
Jakoś nie mogę się przekonać do sięgnięcia po tego typu książki. To nie mój gatunek. :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu się za nią zabrać! Kurcze blade strasznie mnie teraz wzięła ochota na tę książkę... Szkoda, że nie do końca trafiła w twój gust... a raczej szkoda, że sponiewierać miała, a nie sponiewierała. Doceniam odwagę autorki, że postanowiła wpleść kontrowersyjny temat do powieści, to jeszcze bardziej skłania mnie do wyrobienia sobie własnej opinii na temat tej książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
chocabooks :)
O widzisz, a mnie sponiewierała. ;) Spłakałam się jak dziecko, za to na filmie już było we łzy oszczędniej. A teraz tylko przymierzam się do zakupu drugiej części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mnie ta historia absolutnie urzekla i długo nie mogłam przestać o niej myśleć <3
OdpowiedzUsuńNie wszyscy, bo jeszcze nie przeczytałam i możliwe, że nie przeczytam, bo jakoś za bardzo mnie do niej nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńMam tę powieść jeszcze przed sobą, w dodatku będę czytać pierwszy raz po angielsku, więc trochę się boję. :D Ale już teraz wiem, co się wydarzy na końcu i boję się, że przez to nie będzie tego efektu zaskoczenia. Na książkach raczej nie płaczę, czasami ewentualnie oczy mi mokną (:D), ale raczej nie potrafię się zalewać łzami na książce (na filmie zresztą też nie). Więc się tego nie spodziewam. Ale wzruszyć czasem by mogło, od razu inaczej się odbiera... :P Zobaczymy, myślę, że zabiorę się za nią w najbliższym czasie. :)
OdpowiedzUsuńClarke na okładce jest urocza i...tyle w temacie ;D Wyciskaczom łez mówię stanowczo nie, zwłaszcza, jeśli są średniakami.
OdpowiedzUsuńdrewniany-most.blogspot.com
Pewnego dnia moja przyjaciółka przysłała mi link do zwiastuna i powiedziała, że koniecznie musimy na to iść do kina. Mamy trochę inny gust, więc podeszłam sceptycznie do propozycji, ale gdy obejrzałam zwiastun zostałam oczarowana. Niedługo później dowiedziałam się, że to ekranizacja. I gdy byłam w ośrodku zdrowia na pobieranie krwi, pielęgniarki rozmawiały ze sobą jaka to genialna książka. Po tym stwierdziłam, że po prostu MUSZĘ poznać tę historię. Los sprawił, że jedynym dostępnym filmem w kinie podczas wycieczki był właśnie ten. I wtedy się zawiodłam. W ogóle mnie nie poruszył, choć przyznaję, że jest inteligentny. Mój zapał do książki zmalał... Ale po tym całym wielkim szumie na pewno się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Książka ewidentnie zahacza o bardzo trudny temat i chociażby ze względu na to, chciałabym ją przeczytać. Jestem ciekawa, czy moja opinia będzie podobna. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńKolejna pozytywna opinia, a raczej pozytywnie-prawdziwa :) cieszę się, że zwróciłaś uwagę na słabsze strony powieści. "Zanim się pojawiłeś" przede mną :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
Ja konkretnie się wzruszałam przy lekturze i byłam przepełniona przeróżnymi emocjami. Szkoda, że Ciebie Zanim się pojawiłeś aż tak bardzo nie zachwyciło...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
W takim razie obawiam się, że i moje oczekiwania są za duże. Tyle się dobrego naczytałam o tej książce, że teraz spodziewam się naprawdę fenomenu gatunku literatury kobiecej :P Widocznie powinnam trochę obniżyć oczekiwania. W każdym razie po książkę na pewno chciałabym sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńTo okropne, jak dużo jest obecnie na rynku powieści rozdmuchanych do tego stopnia, że aż trudno to znieść. Mnie od tej pozycji odstrasza wręcz to rozreklamowanie. Jestem przekorna i, jak to zwykle w takim przypadku, na pewno nie wezmę tej książki do ręki, póki nie ucichnie szum wokół niej.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze już wszyscy czytali tą książkę tylko nie ja.
OdpowiedzUsuńMi ta książka bardzo się podobała. Nie było o spektakularne wow ale i tak wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Szczególnie doceniłam zakończenie inne niż wszystkie w romansach. Świetna recenzja bardzo przyjemnie się czytało, dogłębnie wyczerpałaś temat ale ani trochę mnie nie znudziłaś <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Nowy rozdział
Nie wiem czemu anie nie ciągnie mnie w ogóle do tej ksiązki. Nie jestem wstanie powiedzieć co, widziałam tytuł, nawet nie zagłębiałam w treść, czy nie sprawdzałam jak się czyta fragment książki. Tak po prostu nie...
OdpowiedzUsuńKsiążka jak dla mnie Perfekcyjna! :) Urzekł mnie każdy jej cal, natomiast druga część w ogóle do mnie nie przemówiła.
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Ja uwielbiam tę książkę i myślę, że za jakiś czas sięgnę po nią ponownie. Bardzo mocno zżyłam się z bohaterami i muszę przyznać, że przez tę historię wylałam naprawdę dużo łez :D
OdpowiedzUsuń