Nowy przywódca długo kurzył się na półce. Byłam zachwycona pierwszą częścią, niesamowitym światem, jaki stworzyła autorka, ale kiedy upolowałam Nowego przywódcę, było już wiadomo, że trzecia część nie zostanie wydana w Polsce. Byłam tak załamana tym faktem, że pozwoliłam książce przeleżeć ponad rok, może nawet i dłużej, aż stwierdziłam, że muszę się dowiedzieć, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, nawet jeśli później miałam mieć złamane serce z powodu niewydanego finału.
Układ sił ulega zmianie. El Capitan powoli tworzy armię, aby wystąpić przeciwko Kopule. Pressia wraz z Bradwellem usiłują rozgryźć tajemnice zawarte w Czarnej Skrzynce, które mogą przyczynić się do uratowania wielu istnień ludzkich, a wszystko nieustannie łączy się z pracą jej matki, Siódemką oraz Ellerym Willuksem. Podążając za wskazówkami, rusza w drogę tam, gdzie nie prowadzą żadne mapy. Willuks za to nie cofnie się przed niczym, by odzyskać syna i podstępem zmusza Partridge'a do powrotu pod Kopułę, gdzie chłopak będzie musiał zmierzyć się z największym dotychczas wyzwaniem. Jeśli Pressi i Partridge'owi się powiedzie - uratują świat, jeśli nie - ludzkość zapłaci przerażającą cenę.
Początek był trudny, ale nie dlatego, że Nową Ziemię czytałam dwa lata temu - wraz z posuwaniem się fabuły do przodu przypominałam sobie coraz więcej szczegółów z pierwszej części, co tylko świadczy o tym, jakie wrażenie musiała na mnie wywrzeć. Skakanie co rozdział z jednej narracji do drugiej i nieco wlekąca się akcja sprawiły, że wbicie się w historię i odnalezienie jej rytmu trochę mi zajęło, ale z kolejnymi stronami na nowo zakochiwałam się w trudnym, brutalnym, nieco mrocznym świecie przedstawionym przez Juliannę Baggott. Po przekroczeniu stu pięćdziesięciu stron, które szły mi dość opornie, zostałam na dobre wessana w fabułę Nowego przywódcy i z zapartym tchem śledziłam dalsze losy bohaterów.
Co zabawne, moje podejście do postaci uległo zmianie o sto osiemdziesiąt stopni po przeczytaniu Nowego przywódcy. O ile w pierwszej części nie przepadałam za Lydą, która nadal ma swoje słabsze momenty, i El Capitanem, o tyle w drugiej zyskali moją sympatię, zwłaszcza Cap tworzący nierozerwalną całość wraz z Helmudem. Powoli zaczyna on odkupywać swoje winy, uczy się postępować właściwie i odkrywa w sobie emocje, o których istnieniu wcześniej nie miał pojęcia. Nie stał się jednak cnotliwym harcerzykiem, nie zmienił się nagle we wspaniałego, oświeconego mężczyznę, ale stara się i chyba za te niedoskonałości, rysy na jego wizerunku, najbardziej go lubię. Za to postaci, które wcześniej darzyłam sympatią, straciły swój czar, zwłaszcza Pressia, która w tej części zachowuje się zbyt dziecinnie. Dalej podziwiam ją za hart ducha połączony z łagodnością, ale nie zmienia to faktu, że jej zachowanie, zwłaszcza w pierwszej połowie książki, było denerwujące. Partridge'a wciąż nie lubię i nie sądzę, bym kiedykolwiek miała się do niego przekonać, chociaż pod koniec zyskał nieco w moich oczach. Niezmiennie moim ulubionym bohaterem pozostaje Bradwell. Podoba mi się jego nieustępliwość w dążeniu do celu, inteligencja oraz zapał, a także wsparcie, jakie okazuje Pressii, którą stara się chronić podczas podejmowanych przez nią ryzykownych zadań.
Nowy przywódca skupia się tym razem na tajemnicach przeszłości związanych z Wybuchem i Willuksem. Ten wątek niesamowicie przypadł mi do gustu, nadawał książce tylko dodatkowego smaczku i sprawiał, że wierciłam się niespokojnie na łóżku, czekając na wstrząsające rozwiązanie. Trochę mi tego zabrakło, ale jak dla mnie dążenie do rozwiązania zagadki było wystarczającą nagrodą samą w sobie. Przez cały czas narastało we mnie bliżej nieokreślone uczucie związane z Nowym przywódcą, którego nie potrafię wytłumaczyć; było to coś w rodzaju zdenerwowania, które sprawiało, że każdą scenę przeżywałam równie mocno co bohaterowie, śledziłam ich wzloty i upadki, niejednokrotnie mając ciarki oraz gęsią skórkę. Po długiej przerwie obawiałam się, że Świat po Wybuchu nie wciągnie mnie tak bardzo jak za pierwszym razem, że lekturę odbiorę zupełnie inaczej i będę strasznie zawiedziona, ale okazało się, że niepotrzebnie się bałam. Julianna Baggott pisze w tak lekki i hipnotyzujący, że bezboleśnie odnalazłam się w jej książce nawet po dwóch latach.
Nowy przywódca to emocjonująca i porywająca książka, przy której ciężko się nudzić. Czyta się ją szybko i nie można się od niej oderwać, bo porusza do głębi, choć czasem uzmysławiałam sobie to dopiero w momencie, w którym musiałam odłożyć powieść na bok. Mimo to zakończenie nie było dla mnie satysfakcjonujące i najchętniej od razu sięgnęłabym po trzecią część, która niestety nie została wydana w Polsce. Zachęcam jednak Was wszystkich do zapoznania się z dwoma częściami trylogii Świat po Wybuchu, bo jest ona fenomenalna.
Początek był trudny, ale nie dlatego, że Nową Ziemię czytałam dwa lata temu - wraz z posuwaniem się fabuły do przodu przypominałam sobie coraz więcej szczegółów z pierwszej części, co tylko świadczy o tym, jakie wrażenie musiała na mnie wywrzeć. Skakanie co rozdział z jednej narracji do drugiej i nieco wlekąca się akcja sprawiły, że wbicie się w historię i odnalezienie jej rytmu trochę mi zajęło, ale z kolejnymi stronami na nowo zakochiwałam się w trudnym, brutalnym, nieco mrocznym świecie przedstawionym przez Juliannę Baggott. Po przekroczeniu stu pięćdziesięciu stron, które szły mi dość opornie, zostałam na dobre wessana w fabułę Nowego przywódcy i z zapartym tchem śledziłam dalsze losy bohaterów.
Co zabawne, moje podejście do postaci uległo zmianie o sto osiemdziesiąt stopni po przeczytaniu Nowego przywódcy. O ile w pierwszej części nie przepadałam za Lydą, która nadal ma swoje słabsze momenty, i El Capitanem, o tyle w drugiej zyskali moją sympatię, zwłaszcza Cap tworzący nierozerwalną całość wraz z Helmudem. Powoli zaczyna on odkupywać swoje winy, uczy się postępować właściwie i odkrywa w sobie emocje, o których istnieniu wcześniej nie miał pojęcia. Nie stał się jednak cnotliwym harcerzykiem, nie zmienił się nagle we wspaniałego, oświeconego mężczyznę, ale stara się i chyba za te niedoskonałości, rysy na jego wizerunku, najbardziej go lubię. Za to postaci, które wcześniej darzyłam sympatią, straciły swój czar, zwłaszcza Pressia, która w tej części zachowuje się zbyt dziecinnie. Dalej podziwiam ją za hart ducha połączony z łagodnością, ale nie zmienia to faktu, że jej zachowanie, zwłaszcza w pierwszej połowie książki, było denerwujące. Partridge'a wciąż nie lubię i nie sądzę, bym kiedykolwiek miała się do niego przekonać, chociaż pod koniec zyskał nieco w moich oczach. Niezmiennie moim ulubionym bohaterem pozostaje Bradwell. Podoba mi się jego nieustępliwość w dążeniu do celu, inteligencja oraz zapał, a także wsparcie, jakie okazuje Pressii, którą stara się chronić podczas podejmowanych przez nią ryzykownych zadań.
Nowy przywódca skupia się tym razem na tajemnicach przeszłości związanych z Wybuchem i Willuksem. Ten wątek niesamowicie przypadł mi do gustu, nadawał książce tylko dodatkowego smaczku i sprawiał, że wierciłam się niespokojnie na łóżku, czekając na wstrząsające rozwiązanie. Trochę mi tego zabrakło, ale jak dla mnie dążenie do rozwiązania zagadki było wystarczającą nagrodą samą w sobie. Przez cały czas narastało we mnie bliżej nieokreślone uczucie związane z Nowym przywódcą, którego nie potrafię wytłumaczyć; było to coś w rodzaju zdenerwowania, które sprawiało, że każdą scenę przeżywałam równie mocno co bohaterowie, śledziłam ich wzloty i upadki, niejednokrotnie mając ciarki oraz gęsią skórkę. Po długiej przerwie obawiałam się, że Świat po Wybuchu nie wciągnie mnie tak bardzo jak za pierwszym razem, że lekturę odbiorę zupełnie inaczej i będę strasznie zawiedziona, ale okazało się, że niepotrzebnie się bałam. Julianna Baggott pisze w tak lekki i hipnotyzujący, że bezboleśnie odnalazłam się w jej książce nawet po dwóch latach.
Nowy przywódca to emocjonująca i porywająca książka, przy której ciężko się nudzić. Czyta się ją szybko i nie można się od niej oderwać, bo porusza do głębi, choć czasem uzmysławiałam sobie to dopiero w momencie, w którym musiałam odłożyć powieść na bok. Mimo to zakończenie nie było dla mnie satysfakcjonujące i najchętniej od razu sięgnęłabym po trzecią część, która niestety nie została wydana w Polsce. Zachęcam jednak Was wszystkich do zapoznania się z dwoma częściami trylogii Świat po Wybuchu, bo jest ona fenomenalna.
8/10
Nie słyszałam o tej serii, ale skoro poleca ją moja blogerowa bliźniaczka to muszę sięgnąć - nawet jeśli ostatni tom nie został wydany - zawsze będę mogła przeczytać w oryginale :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :*
Charlotte z
In Bookland
To kolejna pozytywna opinia tej książki, jaką czytam. Chyba się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam obie części i jestem załamana, że ostania nie została i nie zostanie wydana w Polsce :( Bardzo polubiłam tę serię i do tej pory pamiętam jak zakończył się "Nowy przywódca" (zwłaszcza co zrobił Partrige)...
OdpowiedzUsuńBrzmi obiecująco ;D
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę w wolnej chwili ;D
Buziaki
http://coraciemnosci.blogspot.com/
Kurde, strasznie bym chciała sięgnąć po pierwszą część, ale bardzo nie lubię niedokończonych serii ._.
OdpowiedzUsuńAle jest możliwość, że kiedyś sięgnę :D Więc..dopisuję do listy ^^
to, że trzecia część nie zostanie wydana w Polsce możesz potraktować jako wyzwanie i przeczytać w oryginale :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być bardzo intrygująca. Zapisuję sobie tytuł, bo jeszcze o niej nie słyszałam, a coś mi się zdaję, że mogłaby mi się spodobać ;)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca książka:) zwłaszcza dlatego, że lubię wszystko co jest związane z post-apo:D
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bardzo zachęciła mnie do sięgnięcia po pierwszy tom, więc będę musiała wkrótce to zrobić ;)
OdpowiedzUsuńTo jedna z moich ulubionych młodzieżowych serii - naprawdę dojrzała, dobrze skonstruowana, o treści bardziej ambitnej niż romans nastolatków na dystopijnym tle. Obie części czytałam z wielką przyjemnością i na poważnie się wściekłam, gdy okazało się, że trzecia nie zostanie w Polsce wydana. Mam u siebie wersję angielską, liczę że w końcu dam radę się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuń