środa, 23 listopada 2016

Serial: The Royals – sezon 1

Do napisania recenzji serialu The Royals zabierałam się trochę jak pies do jeża. Cały czas wynajdywałam sobie coraz to nowe wymówki, byle tylko uniknąć opisywania swoich odczuć, a pierwszy sezon skończyłam oglądać około dwa miesiące temu i emocje powinny opaść na tyle, żebym była w stanie wydusić z siebie kilka merytorycznych uwag. Problem w tym, że The Royals jest takim serialem, na punkcie którego trudno wypowiadać się krytycznie, nawet jeśli ma wiele wad – zbyt łatwo przyszło mi stracić głowę dla zaskakującej, momentami absurdalnej fabuły i pełnokrwistych, choć schematycznych bohaterów. Jeśli już klasyfikujemy produkcje, to The Royals znalazłby się zdecydowanie w TOP 10 seriali guilty pleasures w historii. Teoretycznie wiem, że jest zły, ale w praktyce z wypiekami na twarzy jestem w stanie odtwarzać tylko kolejne odcinki i próbować jakoś się pozbierać, gdy kolejny wątek niespodziewanie wybuchnie nam w twarz.


Fabuła serialu jest dość prosta – mamy do czynienia z fikcyjną rodziną królewską osadzoną w czasach współczesnych. Bliźniaki Liam oraz Eleanor cieszą się z rozrywek dostępnych dla nich jako członków rodziny królewskiej, wiedząc, że to na barkach ich starszego brata spoczywa odpowiedzialność bycia następcą tronu Anglii. Kiedy jednak Robert umiera, rodzina pogrąża się w chaosie i żalu. Król Simon zastanawia się nad sensem dalszego istnienia monarchii, Liam musi przywyknąć do nowej, nieoczekiwanej roli, jednocześnie walcząc ze swoim zauroczeniem Ophelią, córką szefa ochrony pałacu. Jego autodestrukcyjna siostra, Eleanor, osiągnie dna, kiedy okaże się, że jej nowy ochroniarz jest oszustem. Natomiast królowa Helena będzie walczyła po trupach o utrzymanie rodziny królewskiej pod swoją kontrolą i zawrze sojusz ze spragnionym władzy Cyrusem, bratem Simona, by zachować ich sposób życia za wszelką cenę. 

Ten serial jest typowo rozrywkowy i nie wiem, czy znajdziecie obecnie na rynku lepszą produkcję do odstresowania po długim dniu. Akurat czegoś takiego potrzebowałam i może dlatego przepadłam po pierwszym odcinku, nie mogąc się oderwać od kolejnych. Skandal goni skandal, każdy odcinek obfituje w zaskakujące wydarzenia, zawiłe intrygi i nigdy nie wiadomo, czy ujawniona informacja jest prawdą czy kłamstwem. Kiedy wydawało mi się, że już rozgryzłam twórców i wiem, dokąd zmierza fabuła, zaskakiwali mnie zwrotem akcji o sto osiemdziesiąt stopni i zabawa zaczynała się od nowa. Zdarzały się odcinki, po których po prostu siedziałam, wgapiając się w monitor szeroko otworzonymi oczami z opadniętą do ziemi szczęką i zastanawiałam się, co za geniusz zła stoi za tym serialem, bo niektóre rewelacje były naprawdę szokujące. To, ile emocji dostarczyły mi niektóre odcinki, jest nieporównywalne z jakimkolwiek innym serialem. Siedziałam jak na szpilkach, tylko czekając, aż kolejna bomba ulegnie detonacji.


Jeśli chodzi o bohaterów, mogłabym na ich temat stworzyć oddzielny post, ale pewnie i tak nie wystarczyłoby mi miejsca, żeby zmieścić się z opisem i moimi przemyśleniami. Niby kreacje postaci są typowe, wręcz schematyczne – mamy królową a.k.a zimną sukę, mamy uwielbianego przez tłumy, pełnego współczucia i dobroci króla, mamy rozsądnego i nieskazitelnego niczym łza następcę tronu, mamy zagubionego księcia będącego nieodpowiedzialnym kobieciarzem i w końcu mamy zbuntowaną księżniczkę, której całe życie kręci się wokół szalonych imprez, mocnych narkotyków i durnych wyskoków – ale pod każdą maską znajduje się coś więcej. Na przestrzeni sezonu powoli poznajemy inne oblicze każdego z naszych bohaterów. Najmniej w tym przypadku przekonała mnie do siebie królowa Helena, ta jej ludzka strona ogromnie mnie nudziła, a aktor grający Liama pozostawał sztywny, jednak ogólnie zaliczam postaci na plus. Twórcom oraz aktorom udało się stworzyć taki rodzaj bohaterów, za których trzyma się kciuki niezależnie od tego, jak głupie decyzje podejmują; nie można pozostać obojętnym, po prostu nie da się nie zaangażować w ich losy.


The Royals uzależnia. W ten dziwny, zupełnie niezrozumiały sposób przedostaje się do naszego umysłu, zupełnie przejmując kontrolę i stając się taką małą obsesją, od której nie można się uwolnić. Nie znajdziecie tutaj lepszych i słabszych odcinków, wszystkie są równie intrygujące, choć może nie tak samo emocjonujące. Dramaty, skandale, zdrady i intrygi wylewają się z każdego odcinka, przez co siedzi się na krawędzi fotela, wstrzymując oddech w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. The Royals to serial idealny dla fanów Plotkary czy Skins, ale dosłownie każdy może się w nim zakochać. Ja to zrobiłam i niczego nie żałuję.

sezon 1 // sezon 2 // sezon 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia