Kłamstwa Locke'a Lamory to powieść, po którą zabrałam się przez polecenie Klaudii z Leona Zabookowca. Tak bardzo polecała tę historię, że musiałam po nią sięgnąć i w końcu przez przypadek trafiłam na egzemplarz w bibliotece. Nie zastanawiałam się długo, zwłaszcza że ostatnio mam ogromną ochotę na fantastykę w jej "najczystszym" wydaniu. Jak się jednak za chwilę przekonacie, Kłamstwa Locke'a Lamory nie skradły mojego serca.
Powiadają, że Cierń Camorry to niezwyciężony fechmistrz, złodziej nad złodziejami, duch, który przenika ściany. Pół miasta wierzy, że jest legendarnym bohaterem i obrońcą biedaków; druga połowa uważa, że opowieści o nim to mit dla głupców. Jedni i drudzy się mylą. Drobny i słabo władający rapierem Locke Lamora rzeczywiście jest (ku swemu utrapieniu) Cierniem Camorry. Z pewnością nie cieszy się z plotek towarzyszących jego wyczynom – a specjalizuje się w najbardziej złożonych oszustwach. Istotnie, okrada bogatych (kogóż innego warto okradać?), ale biedni nie oglądają ani grosza z jego zdobyczy. Wszystko, co zdobędzie, przeznacza na użytek swój i swojego nielicznego gangu złodziei: Niecnych Dżentelmenów. Wielobarwny i kapryśny światek przestępczy wiekowej Camorry jest ich jedynym domem. Niestety, w ostatnich czasach nad miastem zawisło widmo tajemnicy, która grozi wybuchem wojny gangów i rozdarciem półświatka na strzępy. Locke’a i jego przyjaciół, wplątanych w śmiertelną rozgrywkę, czeka niezwykle trudna próba pomysłowości i lojalności. Jeśli chcą żyć, muszą z niej wyjść zwycięsko.
Opis z LubimyCzytać
Mam wrażenie, że ostatnio w recenzjach nagminnie nadużywam tego stwierdzenia, ale trudno, powtórzę się po raz kolejny: ta książka miała ogromny potencjał... i oczywiście nie został on wykorzystany. Moje serce krwawi, bo Kłamstwa Locke'a Lamory to dla mnie takie skrzyżowanie Szóstki Wron z twórczością Brenta Weeksa osadzone w przerobionej, średniowiecznej Wenecji, więc, jak możecie sobie wyobrazić, zapowiadało się naprawdę dobrze, a kilka pierwszych genialnych intryg stworzonych przez głównego bohatera zapowiadało niesamowitą, naszpikowaną humorem, akcją i tajemnicami fabułę. I całość mogłaby być naprawdę interesująca, gdyby nie styl – był strasznie rozwlekły, niepotrzebne opisy świata przedstawionego ciągnące się na kilkanaście stron trafiały się w każdym rozdziale, często w bardzo niefortunnych miejscach, gdy chciałam jak najszybciej zostać wrzucona z powrotem w sam środek akcji i z reguły miały one niewiele wspólnego z tym, co działo się z naszymi bohaterami. Na początku starałam się jeszcze zapoznać z treścią tych bloków tekstu, ale z czasem zrezygnowałam i po prostu przerzucałam te kartki, przebiegając po nich wzrokiem; zdecydowanie za dużo opisów (zwłaszcza miejsc i budynków), a za mało akcji i dialogów, które momentami aż przyprawiały mnie o ciarki swoją sztucznością. Narracja jest bardzo chaotyczna, przeskakując pomiędzy różnymi momentami; czasami wracamy się do dzieciństwa Locke'a, czasami tylko kilka lat wstecz, by zaraz wrócić do bieżącej akcji i to potrafiło być dezorientujące podczas czytania, chociaż w zasadzie bardziej polubiłam opowieści o młodym Locke'u niż te skupiające się na teraźniejszości.
To, co mi przeszkadza w Kłamstwach Locke'a Lamory, to między innymi bohaterowie. Przede wszystkim przez całą powieść właściwie nie uświadczyliśmy żadnej postaci kobiecej i to jest coś, czego nie potrafię zaakceptować. Po prostu zabrakło jakiegoś kolorytu, różnorodności, którą na pewno wprowadziłaby bohaterka. Nie potrafiłam się też zżyć z Niecnymi Dżentelmenami, ich losy właściwie mnie nie obchodziły. W skład złodziejskiego gangu wchodzą Locke, Jean, Calo i Galdo oraz Pędrak, każdy z nich pochodzi z różnych środowisk i odgrywa inną rolę w gangu, ale dla mnie oni wszyscy zlewali się w jedną całość, brakowało im charakteru, indywidualności. W tej materii może odrobinę wybijał się Locke, mózg całej bandy, lecz poza zdolnościami aktorskimi i poziomem szczeniackiej brawury, niczym się nie wyróżniał. Na pierwszy rzut oka Niecni Dżentelmeni wydają się być barwną zgrają, lecz im dalej w fabułę, tym wyraźniej uwidaczniają się ich braki, są zbyt niedbale i prosto nakreśleni, a do tego poprowadzeni w niekonsekwentny sposób i bardzo przewidywalni, co w przypadku heist books jest niedopuszczalne. Naprawdę było im obojętne, co się z nimi stanie, a kiedy nie przejmujesz się losem głównych postaci... No cóż, to już jest fatalny znak.
Podsumowując, Kłamstwa Locke'a Lamory to całkiem interesujący pomysł z tragicznym wykonaniem. Te rozwlekłe opisy naprawdę zabiły we mnie radość z czytania, główny bohater zapowiadał się naprawdę dobrze, lecz ostatecznie żaden z niego złodziejski geniusz, a pozostałe postaci już w ogóle giną w tle, skomplikowane intrygi szybko straciły swój urok i stały się zbyt łatwe do odczytania przez czytelnika, do tego słabo napisane dialogi, nieśmieszny humor i brak emocji, akcja nie wzbudziła we mnie żadnych uczuć. Zmarnowany czas, tak najlepiej mogę podsumować Kłamstwa Locke'a Lamory.
To, co mi przeszkadza w Kłamstwach Locke'a Lamory, to między innymi bohaterowie. Przede wszystkim przez całą powieść właściwie nie uświadczyliśmy żadnej postaci kobiecej i to jest coś, czego nie potrafię zaakceptować. Po prostu zabrakło jakiegoś kolorytu, różnorodności, którą na pewno wprowadziłaby bohaterka. Nie potrafiłam się też zżyć z Niecnymi Dżentelmenami, ich losy właściwie mnie nie obchodziły. W skład złodziejskiego gangu wchodzą Locke, Jean, Calo i Galdo oraz Pędrak, każdy z nich pochodzi z różnych środowisk i odgrywa inną rolę w gangu, ale dla mnie oni wszyscy zlewali się w jedną całość, brakowało im charakteru, indywidualności. W tej materii może odrobinę wybijał się Locke, mózg całej bandy, lecz poza zdolnościami aktorskimi i poziomem szczeniackiej brawury, niczym się nie wyróżniał. Na pierwszy rzut oka Niecni Dżentelmeni wydają się być barwną zgrają, lecz im dalej w fabułę, tym wyraźniej uwidaczniają się ich braki, są zbyt niedbale i prosto nakreśleni, a do tego poprowadzeni w niekonsekwentny sposób i bardzo przewidywalni, co w przypadku heist books jest niedopuszczalne. Naprawdę było im obojętne, co się z nimi stanie, a kiedy nie przejmujesz się losem głównych postaci... No cóż, to już jest fatalny znak.
Podsumowując, Kłamstwa Locke'a Lamory to całkiem interesujący pomysł z tragicznym wykonaniem. Te rozwlekłe opisy naprawdę zabiły we mnie radość z czytania, główny bohater zapowiadał się naprawdę dobrze, lecz ostatecznie żaden z niego złodziejski geniusz, a pozostałe postaci już w ogóle giną w tle, skomplikowane intrygi szybko straciły swój urok i stały się zbyt łatwe do odczytania przez czytelnika, do tego słabo napisane dialogi, nieśmieszny humor i brak emocji, akcja nie wzbudziła we mnie żadnych uczuć. Zmarnowany czas, tak najlepiej mogę podsumować Kłamstwa Locke'a Lamory.
★★★★☆☆☆☆☆☆
Seria Niecni Dżentelmeni:
Kłamstwa Locke'a Lamory // Na szkarłatnych morzach // Republika Złodziei // Thorn of Emberlain
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.