środa, 20 marca 2019

Mieszkając z wrogiem, czyli stara miłość nie rdzewieje

Mieszkając z wrogiem to moje pierwsze spotkanie z twórczością Penelope Ward. Słyszałam wiele dobrego o jej książkach, ale jakoś nie było mi z nimi po drodze, dopóki na moim radarze nie pojawiło się właśnie Mieszkając z wrogiem i tak mnie zauroczyło, że bez wątpienia z przyjemnością sięgnę po inne powieści tej autorki!

Amelia po śmierci ukochanej babci dostała od niej domek letni nad brzegiem morza. Postanawia się tam wybrać, aby wyleczyć swoje rany – okazało się bowiem, że jej partner zdradzał ją przez wiele tygodni. Domek nie należy jednak w całości do Amelii, bowiem drugą jego połowę otrzymał Justin, były najlepszy przyjaciel Amelii, którego jej babcia traktowała jak własnego wnuka. Amelia i Justin przed wieloma laty rozstali się w gniewie i od tamtej pory nie utrzymywali kontaktu, dopóki nie zostali zmuszeni do wspólnego dzielenia przestrzeni. Ich ponowne spotkanie obfituje w złośliwości i chłodną wrogość, z czasem jednak do głosu dochodzą tłumione wcześniej uczucia i wspomnienia chwil, w których byli sobie bliscy i rozumieli się bez słów.  

Absolutnie nie sugerujcie się okładką, kiedy będziecie sięgać po Mieszkając z wrogiem! Ja również obawiałam się nieco przesyconego scenami seksu erotyku, tymczasem podobnych fragmentów pojawiło się naprawdę niewiele, tej książce o wiele bliżej do skrzyżowania romansu z powieścią obyczajową i pod tym względem zostałam naprawdę mile zaskoczona. Co prawda początki nie były wcale takie różowe – jestem ogromną fanką motywu od nienawiści do miłości i drugich szans, kiedy byli kochankowie/przyjaciele spotykają się po latach wypełnionych gorzkim żalem, więc pod tym względem miałam ogromne oczekiwania, a nie mogłam pozbyć się wrażenia, że złośliwe przytyki pomiędzy bohaterami są bardzo sztuczne i absurdalne, później także się zdarzało, że dialogi wypadały nienaturalnie. Sam powód ich wzajemnej niechęci również nie wydawał mi się być na tyle poważny, by doprowadził między nimi do takiego rozłamu, lecz kiedy ta pierwsza faza niechęci, która nie trwała zbyt długo, przeminęła i Amelia oraz Justin wrócili do bycia przyjaciółmi, zostałam absolutnie zauroczona ich relacją oraz fabułą. Mieszkając z wrogiem to powieść dojrzała pod wieloma względami, jestem zachwycona tym, że w końcu bohaterowie szczerze ze sobą rozmawiają i przepracowują swoje problemy, zamiast przed nimi uciekać. Od dawna brakowało mi powieści, w której dobra komunikacja byłaby podstawą relacji, a Penelope Ward spełniła w końcu moje marzenie, ukazując więź Amelii i Justina w piękny sposób.

Sama fabuła Mieszkając z wrogiem nie jest specjalnie oryginalna, ale autorka podeszła do znanych schematów w taki sposób, że absolutnie mi to nie przeszkadzało, a w niektórych momentach nawet niosło ze sobą powiew świeżości. Dużą zasługą mają w tym bohaterowie, bo nie wpasowują się w najmniejszym stopniu w stereotypy niejako narzucone im przez literacki gatunek – Justin jest przystojnym muzykiem z rozwijającą się w zawrotnym tempie karierą, ale stąpa twardo po ziemi, wie, czego chce i są rzeczy, których pod żadnym pozorem by nie poświęcił, a w dodatku jest troskliwy i uroczy. Amelia z kolei to twarda dziewczyna, lecz ma też chwile słabości i potrafi przyznać się do błędu. Uczucie między nimi jest przede wszystkim szczere i rozwija się naturalnie, choć następuje to w dość niezwykły sposób i kilka razy Penelope Ward udało się mnie zaskoczyć. Jednak o ile relacja Justina i Amelii jest ważna, o tyle w Mieszkając z wrogiem autorka skupiła się o wiele bardziej na przybliżeniu innego rodzaju więzi, która jest przepiękna. Nie chcę wam jednak zdradzić zbyt wiele, żebyście sami mieli przyjemność odkrycia, o jakiej relacji mówię, jest ona jednak tak cudowna i poruszająca, że złapiecie się na tym, że pochłonęła was nawet bardziej od wątku romantycznego!

Mieszkając z wrogiem to lektura, którą przeczytałam w jeden dzień. Po prostu nie byłam w stanie jej odłożyć na bok i nawet gdyby miała dwa razy większą objętość, pewnie i tak skończyłabym ją w kilka godzin, bo tak dobrze mi się ją czytało. Mogłoby się wydawać, że jest to zwykły romans pozwalający się zrelaksować po ciężkim dniu, jednak wraz z rozwojem historii byłam coraz bardziej świadoma ważnych wartości, jakie chciała nam przekazać Penelope Ward za pomocą swojej powieści i bardzo ją za to doceniam. Mieszkając z wrogiem wciąga i wzrusza, sprawiając, że czytelnik nie jest w stanie pozostać obojętnym na losy bohaterów, przeżywa się ich wzloty i upadki razem z nimi, a na końcu pozostawia ciepło w sercu.


Za możliwość przeczytania Mieszkając z wrogiem serdecznie dziękuję Wydawnictwu EditioRed!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia