sobota, 5 stycznia 2019

Hashtag, czyli pierwsze nieudane spotkanie z twórczością Mroza

W końcu nadeszła ta wiekopomna chwila! Długo opierałam się książkom tego autora, które dosłownie zalewają rynek i chyba niewiele osób jest w stanie za nim nadążyć. Skoro jednak Hashtag można było przeczytać w ramach akcji czytaj.pl, stwierdziłam, że albo teraz uda mi się w końcu przeczytać coś od Mroza, albo dalej będę to przekładać w nieskończoność. Dzisiaj przychodzę do was z recenzją, więc jak pewnie się domyślacie, nareszcie zabrałam się za jednego z najpopularniejszych polskich autorów. Niestety, nie mam zbyt wiele dobrego do powiedzenia. 

Jedna przesyłka zmieniła jej życie
"Twoja paczka już na ciebie czeka!" – brzmiała wiadomość, która wydawała się zwykłą pomyłką. Tesa nie spodziewała się żadnej przesyłki, niczego nie zamawiała w sieci – a nawet gdyby to zrobiła, z pewnością nie wybrałaby dostawy do paczkomatu. Jeśli nie musiała, nie wychodziła z domu.
Postanowiła jednak sprawdzić tajemniczą przesyłkę – i okazało się to największym błędem, jaki kiedykolwiek popełniła. Wpadła bowiem w spiralę zdarzeń, która miała zupełnie odmienić jej życie…
Gdy Tesa na nowo odkrywa swoją przeszłość, przez media społecznościowe przetacza się nowy trend. Kolejni internauci zamieszczają wpisy z hashtagiem #apsyda. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że osoby te od lat uznawane były za zaginione…
Opis z Lubimyczytać

To, co najbardziej podoba mi się w Hashtagu, to jego niepokojący klimat. Bardzo rzadko sięgam po thrillery, dlatego byłam mocno zaskoczona tym, jak bardzo wsiąkłam w całą atmosferę tej historii, niepokojącą i pełną napięcia. Niestety, właściwie na tym możemy zakończyć moje zachwyty. Pomysł dobry, lecz wykonanie pozostawia wiele do życzenia; treść jest rozlazła i nijaka, pełna niepotrzebnych, nudnych informacji, styl był niezwykle toporny i irytujący, bohaterowie również nie zachęcają do kontynuowania lektury, a choć samo zakończenie okazało się dość niespodziewane i wymagające naszej wcześniejszej, absolutnej uwagi, by odnaleźć podsuwane nam przez autora tropy, nie wywarło na mnie dużego wrażenia, nie poczułam szoku związanego z tym, kto jest sprawcą. Nie mogę też powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowana tym zakończeniem; nawet jeśli znamy imię zbrodniarza i jak dokonał przestępstw, jego motywacja nie została jasno pokazana, przez co czuję niedosyt i wciąż zastanawiam się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodziło. 

Pióro autora było fatalne. Spodziewałam się naprawdę fajnego, lekkiego stylu pisania, tymczasem to była istna męczarnia. Mało dialogów, za to cała ściana tekstu z nudnymi przemyśleniami głównej bohaterki, niewiele akcji, za to mnóstwo niechcianych informacji, które naprawdę nie były potrzebne mi do szczęścia. Wolałabym, żeby autor bardziej skupił się na intrydze, która naprawdę mnie zafascynowała, zamiast męczyć nas finansowymi terminami i związanymi z nimi pracami naukowymi czy zasadami działania kryptowaluty. Dla mnie to były zapychacze mające za zadanie zwiększyć objętość całej powieści, a do fabuły niewiele wniosły. Hashtag czyta się szybko, ale zdecydowanie nieprzyjemnie, momentami po prostu mnie męczył. Niby jakaś fabuła jest, jakieś postaci się przewijają, pojawia się intryga, lecz ekscytujących wrażeń na próżno tu szukać. Szału nie ma, o. 

Tesa nie jest bohaterką, z której perspektywy dobrze się czyta. Rozumiem, że różnorodność w powieściach jest bardzo ważna, ale to była droga przez mękę. Kobieta jest już niemal chorobliwie otyła, co musiało zostać podkreślone dosłownie w co drugim zdaniu; czytaliśmy albo o jej zbyt dużej masie, albo o tym, że ciągle się poci, albo o tym, że choć nienawidzi swojej powierzchowności, wciąż objada się słodyczami i niezdrowymi przekąskami. Zrozumiałam za drugim, trzecim, dziesiątym razem, ale pisanie o tym bezustannie naprawdę potrafiło zirytować. W dodatku Tesa to zahukana osoba z fobią społeczną, dla której wyjście z domu jest największym osiągnięciem życiowym, ma za sobą kilka prób samobójczych i bardzo niskie poczucie własnej wartości, które uwydatnia się bez przerwy przy kolejnych sytuacjach. Nie ma w niej żadnej cechy, która czyniłaby ją interesującą, a czytanie o kolejnych wydarzeniach w pierwszej osobie z perspektywy takiej bohaterki jest nie tylko denerwujące, lecz także zwyczajnie ciężkie, zwłaszcza że oprócz Tesy, w całej powieści pojawia się właściwie jeszcze tylko jedna postać, która odgrywa większą rolę, reszta właściwie nie istnieje, więc jesteśmy zdani na ciągłe towarzystwo Tesy, której naprawdę nie da się polubić. 

Podsumowując, Hashtag to raczej nieudane pierwsze spotkanie z Remigiuszem Mrozem. Na jego szczęście zawsze daję autorom drugą szansę, dlatego planuję sięgnąć po jego inną książkę, żeby sprawdzić, czy Hashtag był wpadką przy pracy, czy raczej twórczość Mroza nie jest dla mnie. Osobiście odradzam, bo może nie była to najgorsza książka, jaką przeczytałam w 2018 roku, ale niewiele jej brakuje. Rozlazła treść, zapychacze, przez które ciężko przebrnąć, niesatysfakcjonujące zakończenie i główna bohaterka, której nie sposób polubić. Wszystko to składa się na obraz powieści, po którą po prostu nie warto sięgać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia