To nie będzie post z rodzaju tych, które często zamieszczam na blogu. Nie dość, że na blogu pojawi się pierwszy wywiad, nie tak zwyczajny, bo z chłopakiem, który jako siedemnastolatek zjeździł autostopem Europę, ale także chciałabym przekonać Was do wewnętrznej mobilizacji. Do wsłuchania się w siebie i spróbowania przeżycia stu najbliższych dni na pełnych obrotach. Dlaczego właśnie stu? Bo przez ten czas w mózgu tworzą się nowe ścieżki nerwowe. Za sto dni będziecie kimś zupełnie innym i jeśli przeżyjecie ten czas na maksa, będziecie o wiele lepsi, niż jesteście teraz. Otwórzcie oczy. Weźcie głęboki wdech. Przeczytajcie ten post. Zainspirujcie się. I zróbcie coś, co będzie warte zapamiętania.
Uważam, że w dzisiejszych czasach najbardziej brakuje nam odwagi. Wszyscy marzą o rzuceniu znienawidzonej pracy, jednak nikt tego nie robi. Wszyscy mówią, że powiedzą pewnej osobie, co o niej tak naprawdę myślą, ale przez cały czas milczą. Żyjemy według ograniczeń, które sami sobie narzuciliśmy, bo obawiamy się tego, co inni o nas pomyślą albo paraliżuje nas strach przed nieznanym. Dlatego podążamy wytyczonymi szlakami i udajemy, że wszystko jest w porządku, chociaż wewnętrznie powoli usychamy. Prawda, że brzmi to strasznie? Może mam skłonności do pesymistycznej przesady, ale przecież wszyscy wiedzą, jak trudno jest wyjść poza własne granice komfortu.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego o tym piszę. Czy Geek Girl postanowiła przejść na ciemną stronę mocy? Otóż nie. Wręcz przeciwnie. Postanowiłam odnaleźć tą jasną! A wszystko za sprawą konferencji Można Inaczej, która odbyła się 3 grudnia w Rzeszowie. Na miejscu pojawiło się ponad 130 osób (dodam tutaj, że wszystkie pieniądze ze sprzedaży biletów zostały przekazane na rzecz fundacji Od siebie dla innych, o której możecie przeczytać tutaj).
Czy byłam nastawiona entuzjastycznie? Nie. Nie jestem typem osoby, która pojawia się na jakichkolwiek wydarzeniach. Ale kiedy konferencja się rozpoczęła... Rozpoczęła się magia. Najpierw - cztery prelekcje. Na scenie pojawili się przesympatyczny Arek Nepelski, który prowadzi motywacyjne warsztaty, Zuza Marczuk, która od podstaw stworzyła projekt społeczny Migająca Młodzież, Łukasz Olszówka, zaledwie dwudziestodwuletni reżyser, muzyk i filmowiec oraz niezwykle charyzmatyczny Daniel Sowa, były przewodniczący Rady Młodzieży Miasta. Następnie każdy mógł wybrać warsztat, w jakim będzie uczestniczył, według własnych zainteresowań. Na drugiej godzinie warsztatów poznałam właśnie Sebastiana, usłyszycie o nim więcej już za chwilę! Ale najpierw chcę Wam powiedzieć, co ta konferencja mi dała.
Można Inaczej pokazało mi, że życie nie musi opierać się na utartych schematach, że można z niego czerpać jak najwięcej w zupełnie inny sposób. Zachęciło do odważnego stawienia czoła oczekiwaniom innych, do bycia autentycznym, do podążania własną ścieżką.
Można Inaczej sprawiło, że marzenia, które spychałam wgłąb siebie, uważając, że powinnam się skupić na czymś bardziej realnym, znowu we mnie odżyły. Bo w życiu najważniejsza jest pasja i ten ogień, jaki z niej czerpiemy. Ta konferencja była dla mnie ogromną inspiracją i dała mi mocnego kopa, który sprawił, że do tej pory rozpiera mnie energia i chęć, by wykorzystać swój potencjał w stu procentach, mimo że minął już miesiąc! Uwierzcie, że Można Inaczej - inaczej niż tylko siedzieć nad grubymi podręcznikami, ucząc się do sprawdzianu, który nie będzie miał żadnego znaczenia za kilka tygodni, inaczej niż chodzić do pracy, która nie sprawia przyjemności, ale daje dużo pieniędzy. Szczerze mówiąc, trudno oddać słowami atmosferę tego spotkania, chęć do działania i zmian dało się wprost poczuć w powietrzu! :) Ta konferencja otworzyła mi oczy na nowe możliwości oraz pozwoliła poznać nowych, wspaniałych ludzi. Jedną z tych pozytywnie zakręconych na punkcie świata osób jest właśnie Sebastian Kołpak, który poprowadził warsztaty. Tak bardzo mnie on zainspirował, że postanowiłam przeprowadzić z nim wywiad, bo według mnie jest ucieleśnieniem wszystkiego, co reprezentuje sobą Można Inaczej. Odważył się zrobić coś, o czym wielu z nas marzy, a jednak rzadko kiedy realizuje ten pomysł, dlatego mam nadzieję, że dzięki tej rozmowie Wy też poczujecie motywację do spełniania swoich marzeń! Muszę Was jednak uprzedzić, że Sebastian to straszna gaduła, dlatego króciutki post rozrósł się do tasiemca :) Nie przedłużając - Seba, mając siedemnaście lat, ruszył w podróż autostopem do Hiszpanii. Po drodze przejechał 8 krajów i nie wydał więcej niż 50 euro, ale wrócił bogatszy o wspomnienia, których wielu z nas może mu tylko pozazdrościć.
1. Jak w ogóle w twojej głowie zrodził się pomysł podróży autostopem po Europie?
Tak naprawdę czasami pytam o to samego siebie. Sięgam myślami w przeszłość, ale nie mogę sobie przypomnieć momentu, w którym pojawiło się marzenie, żeby pojechać gdzieś autostopem. Na pewno przyczyniło się do tego kilka rzeczy. Przede wszystkim zawsze chciałem podróżować: pociągało mnie odkrywanie świata, poznawanie ludzi i innych kultur. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie to, że dodatkowo zawsze chciałem dać się ponieść wszystkiemu dookoła - "bez" pieniędzy, bez konkretnego planu, ruszyć po prostu przed siebie, bez zarezerwowanych noclegów i biletów na przejazdy, bez bladego pojęcia co może ci się dzisiaj przydarzyć, gdzie możesz trafić, kogo możesz spotkać... A nawet gdzie możesz dzisiejszej nocy spać. Żyć chwilą, zanurzyć się w danym miejscu, jego kulturze, no i w czasie. Uczyć się codziennie czegoś nowego. Kiedyś trafiłem na bloga Przemka Skokowskiego "Autostopem przez życie", znalazłem też inne blogi, filmiki podróżnicze, wspaniałe opowieści, które doprowadziły do tego, że w marcu 2014 roku, jeszcze jako 16-latek, ruszyłem autostopem... do Warszawy. W wakacje tamtego roku pojechałem też na kilkudniowego tripa do znajomych na Słowacji, przez Czechy i Austrię. I tak to się zaczynało... Z kciuka na kciuk coraz bardziej się zakochiwałem :)
2. Pewnie jest to jedno z najczęstszych pytań, które masz okazję usłyszeć, ale co na to twoi rodzice? Nie bali się o ciebie?
To oczywiste, że się bali. Biorąc pod uwagę wszystko - bardzo ich podziwiam. To zabawne, ale ja w życiu nie puściłbym swojego dziecka. Najwidoczniej mi zaufali. Na początku zgodzili się na pierwszy autostop do Warszawy, zobaczyli, że jest okej, że odbieram, jak mama dzwoni co pół godziny, a w czasie ostatniej podróży do Hiszpanii już nawet się denerwowała, kiedy to ja cały czas do niej dzwoniłem i chwaliłem się, gdzie jestem, co robię i co mi się właśnie przydarzyło. To niby oczywiste, ale rodzice bardziej się martwią o mnie w czasie takiej podróży niż ja sam. Ja po prostu widzę, co się dzieje i wiem, co robię, a rodzice mogą sobie tylko wyobrażać różne rzeczy. O autostopie nie mówi się najlepiej - bo kto nie jeździ, ten nie wie, dlatego zawsze będzie kojarzył autostop z porwaniami, zabójstwami i gwałtami. Mam styczność z mnóstwem ludzi, którzy od lat tym sposobem odkrywają świat, a nigdy nie słyszałem o podobnych tragediach. Ludzie mają po prostu mentalność, że lubią głosić sensacje tego typu - nieważne czy są prawdziwe, czy nie. I to jest smutne, bo strasznie nas to ogranicza. Ja na przykład nie wyobrażam sobie, żebym nie robił teraz tego, co robię - to stało się nie tylko moim sposobem na spełnianie marzeń, ale wręcz częścią mojej osoby. Rodzice po prostu widzą moje szczęście i wiedzą, jak bardzo wiążę z tym moją przyszłość. Są niesamowici!
3. A ty sam nie miałeś żadnych wątpliwości? W końcu tak jak mówisz, słyszy się wiele negatywnych rzeczy odnośnie łapania stopa.
Pierwsze kciuki były trochę stresujące, bo nie wiedziałem, kto się zatrzyma, o czym z nim rozmawiać, jak się zachowywać podczas jazdy, żeby nie było sztywno. Poza takim stresem, który teraz przerodził się raczej w coś ekscytującego, nie bałem się skrajnych przypadków, o których tyle się mówi. Siedziały gdzieś w mojej głowie, ale wiedziałem, że jestem zdany tylko na siebie i musiałem być po prostu czujny, odpowiedzialny. Mając taką pasję, trzeba się z tym liczyć. Oczywiście z umiarem - bo osobiście polecam czasami po prostu komuś zaufać (w granicach rozsądku) i tak oto tworzy się prawdziwa podróż z przygodami :) Trzeba brać pod uwagę to, że może być niebezpiecznie, ale nie można żyć obawami. Nie miałem wątpliwości, że chcę spełniać swoje marzenia. Były i wspaniałe, i ciężkie momenty. Ale to jest tak jak w życiu - nie ma co się załamywać, należy uczyć na błędach.
4. Jakie największe trudności napotkałeś na swojej drodze podczas podróży? Nie miałeś czasem myśli, że chciałbyś wrócić do domu i spać w wygodnym łóżku?
Za łóżkiem nie tęskniłem nigdy - serio, serio! No, może pomijając "spanie" na ławce w większych miastach :)
Jeśli chodzi o trudności - było ich kilka. Chyba największym koszmarem była jedna przygoda podczas pierwszej podróży na Słowację. Zostawiłem swój telefon w samochodzie, którym jechałem z Pragi do Brna w Czechach. Dalej miałem łapać stopa do Austrii, kiedy mój telefon ruszył w drogę... na Słowację. Po 5 minutach od wyjścia z auta sięgnąłem do kieszeni, żeby sprawdzić godzinę w telefonie i... Ogarnęło mnie takie przerażenie, jakiego nie jesteś w stanie sobie wyobrazić. Pominę to, co działo się potem, bo to naprawdę niesamowita przygoda (więcej szczegółów znajdziecie na blogu Sebastiana), ale tak w mega dużym skrócie: jako 16-latek przejechałem Austrię bez żadnego telefonu, kiedy mama nawet nie wiedziała, w jakim państwie jestem, a telefon koniec końców odzyskałem drugiego dnia w Bratysławie dzięki serii cudów. Autostop to jest po prostu jakaś magia! Wracając do niemiłych przygód, to w czasie ostatniej podróży do Hiszpanii największym zagrożeniem dla mnie było... pęknięcie plecaka, który rwał się już w szwach (koniec końców wytrzymał). Do tego jeszcze to długie czekanie na autostop... Albo 10 kilometrów na piechotę w słońcu z wielkim i ciężkim plecakiem! Podróż to po prostu niezła szkoła życia.
5. Jak długo się przygotowywałeś do takiej podróży?
Z reguły nie dłużej niż tydzień. Parę dni przed wyjazdem pojawia się pomysł i od tego momentu wszystko się zaczyna - rozmowy z rodzicami, szybkie zakupy, pakowanie się, drukowanie mapek i lada dzień stoję już z kartonem na wylotówce z Białegostoku. Do Hiszpanii zacząłem się przygotowywać 2 dni przed wyjazdem. Przedtem nawet nie wiedziałem, gdzie dokładnie chcę jechać. To jest spontan. Następnym razem jednak spróbuję trochę bardziej to ogarnąć - wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
6. Które z odwiedzonych miejsc podobały ci się najbardziej?
Najmniej oczywiste miejsca. Przede wszystkim stacje przy autostradach - jak dla mnie autostopowe raje, pełne samochodów zza granicy, którymi można się gdzieś zabrać po krótkiej rozmowie z kierowcą, ze sklepami, toaletami, prysznicami, darmowym wi-fi, dostępem do prądu, miejscem na namiot na niedalekiej łące czy na rozłożenie karimaty... UWIELBIAM!
A tak bardziej serio to zakochałem się m. in. w Trieste we Włoszech, gdzie na spontana spędziłem 2 dni, w potężnych, niesamowitych Alpach, których nawet nie miałem w planie czy w kosmicznym Sitges niedaleko Barcelony, gdzie nieoczekiwanie spędziłem 3 dni w hotelu! Najbardziej LGBTQ-owe miejsce jakie można sobie wyobrazić, mega pozytywni ludzie, życie nocne, plaże, siesta, festa, viva la vida i te sprawy! Na samą myśl chce mi się wrócić.
7. Jaka przygoda z podróży najbardziej zapadła ci w pamięć?
Nie umiem wybrać jednej takiej przygody - na serio! Były ich dziesiątki - mniejsze i większe. I o każdej mógłbym opowiadać i opowiadać... Na przykład w czasie ostatniej podróży włoska rodzina zaprosiła mnie do siebie do domu na noc. Do takiego typowego, klimatycznego, włoskiego miasteczka. Pani Cecilia przyrządziła na kolację tradycyjne włoskie danie, które zjedliśmy jak rodzina przy jednym stole. Następnego dnia zrobili mi niespodziankę i wsadzili w pociąg do Wenecji. Niewiarygodne przygody mam też z Polakami spotkanymi w podróży. To właśnie Polacy przypadkowo spotkani w Sitges przygarnęli mnie do hotelu na 2 noce, z Polakami też przejechałem przez Alpy, zaraz po tym jak przemierzałem przez 2 dni Włochy z innym Polakiem, który zaopiekował się mną jak ojciec, a w 2 dni o Włoszech dowiedziałem się od niego więcej niż przez całe życie. Kocham autostop. W Barcelonie złapałem na stopa Podlasianina. Przez 4 dni przemierzaliśmy zachodnią Europę, zrobiliśmy jajecznicę w korku na francuskiej autostradzie i całą drogę słuchaliśmy disco polo... To tylko szczypta tego wszystkiego.
8. Jakie są według ciebie największe zalety autostopu?
Autostop jest po prostu dobrym rozwiązaniem, kiedy chcesz podróżować, a nie masz za wiele pieniędzy. To nieprawda, że do spełniania podróżniczych marzeń potrzebujesz dużo forsy - to głupie myślenie. Podróżując takim sposobem przeżyjemy przygody, o jakich typowy turysta może śnić i zyskamy znajomości na całym świecie. Nauczymy się radzić sobie z wieloma trudnościami, a do tego poznamy tradycje, język, kulturę, dane państwo, czy region poprzez samych mieszkańców! Każdy człowiek wnosi coś do naszego życia. Po takiej podróży na pewno nie wrócicie już tacy sami! Setki wspomnień, przygód, niespodzianek...
Teraz już konkretniej: autostop kocham przede wszystkim za to, że mogę dać się ponieść. Każdego dnia budzę się o wschodzie słońca w jakimś odległym miejscu, nie wiem, gdzie dzisiaj trafię, kogo spotkam na swojej drodze... To jest takie niesamowite uczucie! Żyjesz chwilą, żyjesz miejscem w którym właśnie jesteś. Nawet największe problemy z codzienności odchodzą gdzieś daleko, bo teraz jesteś tu i teraz. Jedziesz przed siebie, ufasz, budujesz siebie i przede wszystkim poznajesz siebie samego.
Naprawdę nie wiem, jak to opisać! Po prostu dopóki nie spróbujesz, dopóty mi nie uwierzysz, że leżenie wieczorem na karimacie na stacji benzynowej przy autostradzie 2000 km od domu po cholernie wyczerpującym dniu może dać Ci tyle szczęścia i uśmiechu, że to jest nie do opisania! :)
9. Masz zamiar ponownie wyruszyć w podróż autostopem? Jeśli tak, gdzie tym razem chciałbyś trafić?
No jasne, że mam zamiar! Chciałbym trafić... wszędzie. Codziennie odkrywam nowe miejsca na świecie czy nawet w Polsce, które muszę poznać. Prędzej czy później. Lista marzeń jest długa i się nie kończy. Do Hiszpanii, czy też Włoch chciałbym wrócić jak najszybciej i odwiedzić rodziny, z którymi wciąć utrzymuję kontakt. A jeśli chodzi o ten rok... jako że właśnie kończę osiemnaście lat, zamierzam wyrobić sobie paszport i wizę i uderzyć na wschód. Białoruś, Ukraina, Rosja... Być może Skandynawia i przekroczenie koła podbiegunowego. To też uzależnione jest od obecnej sytuacji w Europie. Mama już definitywnie zabroniła mi jechać na południe. Ale może to i dobra motywacja żeby spróbować w drugą stronę.
A jeśli chodzi o moje największe marzenie (w którym raczej autostop nie wchodzi w grę, więc trochę sobie jeszcze poczekam) jest... Islandia. Taki wielki życiowy cel.
10. Co powiedziałbyś osobom, które marzą o podróży autostopem, ale wciąż się wahają albo się boją? Jakie rady masz dla przyszłych autostopowiczów?
Przede wszystkim odważyć się i spróbować. Bo to jest ten pierwszy krok, a potem to już uzależnia! Pamiętam, że zanim pierwszy raz ruszyłem gdzieś autostopem, dręczyły mnie wątpliwości. Przede wszystkim mój młody wiek mógł być problemem. Jak się jednak okazało - nie stało to na przeszkodzie, a nawet wzbudzało większe zaufanie w kierowcach.
Jeśli chodzi o kontakt z kierowcą, trzeba się dostosować. On nie jest chętny do rozmowy - to ja też. Jeśli dużo mówi - słuchamy i angażujemy się w rozmowę. W skrócie - jeśli nie chcemy zostać wysadzeni, nastrajamy się na fale, na których nadaje kierowca i jesteśmy dobrymi ludźmi. Na koniec fajnie jest dać jakąś pocztówkę kierowcy, napisać na odwrocie "dziękuję, autostopowicz Seba", czy coś takiego, a gwarantuję, że kierowca będzie wręcz szczęśliwy, że Cię zabrał.
Poza tym:
- ograniczać wydawanie kasy (czasem może się naprawdę przydać)
- spać, gdzie się da, w granicach rozsądku oczywiście (nie bać się "pod-mostów", opuszczonych budynków, plaż, krzaków, stacji benzynowych).
Odkąd jeżdżę stopem, dla mnie łóżko może być wszędzie. Wierzcie lub nie, ale śpiąc na stacji benzynowej w Hiszpanii czy na plaży we Włoszech, czułem się tak bardzo flow i byłem tak bardzo szczęśliwy, jaki nie jestem we własnym łóżku nawet po powrocie.
- trzeba pamiętać bardzo, ale to BARDZO o bezpieczeństwie. Swoim i swojego dobytku. Pilnować czy ma się cały czas portfel i telefon przy sobie!
- pamiętać, że taka przygoda wiążę się z cierpieniem, strasznymi przygodami, w których trzeba szukać tylko nauczki na przyszłość. Podróż to fajna szkoła życia - naprawdę:)
- polecam takie portale jak Couchsurfing (megafajna sprawa, ludzie z całego świata oferują sobie nawzajem darmowe noclegi, a nawet chętnie pokażą miasto), czy też grupy na facebooku "Autostopowicze czyli MY", "Non-STOP w drodze" i wiele innych
- a, i przede wszystkim - NIE BAĆ SIĘ. nie bójcie się pytać ludzi, zrobić coś szalonego, zmieniać plany, ZAUFAĆ ŻYCIU.
11. Udało ci się spełnić swoje największe marzenie. Jakie jest następne w kolejce?
Największe marzenie... To chyba było odnalezienie swojej pasji, odnalezienie mojej trajektorii:)
Moim wielkim celem jest nauczyć sie co najmniej 10 języków obcych. Na razie słabo mi idzie, bo - muszę przyznać - strasznie się lenię.
Aktualnie moim największym marzeniem jest Islandia, jak już wspomniałem. I wcale nie chodzi tu tylko o samą podróż. Islandię wybrałem sobie jako takie miejsce, gdzie chcę spędzić bardzo dużo czasu, podczas którego zmuszę się do poznania samego siebie. Właśnie skończyłem osiemnaście lat i moim celem jest ukształtowanie siebie. Ogarnięcie się. Zwalczenie wkurzających mnie wad i praca nad sobą. Jeśli się uda, chciałbym, żeby Islandia była dla mnie takim przełomowym momentem, żebym z dala od codzienności, a nawet z dala od kontynentu, mógł sobie wiele rzeczy ogarnąć, bez większego planu, po prostu się zanurzyć.
Jeżeli macie jakieś pytania do Sebastiana, na pewno bardzo chętnie na nie odpowie! Opis jego przygód możecie znaleźć na jego blogu KLIK. Odwiedźcie też jego stronę na facebooku i zadawajcie pytania! Mam nadzieję, że poczuliście się zainspirowani do zmiany i spróbujecie czegoś nowego :) Zwłaszcza, że ta inicjatywa została zorganizowana od początku do końca przez ludzi w moim wieku - przez szesnasto-, siedemnasto-, osiemnastolatków, którzy po prostu chcą czegoś więcej. Kolejna edycja Można Inaczej odbędzie się w czerwcu i tym razem będzie miała zasięg na całą Polskę; prawda, że robi to wrażenie? Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej lub śledzić działania tej ekipy, zapraszam Was na ich fanpage.
Wielki szacunek do tego chłopaka, naprawdę.
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś przeżyć taką przygodę, ale pewnie bym spanikowała :p
OdpowiedzUsuńWspomnienia na całe życie :)
Mój Blog
Też bym chciała, ale ja prawdopodobnie za bardzo tęskniłabym za swoim łóżeczkiem xD Co nie zmienia, że przeglądnięcie wszystkich jego zdjeć z podróży obudziło we mnie ogromną zazdrość :)
UsuńWłaśnie, odwagi nam brakuje, w tym mnie. Tacy ludzie mnie bardzo inspirują.
OdpowiedzUsuńPodziwiam takich ludzi! Żeby zrobić TAKIE COŚ potrzeba naprawdę dużo pasji, uporu, wytrwałości i odwagi! Chylę czoła!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę odwagi :) ja bym się na coś takiego nie zdobyła :)
OdpowiedzUsuń