sobota, 28 maja 2016

Wyspa Potępionych, czyli daleko pada jabłko od jabłoni

Do Wyspy Potępionych miałam dwa podejścia. Za pierwszym razem jakoś dobrnęłam do setnej strony, ale czytanie szło mi bardzo opornie i nie stanowiło dla mnie żadnej przyjemności, a przecież miałam do czynienia z dziećmi Diaboliny, Złej Królowej, Cruelli de Mon i Jafarem! Powinnam być zachwycona! Za drugim razem było zupełnie inaczej, w końcu poczułam tę magię i byłam autentycznie zainteresowana tym, co działo się z naszymi bohaterami.

Przed dwudziestoma laty wszyscy najnikczemniejsi złoczyńcy zostali zesłani na wyspę, która została otoczona polem energii uniemożliwiającym korzystanie z magii czy ucieczkę. Królewski dekret odarł czarne charaktery z ich dawnej potęgi, pozbawił wpływów i nadnaturalnych mocy, i co najgorsze: skazał na nudną, beznadziejną codzienność. Łotry żyją w zapomnieniu, korzystając z odpadów i ze zgniłych resztek jedzenia pochodzących z Auradonu, królestwa, którym rządzi król Bestia i w którym wszystkie dobre baśniowe istoty wiodą niemal doskonały żywot. Kiedy jednak na skutek wypadku w kopule powstaje niewielka wyrwa, do środka prześlizguje się odrobina magii, która budzi uśpione do tej pory Smocze Oko, berło będące źródłem mrocznej mocy Diaboliny i kluczem do ucieczki z wyspy. Tylko najsprytniejszy i najniegodziwszy łotr zdoła je znaleźć.… Któż to będzie? Podczas wyprawy po Smocze Oko potomkowie czarnych charakterów udowodnią, że pochodzenie o niczym nie przesądza, a bycie dobrym wcale nie jest takie złe.

Kiedy zabierałam się za Wyspę Potępionych, spodziewałam się przeczytać o tych samych wydarzeniach, które znałam już z filmu Disney'a. Tymczasem okazało się, że książka jest czymś w rodzaju prequelu do Następców i rzuca ona dużo światła na dalsze losy naszych młodocianych złoczyńców ukazane w filmie. Dzięki temu rozbudowanemu wstępowi napisanemu przez Melissę de la Cruz dowiadujemy się, dlaczego książę Ben zdecydował się zaprosić do Auradonu dzieci najgorszych bajkowych przestępców i jak to się stało, że Mal, Evie, Carlos oraz Jay zaczęli ze sobą współpracować, bo oczywiście o przyjaźni nie może być mowy, kiedy mamy do czynienia z dziedzicami najbardziej zgorzkniałych, podstępnych i przerażających czarnych bohaterów. Osobiście jestem usatysfakcjonowana - kiedy oglądałam Następców, miałam wrażenie, że dużo wątków toczy się zbyt szybko, w dodatku brakowało mi informacji na temat życia na wyspie czy samych bohaterów i wszystkie te dziury zostały częściowo zapełnione właśnie dzięki lekturze Wyspy Potępionych. Teoretycznie powinnam wypowiadać się tylko na temat książki, jednak po jej przeczytaniu widzę, że film i powieść tworzą ze sobą nierozerwalną całość i zdecydowanie lepiej bym zrobiła, gdybym najpierw zabrała się za książkę. 

Wyspa Potępionych jest napisana bardzo prostym, przystępnym i zabawnym językiem. Początkowo właśnie ten styl, który jest przystosowany do odbioru przez dzieci i młodszą młodzież, tak mi przeszkadzał. Jego infantylność mnie irytowała, przez co nie potrafiłam w pełni rozkoszować się lekturą. Nie popełniajcie mojego błędu i nie spodziewajcie się po tej książce więcej, niż możecie dostać, bo na tę powieść trzeba spojrzeć przez zupełnie inny pryzmat i obniżyć własne wymagania. Wyciszyć krytyczny głosik w głowie, odprężyć się i po prostu dobrze się bawić, nie zwracając uwagi na wszelkie kalki, schematy i banały wykorzystane przez Melissę de la Cruz. Wyspa Potępionych nie ma być pozycją ambitną, a rozrywkową, chociaż z morałem, który udało się autorce przemycić do środka. Pod płaszczykiem przygód młodych złoczyńców można bowiem odkryć zagubione dzieciaki, które tak jak każdy pragną odrobiny uznania ze strony wymagających rodziców.

Melissa de la Cruz stworzyła intrygującą wersję baśniowego świata i bardzo podoba mi się to, że zdecydowała się napisać historię z punktu widzenia złoczyńców. Nie przeszkadzała mi nawet mnogość perspektyw, co rzadko się zdarza, z reguły nie lubię takiego rozdrobnienia narracji. Polubiłam wszystkich bohaterów tworzących sympatyczną paczkę (nie)przyjaciół i ich dziwactwa, autorka wykreowała interesującą fabułę i wciągającą akcję. Wyspa Potępionych i Następcy to typowo disney'owska, naiwna, ale też urocza produkcja, do której odczuwa się sympatię, nawet jeśli ma się świadomość, że nie jest ona najwyższych lotów. Ale nie ma w tym nic złego, skoro dostarcza tyle radości!

6/10

A to moja ulubiona piosenka z Następców. Jaka jest Wasza? :)

14 komentarzy:

  1. Od dawna czailam się na tę książkę :D dobrze że mi o niej przypomnialas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna słyszałam o tej książce, ale nie byłam do końca przekonana. Teraz jednak ją przeczytam :)
    Nominowałam Cię również do Śmiercionośnego Book Tagu http://ksiazkiwdgwachamksiazki.blogspot.com/2016/05/smiercionosny-book-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas się nad nią waham i chyba dalej nie jestem do niej w 100% przekonana. Jeśli trafi w moje ręce, to na pewno przeczytam, a na razie się wstrzymam ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę książką, ale jeszcze jej nie czytałam. Przystępny język to na pewno nie lada udogodnienie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka nie wygląda na złą, więc może się skuszę i kiedyś po nią sięgnę :) Obecnie czytam nieco inne pozycje, wiec ta jeszcze poczeka.
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze tej książki nie czytałam, ale coś mi się wydaje, że pewnie kiedyś wpadnie i tak w moje czytelnicze szpony ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba niestety powieść nie dla mnie. Mam ździebko powyżej schematów, prostego języka... Już mi się to zwyczajnie przejadło :/

    Pozdrawiam gorąco :*
    Arancione z bloga KsiążkoholizmPostępujący

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo idealnie!
    Filmu nie oglądałam, książki nie czytałam, ale nie powiem, że coś nie coś o tej historii nie słyszałam. Napewno przeczytam, po jakiejś cięższej książce na rozluźnienie 😊 A potem konfrontacja z filmem! 😀
    Pozdrawiam cieplutko

    http://zapachstron.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie spotkałam się jeszcze z tą pozycją i przyznam, że nie wiem czy po nią sięgnę. Mam w planach wiele ciekawszych książek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś chciałam ją przeczytać, ale film mnie nie zachwycił, więc automatycznie to samo pomyślałam o tej pozycji. Po Twojej recenzji mam nadzieję, że uda mi się znaleźć na nią troszkę czasu ;)
    Pozdrawiam,
    http://50twarzyksiazkoholiczki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Takie książki z baśniowym motywem to zdecydowanie coś dla mnie, więc jestem pewna, że ją przeczytam. Będę jednak pamiętać, aby nie stawiać jej zbyt wysokich oczekiwań ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubie powieści tej autorki kierowane do młodzieży, ale muszę przyznać, że pisze ona książki na wysokim i niskim poziomie. Po tę raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Film Disneya oglądałam, ale do książki mi nie spieszno :)
    Pozdrawiam i przypominam o moim konkursie,
    Isabelle West
    Z książkami przy kawie

    OdpowiedzUsuń

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia