Czy wspominałam, że cię kocham? to całkiem udany debiut Estelle Maskame, chociaż nie ukrywam, że szału nie było (recenzja tutaj). Nie mogłam jednak przegapić okazji, by poznać dalsze losy przyrodniego rodzeństwa, które zapałało do siebie miłością, bo autorka zakończyła poprzednią część takim cliffhangerem, że po prostu musiałam się dowiedzieć, jak pociągnie relację Eden i Tylera.
Eden nie widziała Tylera od ponad roku. Mimo że dziewczyna jest szczęśliwa u boku Deana, jej serce wciąż wyrywa się w kierunku przybranego brata, którego nigdy nie powinna była pokochać. Dlatego gdy Tyler proponuje jej spędzenie sześciu tygodni w Nowym Jorku z dala od badawczych spojrzeń znajomych i rodziny, Eden rzuca wszystko na jedną kartę, by się z nim spotkać. W mieście oddalonym setki kilometrów od domu po raz pierwszy od dawna nie muszą przed nikim udawać i zaczynają rozumieć, że to, co ich łączy, jest czymś więcej niż zwykłym, wakacyjnym flirtem. W Nowym Jorku łatwo zapomnieć o rzeczywistości, jednak w końcu Eden i Tyler będą musieli się z nią zderzyć. Czy ich związkowi uda się przetrwać mimo przeciwności losu? Co powiedzą ich rodzice? Czeka ich szczęśliwe zakończenie, a może ich decyzje będą katastrofalne w skutkach?
Muszę przyznać, że początek szedł mi dość opornie, byłam zawiedziona i zaczynałam tracić nadzieję na to, że Czy wspominałem, że cię potrzebuję? mnie porwie. Na szczęście koło sto pięćdziesiątej strony książka nabrała tempa i skomplikowana relacja Eden oraz Tylera pochłonęła mnie na nowo, chociaż mam wrażenie, że Estelle Maskame niepotrzebnie przekombinowała ten tom. Zamiast podążać za nurtem fabuły, usilnie próbowała dodać dramatyzmu w niektórych scenach, co wypadło sztucznie. Problemy bohaterów są przerysowane, przez co momentami wypadają wręcz absurdalnie. W dodatku wydarzenia z Czy wspominałem, że cię potrzebuję? w dużej mierze stanowią odbicie pierwszej części, autorka skorzystała z tego samego schematu - na początku próba udawania Eden i Tylera przed sobą nawzajem, że nic nie łączy, potem zbliżanie się do siebie, ale świadomość, że nie mogą być razem, zawirowania w postaci osób trzecich, które prowadzą do wielu nieporozumień i kłopotliwych sytuacji, aż dochodzimy do wielkiego zakończenia, które jest niemal kalką finału Czy wspominałam, że cię kocham? W twórczości Estelle Maskame dostrzegam ogromny potencjał, ale chociaż po pierwszej części chwaliłam ją za innowacyjność, tutaj mamy powtórkę z rozrywki.
Najbardziej rozczarowujący są jednak bohaterowie. Eden zmieniła się nie do poznania - z konkretnej, dociekliwej i bystrej dziewczyny przeistoczyła się w niestabilną emocjonalnie zazdrośnicę, która dba tylko o swoje uczucia. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że jako szesnastolatka w Czy wspominałam, że cię kocham? była bardziej dojrzała niż jako osiemnastolatka. Na szczęście autorce udało się nieco ocieplić jej wizerunek w połowie książki, Eden się ogarnęła, jednak jej zachowanie z początku Czy wspominałem, że cię potrzebuję? już do końca kładło się cieniem na jej kolejne decyzje. O wiele lepiej wypada Tyler, do którego nie byłam przekonana po pierwszym tomie DIMILY, a teraz jestem nim po prostu zauroczona! Po rocznym pobycie w Nowym Jorku chłopak złagodniał, chociaż nadal jest szalenie intrygujący i ma w sobie pazur. Jego przemiana jest wyraźna, a jednak zachował w sobie wszystkie cechy, które w nim polubiłam i nie mogę przestać się zachwycać jego nowym, czarującym wcieleniem. Niestety, drugoplanowe postacie gdzieś zlały się z tłem i nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo Estelle Maskame zmarnowała ich możliwości. Nie chodzi mi nawet o starych przyjaciół Eden i Tylera, ponieważ już w pierwszym tomie autorka nie popisała się ich kreacją, ale Snake, współlokator Tylera, oraz Emily, jego przyjaciółka z programu, mieli w sobie iskrę i zagadkową przeszłość. Mimo to dosłownie prześlizgują się przez różne sceny. Rozumiem, że w New Adult najważniejsza jest więź łącząca głównych bohaterów, a tym nie można odmówić chemii, jednak bardzo żałuję, że Estelle Maskame nie poprowadziła wątku ich nowych znajomych w lepszy sposób.
Mimo tych mankamentów, Czy wspominałem, że cię potrzebuję? jest książką jeszcze bardziej intensywną, burzliwą, zmysłową i intymną niż pierwsza część. Nawet po zakończeniu lektury wracałam myślami do moich ulubionych fragmentów i zachwycałam się ich piękną konstrukcją, bo w tej powieści można znaleźć prawdziwe perełki. Tę książkę nie tyle się czyta, co się ją pochłania, w dodatku jest ona w stanie zafundować emocjonalny rollercoaster, po którym ciężko się pozbierać. Momentami było tak słodko (choć w wyważony sposób), że się rozpływałam, innym razem byłam poruszona do głębi poważnymi tematami, które ponownie pojawiły się w Czy wspominałem, że cię potrzebuję? Nie jest to książka jedynie o zakazanej miłości, ale także o przezwyciężaniu własnych słabości, codziennej walce z kompleksami i o sile, którą należy w sobie znaleźć, aby stanąć w obronie własnych uczuć i przekonań.
Czy wspominałem, że cię potrzebuję? to dobra kontynuacja trylogii DIMILY, która kończy się w tak zaskakującym momencie, że można tylko zapłakać i w napięciu czekać na kolejną część. Jeśli macie ochotę na coś lekkiego, ale jednocześnie przejmującego i szokującego, trafiliście na odpowiednią książkę.
6,5/10
Za możliwość przeczytania książki Czy wspominałem, że cię potrzebuję? Estelle Maskame serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria!
Fajne zdjęcie ;D Mnie seria po prostu nie interesuje ;)
OdpowiedzUsuńdrewniany-most.blogspot.com
A mi właśnie bardzo się podobała. O wiele bardziej niż poprzednia część :-) No i Tyler <3 w końcu się w nim zakochałam, co nie udało mi się poprzednio ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam pierwszą część tej serii w planach, ale nie wiem, czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! <3
Buziaki!
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com/
Cała seria już od dawna chodzi mi po głowie. Chyba się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się pierwsza część i po ta także na pewno sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji przeczytać pierwszego tomu, ale w wakacje na pewno mi się to uda :)
OdpowiedzUsuńOj chcę poznać tę serię jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie na konkurs. Do wygrania nowa książka "Raven" Sylvain Reynard, która ma swoją premierę już 16 marca! :)
nie czytałam tej książki, ale może jak będę mieć więcej czasu to po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Ja na razie za całą serię podziękuję ;) Mam masę innych serii pozaczynanych i tak nieskończonych ;)
OdpowiedzUsuńWydawało się takie ciekawe. A jednak przez tych bohaterów już mi się odechciewa
OdpowiedzUsuńhttp://i-think-this-book-is-funny.blogspot.com/
Przede mną jest pierwsza część, ale z tego co piszesz o drugiej, nie wiem czy nie skończę po pierwszym tomie. Mam taki mały uraz po serii "After". ;)
OdpowiedzUsuńJa nie czytałam ani jednej części tej serii i chyba nie mam zamiaru ich czytać :P Mam wrażenie, że to nie historia dla mnie :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i czekam na kolejne posty <3
Julka z julyinthebookland.blogspot.com
Nie jestem przekonana do tej trylogii, bo irytują mnie powieści, w których bohaterowie kochają się, ale nie mogą ze sobą być, bo... i tu można wstawić mnóstwo różnych dziwacznych powodów. Może akurat w tym przypadku przeszkoda na drodze ich uczucia rzeczywiście jest poważna, ale i tak nie jestem przekonana.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to nie ciągnie mnie do tej książki, więc pewnie po nią nie sięgnę :/
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Nie czytałam jeszcze pierwszej części, więc to od niej będę musiała zacząć. Jestem bardzo ciekawa historii rodzeństwa i mam nadzieję, że nie zawiodę się na tej książce ;)
OdpowiedzUsuńJa pochłonęłam tą książkę w jeden wieczór :) uważam , że zakończenie było tragiczne. Oczywiście dla czytającego bo można było się tego spodziewać :) no ale cóż czekam na trzeci tom i mam nadzieje , że nie zepsuje całości ;)
OdpowiedzUsuńCóż, mnie akurat te wymienione przez Ciebie mankamenty bardzo odstraszają od tych książek :P I chyba z tego powodu odpuszczę sobie czytanie, to chyba nie jest literatura dla mnie.
OdpowiedzUsuńMichalina z bloga Książkowy świat, która jest oczarowana tą serią, a wręcz po przeczytaniu pierwszego tomu mówiła o niej jako o "książce swojego życia" przekonała mnie do jej przeczytania, teraz muszę tylko upolować :D Razem w Michaliną robiłyśmy również Książkowe MMA dotyczące tej powieści i dziewczyny bardzo mnie zaintrygowały, ponieważ ciekawie przeprowadziły dyskusję i podały dobre argumenty na "za" i "przeciw" ^^
OdpowiedzUsuńBądź tu teraz
Jak dla mnie, kolejny bezsensowny romans.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Ja po prostu uwielbiam tą historię. Drugi tom zdobyłam nawet w oryginale :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę, jak i poprzednią część tej serii. Mimo, że to powieść nieco banalna i rzeczywiście momentami trochę przerysowana, to ma w sobie coś, co sprawiło, że kocham tę historię! Po przeczytaniu pierwszego tomu miałam wielkiego kaca książkowego, wszystkie książki, które czytałam wydawały mi się gorsze, tak jak wyżej wspomniała Minni mówiłam, i nadal mówię, że to "książka mojego życia" :) Po drugiej części było podobnie, zakończenie sprawiło, że zbierałam szczękę z podłogi! :)
OdpowiedzUsuńKsiążkowyŚwiat
Jestem po pierwszej części i jestem pod dużym wrażeniem, a Ty swoją recenzją po prostu mnie przekonałaś, że MUSZĘ przeczytać kontynuację!
OdpowiedzUsuńGdzieś tam mam w planach pierwszą część, ale raczej takich bardziej odległych ;) A potem się zobaczy co dalej ;)
OdpowiedzUsuńwww.maialis.pl
Bardzo dobra recenzja, ładny wygląd bloga, brak błędów, fajnie piszesz.. nic dodać nic ująć, brawo! ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco, miałam zamiar się za całą trylogię zabrać, a teraz mnie jeszcze bardziej zachęciłaś ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Muszę sięgnąć po oba tomy serii bo strasznie mnie kusi :D
OdpowiedzUsuń