sobota, 11 stycznia 2020

TOP 5: Najlepsze dramy 2019 roku



Mogę śmiało powiedzieć, że z roku na rok moje uzależnienie już nie tylko koreańską, ale ogólnie azjatycką kulturą coraz bardziej się pogłębia. W 2017 obejrzałam 29 tytułów, w 2018 już 35, a w 2019 kończę z wynikiem 45(!) dram na koncie. Co prawda coraz trudniej jest mi znaleźć dramy, które absolutnie mnie zachwycą, ponieważ z każdym obejrzanym serialem moje oczekiwania wzrastają, ale dzięki temu zaczęłam sięgać po zupełnie nowe gatunki i kraje. W tym roku obejrzałam po raz pierwszy obejrzałam produkcje z Tajwanu i Tajlandii, zaczęłam też mocniej się zakochiwać w chińskich serialach, do których wcześniej podchodziłam z dystansem, a teraz aż dwie z pięciu ulubionych dram tego roku zostało wyprodukowanych właśnie w Chinach.
UWAGA: na liście mogą znajdować się tytuły, które obejrzałam w tym roku, ale które zostały wyprodukowane przed 2019.


Romantic Doctor Teacher Kim

Romantic Doctor Teacher Kim jest tytuł, którzy obejrzałam jeszcze w styczniu jako mój pierwszy serial tego roku, ale wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że do tej pory pozostaje świeży w mojej pamięci, jakbym skończyła go oglądać zaledwie wczoraj. Opowiada historię tajemniczego lekarza Kim Sa Bu, który niegdyś był określany jednym z najlepszych chirurgów w kraju i pracował w dużym szpitalu w Seulu, ale u szczytu swojej kariery nagle zniknął i przeniósł się do podrzędnego ośrodka w małej, niemal wiejskiej miejscowości. Yoon Seo Jung jest pełną pasji lekarką, którą wciąż prześladuje błąd z jej przeszłości, natomiast Kang Dong Joo to ambitny chirurg wywodzący się z biednej rodziny, który goni za sukcesem, poświęcając przy tym swoje ideały. Kiedy Dong Joo i Seo Jung spotykają Kim Sa Bu, ich życie oraz poglądy ulegają zmianie.


Romantic Doctor Teacher Kim jest nie tylko jedną z moich ulubionych dram, jakie obejrzałam w tym roku, ale także najlepszą dramą medyczną, jaką miałam okazję do tej pory obejrzeć. Jako studentka na trzecim roku medycyny już dostrzegam u siebie pewne zboczenie zawodowe i w wielu dramach medycznych wyłapuję podstawowe błędy, które mnie irytują, natomiast Romantic Doctor Teacher Kim w sposób realistyczny pokazuje pracę lekarzy, przywiązując wagę do nawet najdrobniejszych detali i przedstawiając przypadki, które są spotykane najczęściej w życiu codziennym, jednocześnie pozostając fascynującym, wciągającym serialem. Jednak to, co najbardziej ujęło mnie w tej dramie, to pytanie co to znaczy być dobrym lekarzem?, które przewijało się w każdym odcinku. Mogłoby się wydawać, że odpowiedź jest prosta, ale Romantic Doctor Teacher Kim pokazuje, że nie ma dobrego ani złego rozwiązania tej zagadki, że każdy ma swoją własną definicję dobrego doktora i choć mogą one być ze sobą sprzeczne, nie oznacza to, że któraś z nich jest niewłaściwa. Ten tytuł w niesamowity sposób ukazuje dylematy moralne, a także wyrzuty ciążące na lekarskim sumieniu i pod tym względem jest to ogromnie inspirująca historia. Nie mogę też nie wspomnieć o bohaterach, aktorzy wykonali kawał świetnej roboty. Han Seok Kyu błyszczy w roli niejednoznacznego Kim Sa Bu, a Dong Joo i Seo Jung są moim ukochanym OTP, nawet jeśli ich wątek romantyczny dostawał zaledwie kilka minut i to nie w każdym odcinku, między nimi tak iskrzy, że nie można od nich odwrócić wzroku. Uwielbiam także wszystkich drugoplanowych bohaterów i jestem przeszczęśliwa, że Romantic Doctor Teacher Kim powraca z drugim sezonem na początku stycznia, choć zabraknie w nim Dong Joo i Seo Jung. 




Put Your Head on My Shoulder

Muszę się przyznać, że długo wahałam się pomiędzy Put Your Head on My Shoulder a Le Coup de Foudre. Okazało się bowiem, że Chińczycy są mistrzami realnych, uroczych historii coming of age o pierwszej miłości z czasów liceum/college'u i zakochałam się w tym gatunku, właściwie nałogowo oglądam obecnie podobne dramy. Ale o ile Le Coup de Foudre ma genialny początek (z czasem niestety widać spadek poziomu) i pięknie przedstawia relacje rodzinne, o tyle Put Your Head on My Shoulder trzyma wysoki poziom od początku do końca i jest pierwszą chińską produkcją, która tak bardzo mnie zauroczyła. Put Your Head on My Shoulder przedstawia historię Si Tu Mo, studentki księgowości i Gu Wei Yi, genialnego studenta fizyki. Powoli zbliża się moment ukończenia studiów, ale Si Tu Mo wciąż waha się, jaką ścieżkę kariery powinna wybrać. W wyniku rodzinnych zawirowań Si Tu Mo i Gu Wei Yi zostają współlokatorami i tak zaczyna się ich historia miłosna.


Po opisie mogłoby się wydawać, że historia przedstawiona w Put Your Head on My Shoulder jest zbyt prosta, a przez to nudna, jednak nie moglibyście być w większym błędzie! Według mnie prostolinijność i naturalność fabuły są największym atutem tej dramy, która jest lekka w odbiorze, zabawna i przeurocza. Wiele seriali z bardziej skomplikowanymi zapowiedziami popada w rutynę i bardzo się dłuży w środku serii, ale to nie ma miejsca w Put Your Head on My Shoulder. Cieszę się, że scenarzyści nie starali się na siłę wprowadzić nadmiernego dramatyzmu, a wiernie trzymali się początkowych założeń, dzięki czemu podczas oglądania tej dramy uśmiech nie schodził mi z twarzy, a przyjemne ciepło wypełniało moje serducho. Si Tu Mo i Gu Wei Yi są pod wieloma względami przeciwieństwami; ona jest otwarta, niezależna, twardo stąpa po ziemi, podczas gdy on jest nieśmiałym, cichym i odrobinę dziwnym nerdem, ale wspierają się niezależnie od wszystkiego, zwłaszcza jeśli chodzi o spełnianie marzeń, których nikt inny nie popiera. Może nie ma tutaj zbyt wielu ekscytujących zwrotów akcji, jednak jest to serial z gatunku feel good, idealny do obejrzenia, kiedy potrzebujecie trochę słodyczy i radości w swoim życiu.




The Legends

The Legends to drama, którą zaczęłam oglądać zupełnie spontanicznie, potrzebowałam przerywnika podczas nauki do poprawki z biochemii, a chińskie produkcje ogląda mi się najlepiej w momencie, w którym mam najwięcej nauki. The Legends przedstawia dzieje Lu Zhao Yao, która jest wychowywana przez dziadka w górach w odcięciu od reszty świata. Jest niezwykle ciekawską, radosną dziewczyną, aż pewnego dnia spotyka Luo Ming Xuan, który ma ogromny wpływ na jej rozwój. Kiedy jednak słowa mężczyzny okazują się być kłamstwem, jego zdrada popycha Zhao Yao do zbudowania własnej demonicznej sekty Wan Lu. Staje na jej czele jako potężna, nieprzejednana przywódczyni. Podczas próby zdobycia legendarnego miecza Wan Jun, Zhao Yao wpada w pułapkę. Kobieta jest przekonana, że za zdradą stoi Mo Qing, strażnik w jej sekcie, a jednocześnie jeden z jej najbliższych sojuszników, który po domniemanej śmierci Zhao Yao przejął władzę w sekcie Wan Lu i prowadzi ją jako przywódca pod prawdziwym imieniem – Li Chen Lan. Zhao Yao poprzysięga zemstę na byłym przyjacielu i planuje odzyskać swoją pozycję jako prawowitego władcy.


Już samo pisanie o The Legends sprawia, że jestem podekscytowana! Ta drama jest po prostu EPICKA w każdym tego słowa znaczeniu. Jeżeli szukacie historii, która zawiera idealne połączenie zniewalających elementów fantasy z przyspieszającym bicie serca romansem, zapierające dech w piersi sceny walki, wciągającą, wielowątkową i nieoczywistą fabułę oraz interesujących, silnych bohaterów to nie mogliście trafić więcej; The Legends zawiera wszystkie te elementy, a nawet więcej. Według mnie największą zaletą tego serialu jest jego główna bohaterka – Lu Zhao Yao, która jest silna, nieustraszona, charyzmatyczna i jest super badass, a także stanowi doskonały materiał na girl crush. Przed nikim się nie kłania, sięga po to, czego pragnie, nie przejmując się opiniami innych, a chociaż jej działania potrafią być bezwzględne i okrutne, jest przy tym sprawiedliwa. Lu Zhao Yao przechodzi powolną przemianę na przestrzeni kolejnych odcinków: na początku jest radosną, młodą dziewczyną, która pod wpływem zdrady przeistacza się w potężną, nadzwyczajną przywódczynię demonicznej sekty, aż wreszcie dojrzewa jako kobieta, wycisza swój gniew, ale nie traci przy tym swojej ikry. Zupełnie straciłam głowę także dla Li Chen Lana, czyli naszego głównego bohatera, który na początku serialu jest nieśmiałym, cichym chłopcem zakochanym w Zhao Yao po tym, jak uratowała mu życie. Li Chen Lan z czasem staje się kompetentnym przywódcą po stracie Zhao Yao, jest pewny siebie, błyskotliwy i silny. Choć wydaje się, że jest surowy i chłodny, w rzeczywistości ma dobre serce, a przy swojej zamienia się w totalnie zakochanego szczeniaczka. Razem tworzą power couple, której brakowało mi w dramalandzie! Wydaje się, że Chen Lan i Zhao Yao stanowią swoje przeciwieństwa, ale w rzeczywistości cudownie się uzupełniają jak dwa puzzle i choć cały świat zdaje się nie rozumieć kierujących nimi pobudek, oni dostrzegają swoje prawdziwe oblicza i tworzą niezniszczalną drużynę. Ich uczucie jest widoczne nawet w wymienianych przed nich spojrzeniach, są tak cudowni, że aż brakuje mi słów, by opisać głębię łączącej ich więzi. Koniecznie musicie sami obejrzeć The Legends, by przekonać się, jak genialna jest ta drama!




Extraordinary You

Extraordinary You omal nie tylko nie znalazło się na liście moich ulubionych seriali 2019, ale także na mojej liście do obejrzenia w ogóle. Szczerze mówiąc, zupełnie nie ciągnęło mnie do tego tytułu, lecz choć Extraordinary You nie zjednało sobie koreańskiej publiczności, to już międzynarodowi widzowie zupełnie stracili głowę dla tej historii, więc byłam ciekawa, co wywołało takie poruszenie i przyczyniło się do wysokich ocen. Naszą główną bohaterką jest Eun Dan Oh, osiemnastoletnia uczennica liceum, która pochodzi z bogatej rodziny i cierpi na nieuleczalną chorobę serca. Pewnego dnia Eun Dan Oh uświadamia sobie, że jest tak naprawdę postacią z komiksu; w dodatku nie odgrywa ważnej roli, a jest trzecioplanową postacią. Dziewczyna nie ma jednak zamiaru posłusznie zaakceptować losu, jaki przeznaczył jej autor komiksu. Planuje zmienić swoją teraźniejszość i do tego celu wybiera Numer 13 – bohater tak mało ważny dla fabuły webtoona, że nie dostał swojego imienia. 


Mam pełną świadomość tego, że pod wieloma względami Extraordinary You nie jest dobrą dramą. Zakończenie jest bardzo otwarte, wiele wątków nie zostało wyjaśnionych, a były one dość kluczowe dla fabuły, jest tyle dziur w tej historii, że aż trudno jest mi w to uwierzyć, niektórzy bohaterowie są zupełnie pozbawieni charakteru (patrzę na ciebie, Haru!), a w drugiej połowie serialu w kółko powtarzany jest ten sam schemat w kolejnych scenach, ale... Jak ja się świetnie przy tej dramie bawiłam! Zwłaszcza w pierwszej połowie Extraordinary You było genialne. Cały zamysł na fabułę jest niezwykle oryginalny i oczarował mnie już od pierwszych minut, a scenarzyści genialnie bawili się konwencją, podśmiewając się ze standardowych klisz stosowanych we wszystkich koreańskich komediach romantycznych. Uwielbiam tę lekką autoironię, w ogóle humor i cały klimat w Extraordinary You jest świetny, jednak równie mocno jestem zachwycona popisem aktorskim – zwłaszcza jeśli chodzi o Lee Jae Wook'a, który wcielił się w rolę bardzo niejednoznacznego Baek Kyunga, którego jednocześnie się kocha i nienawidzi. Eun Dan Oh na początku była pewną siebie, silną bohaterką, która wiedziała, czego pragnie i dążyła do tego za wszelką cenę, dlatego szkoda, że w drugiej części Extraordinary You jej rola została sprowadzona do zakochanej nastolatki, dla której obiekt westchnień był ważniejszy od jej własnego życia (dosłownie). Jednak urok tej dramy polega na tym, że chociaż widzę te wszystkie wady, błędy i potknięcia, to zupełnie nie zwracam na nie uwagi i po prostu cieszę się oglądaniem. Extraordinary You sprawiało mi taką radość i przyjemność, że nie wyobrażam sobie, że mogłoby zabraknąć tego tytułu w moim podsumowaniu. A, no i zakochałam się w Rowoonie. Jest tak piękny, że to wręcz niemożliwe. 




Hotel del Luna

Hotel del Luna to jeden z najgorętszych i najbardziej wyczekiwanych tytułów 2019 roku. Byłam bardzo ciekawa, jak po Hwayugi (dramie z najbardziej zmarnowanym, ogromnym potencjałem) wypadną sławne scenarzystki-siostry Hong, a IU w głównej roli tylko upewniła mnie w przekonaniu, że ten serial po prostu muszę obejrzeć. Nie chciałam jednak nastawiać się zbyt pozytywnie, aby znowu się nie rozczarować, lecz tym razem siostry Hong naprawiły wszystko to, co zepsuły w Hwayugi, oferując nam przepiękną historię Jang Man Wol, która od ponad tysiąca lat jest właścicielką Hotelu Del Luna – miejsca, do którego trafiają jedynie duchy, zanim przeprawią się na drugą stronę. Jang Man Wol została związana z hotelem za karę z powodu swoich błędów w przeszłości, a lata spełnione w samotności sprawiły, że stała się zgorzkniałą, okrutną i chciwą istotą znajdującą się na granicy życia i śmierci. Goo Chan Sung jest z kolei zwykłym człowiekiem, który na skutek nieszczęśliwego zrządzenia losu zostaje managerem w tym wyjątkowym miejscu.


Hotel del Luna to moja ulubiona drama tego roku i, jeśli mam być szczera, nie miała żadnej konkurencji. Ten serial oczarowuje widza już od pierwszej minuty, bezpowrotnie wciąga w swój fascynujący, wyjątkowy, fantastyczny świat i nie wypuszcza nawet po obejrzeniu ostatniej sceny. Mijały tygodnie, a ja wciąż byłam w stanie myśleć tylko o tej dramie, o jej bohaterach i ich losach. Każdy kolejny odcinek Hotelu del Luna jest jeszcze lepszy od poprzedniego; wydawało mi się, że to wręcz niemożliwe, aby serial podbijał sobie coraz wyżej poprzeczkę, jednak tak właśnie się działo za każdym razem. To jedna z najpiękniejszych pod względem wizualnym produkcji, jakie widziałam w życiu, po prostu każde ujęcie zachwyca, a fabuła jest tak skomplikowana, wielowątkowa, kreatywna i głęboka, że do tej pory nie mogę wyjść z podziwu nad geniuszem scenarzystek, które ciągle zaskakiwały nas nowymi elementami i zwrotami akcji. Nie spodziewałam się, że Hotel del Luna wzbudzi we mnie tak wiele emocji, ale od dziesiątego odcinka aż do szesnastego płakałam niemal bez przerwy, nie mogąc opanować wzruszenia. Rok 2019 jest bez wątpienia rokiem silnych kobiet, a IU w roli Jang Man Wol jest bezkonkurencyjna. To jedna z najbardziej specyficznych, a jednocześnie złożonych postaci, z jakimi do tej pory się zetknęłam, a jej rozwój i wewnętrzna przemiana zachwycają. W dużej mierze to właśnie IU dźwigała całą produkcję na swoich barkach i zrobiła to w brawurowy sposób. Natomiast OST jest według mnie najpiękniejszą ścieżką dźwiękową tego roku. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to romans między głównymi bohaterami; niestety, nie czułam żadnej chemii, a Goo Chan Sung był mi obojętny, na szczęście wątek ten odgrywa niewielką rolę w całej historii Jang Man Wol. Hotel del Luna to opowieść przede wszystkim o odpuszczaniu przeszłych win i przebaczaniu i jest swego rodzaju katharsis nie tylko dla głównej bohaterki, ale także dla widzów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia