sobota, 13 października 2018

Język cierni, czyli podszyte mrokiem i magią baśnie z uniwersum Griszy

Leigh Bardugo to autorka, po którą będę sięgać w ciemno. Najpierw podbiła moje serce swoją Trylogią Grisza, by później całkowicie wziąć moją duszę we władanie, gdy przeczytałam i pokochałam jej duologię Szóstka Wron. Dlatego kiedy dowiedziałam się, że zostanie wydany zbiór baśni ze świata uniwersum Griszy, wiedziałam, że muszę go mieć, nawet jeśli z reguły nie przepadam za dodatkami do serii. 

Leigh Bardugo, autorka z listy bestsellerów New York Timesa, zainspirowana mitami, baśniami i folklorem stworzyła cudownie klimatyczny zbiór opowiadań, których akcja wprost skrzy się od zdrad, zemsty, aktów poświęcenia i miłości. Wejdźcie do świata griszów...
Miłość przemawia kwiatami. Prawda wymaga cierni.
Udajcie się do świata mrocznych paktów zawieranych w blasku księżyca; świata nawiedzonych miast i głodnych lasów; świata zwierząt mówiących ludzkim głosem i golemów z piernika. Do świata, w którym młoda syrena głosem przywołuje śmiercionośne sztormy, a strumień może spełnić życzenie usychającego z miłości chłopaka - lecz zażąda za to okrutnej ceny.
Opis z LubimyCzytac.pl

Muszę zacząć od cudownej oprawy graficznej, która zachwyciła mnie dbałością o szczegóły. Przede wszystkim obudziła we mnie dziecięcy sentyment; faktura okładki przypomina bowiem te ze starych zbiorów baśni, które czytano mi na dobranoc, a znajdujące się w środku ilustracje, które z każdą stroną nabierają rozmachu, rozrastając się w pełny obraz, sprawiły, że cofnęłam się pamięcią właśnie do tych wieczornych opowieści. Ma się wrażenie, jakby Język cierni był autentycznym zbiorem bajek, który moglibyśmy spotkać na półkach mieszkańców Ravki czy Kerchu. Z reguły nie jestem fanką dodatków do serii czy zbiorów opowiadań i staram się ich unikać, lecz choćby ze względu na cudowne wykończenie tej książki nie mogłam przejść obok niej obojętnie i uważam, że Język cierni pięknie zdobi moją biblioteczkę. W dodatku Leigh Bardugo to jedna z moich ulubionych autorek, dlatego byłam bardzo ciekawa, jakie niespodzianki przygotowała dla czytelnika. 

W zbiorze znajdziemy sześć opowieści, jedna z Nowoziemia, trzy z Ravki, jedna z Kerchu i jedna z Fjerdy, czyli krain, które już poznaliśmy w ramach Trylogii Grisza oraz duologii Szóstka Wron. Znalazły się historie, które pokochałam i takie, które nie do końca przypadły mi do gustu, ale wciąż były dobre, więc tak naprawdę nie mogę za bardzo narzekać na jakość tomiku. Przede wszystkim to, co mnie urzekło, to fakt, że każda historia odwzorowuje klimat miejsca, z którego pochodzi i wpasowuje się w wyznawane przez tamtejszą ludność wartości. Leigh Bardugo jest dla mnie królową różnorodności, co potwierdziła w Szóstce Wron w kreacji bohaterów, każdy z nich pochodził z innego środowiska, więc różnił się podejściem do życia, celami, mogłabym wymieniać w nieskończoność, ale ta recenzja nie dotyczy Kaza i jego gangu, więc postaram się ograniczać. W każdym razie ta różnorodność przeniosła się także na historie przedstawione w Języku cierni. Co prawda są to tylko baśnie, a jednak widać w nich kunszt autorski Leigh. 

Wszystkie baśnie zostały częściowo oparte na znanych nam opowieściach, jednak w każdej z nich autorka zastosowała jakiś twist, sprawiając, że są one o wiele bardziej mroczne, mają niepokojący, drażniący wydźwięk i tylko w niewielkim stopniu pokrywają się z oryginałem. Każda z nich zawiera także kilka różnych, ale niezwykle ważnych morałów. Ayama i cierniowy las to pierwsza historia zawarta w tomiku i równocześnie jedna z moich ulubionych. Opowiada o dziewczynie, która była tak brzydka, że postanowiono wysłać ją jako emisariuszkę do potwora nękającego ziemie królestwa, ponieważ nikt by za nią nie tęsknił. Potwór obiecał, że daruje życie Ayamie, jeśli ta opowie mu wystarczająco ciekawą opowieść. Ayama i cierniowy las pokazuje, że przerażający wygląd niekoniecznie oznacza, iż dana osoba jest bestią, a prawdziwy potwór może kryć się za piękną, dobroduszną maską. Że osoby, które powinny nas kochać, czasami nie są do tego zdolne, a tych, którzy dopuścili się straszliwych zbrodni, nie zawsze spotyka odpowiednia kara. O lisie, który chciał być za sprytny to opowiadanie, które najmniej mi się podobało; jeśli mam być szczera, momentami czułam się już znużona, a zajmuje jedynie dwadzieścia pięć stron. Opisuje leśną społeczność zwierząt, których spokój zostaje zaburzony przez pojawienie się nowego myśliwego, po kolei mordującego zwierzynę, dopóki lis, uważającego się za najsprytniejszego, nie postanawia go powstrzymać. Wydaje mi się, że ta historia ma przede wszystkim nauczyć pokory i pokazać, że ci, którzy wydają się najbardziej bezbronni, w rzeczywistości wcale tacy nie są. Ostatecznie jednak nie jestem zadowolona z tej lektury, choć wpływ na to może mieć fakt, że nigdy nie lubiłam baśni o zwierzętach.

Wiedźma z Duvy to według mnie najlepsza baśń zawarta w Języku cierni. Bardzo luźno oparta na historii o Jasiu i Małgosi, z tym że Jaś został zepchnięty na bardzo odległy plan, a napastnikiem okazał się być ktoś zupełnie inny, niż można się tego było spodziewać i może właśnie dlatego jest to równocześnie najbardziej przerażający fragment z całego tomiku, "mroczne rzeczy umieją bowiem prześlizgiwać się przez najwęższe szpary". Wiedźma z Duvy była tak wstrząsająca, że nawet kilka dni po jej przeczytaniu nie mogłam przestać o niej myśleć. Następnie Leigh Bardugo przedstawiła nam Mały Nożyk i jest to druga historia, która średnio przypadła mi do gustu. Opowiada dość tradycyjną historię o królu, który posiada piękną córkę i obiecuje wydać ją za mąż osobie, która spełni wyznaczone przez niego próby. Dalej był Książę-żołnierz, stanowiący połączenie Dziadka do orzechów oraz Aksamitnego królika, która dotyka problemu fantazji oraz poczucia, że istniejemy tylko dzięki miłości. Jak woda wyśpiewała ogień jest ostatnią historią, która stanowi niejako prequel historii o Małej Syrence i opowiada o przeszłości Urszuli, która według Bardugo początkowo była piękną, uzdolnioną syreną, zanim zamieniła się w zgorzkniałą wiedźmę i stała się główną antagonistką w życiu Arielki. Ze wszystkich opowiadań, to było chyba najbardziej kreatywne i zaskakujące, czuło się w nim najwięcej magii znanej z innych książek Leigh Bardugo, cały pomysł niesamowicie mnie zachwycił.

Jestem bardzo zadowolona z lektury Języka cierni. Starałam się dawkować sobie poszczególne opowieści, chciałam czytać jedną dziennie, ale tak się po prostu nie dało! Mimo że jest to jedynie zbiór baśni, niesamowicie wciąga. Podoba mi się to, że Leigh Bardugo każdej historii nadawała swój własny, indywidualny rys, bawiąc się konwenansami i typowymi motywami, a klimat całości, podszyty mrokiem i magią, jest wprost niepowtarzany. Uważam jednak, że jest to pozycja raczej dla zagorzałych fanów autorki i jej serii, w przeciwnym razie niewiele wniesie do waszego życia.


Inne zrecenzowane powieści Leigh Bardugo:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia