środa, 24 października 2018

Dwór skrzydeł i zguby, czyli gdzie jest mój obiecany, epicki finał?!

Napisanie tej recenzji nie było dla mnie łatwe. Wręcz przeciwnie, próbowałam napisać ją kilka razy i każde podejście kończyło się fiaskiem, bo z jakiegoś powodu im więcej powieści Sary J. Maas czytam, tym trudniej mi je ocenić. Wiadomo, że każda recenzja jest subiektywna, ale zawsze staram się spojrzeć na książkę z szerszej perspektywy, zachować jakąś odrobinę bezstronności i posłużyć się nią, by rzeczowo wskazać zalety w książkach, które mi się nie podobają i wady w powieściach, które pokochałam. Sarah J. Maas to autorka, która towarzyszy mi od tak dawna, że nie wyobrażam sobie życia bez jej książek. To jedna z naprawdę niewielu autorek, które czytam regularnie, w ciemno sięgając po kolejne tomy i serie, dlatego moje oczekiwania względem jej twórczości są ogromne i bardzo trudno jest mi ją oceniać. Chociaż Dwór skrzydeł i zguby jest dobrą powieścią, którą czyta się niesamowicie szybko mimo jej objętości... To już nie było to.

Feyra musi rozegrać śmiercionośną, przewrotną grę, by zdobyć informacje o planach wroga próbującego zniszczyć świat, który dziewczyna kocha całym sercem. W obliczu wojny, która ogarnia wszystkich, Feyra znów musi decydować, komu może ufać i szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Niebawem dwie armie zetrą się w krwawej, nierównej walce o władzę. Kto zwycięży? Czy Feyrze uda się ochronić wszystkich przyjaciół bliskich jej sercu, czy być może będzie zmuszona się z kimś pożegnać? Los ludzkości leży w jej dłoniach.

Dwór mgieł i furii był tak cudowny i tak bardzo zawrócił mi w głowie, że mimo upływu kolejnych miesięcy nie byłam w stanie napisać jego recenzji. Wiedziałam, że bardzo ciężko będzie Sarze przeskoczyć tak wysoko postawioną poprzeczkę, lecz byłam przekonana, że finalna część opowieści o Feyrze i Rhysandzie mnie w sobie rozkocha. A tak się nie stało. Ta powieść miała tak wielki potencjał, Maas niesamowicie stopniowała napięcie w poprzednim tomie, budując oczekiwanie względem emocjonującego zakończenia w Dworze skrzydeł i zguby... Więc gdzie podziały się te wszystkie uczucia, które wzbudziła we mnie druga część? Akcja w tej książce jest tak rozwlekła, że to aż boli. Nie zrozumcie mnie źle, przy Maas nie da się nudzić, a nawet jeśli jej język jest tak poetycki, że mogłabym czytać książkę telefoniczną napisaną przez nią i wciąż byłabym zachwycona, ale spodziewałam się większej ilości szalonych zwrotów akcji i nieprzewidywalnych wydarzeń. Tymczasem Dwór skrzydeł i zguby skupia się na przygotowaniach do wielkiej bitwy i zdobywaniu sojuszników, a co to oznacza w świecie Fae? Niekończące się narady, rozmowy i układy. W ogóle nie czułam tej gęstniejącej atmosfery, nie siedziałam na krawędzi fotela, przerzucając kolejne strony jak szalona, by przekonać się, jak sytuacja się rozwinie... Nie miałam problemu z odłożeniem książki na bok nawet w środku teoretycznie ważnej sceny, bo tak naprawdę całość rozegrała się dopiero na stu ostatnich stronach.

Pokochałam jednak te trylogię za bohaterów, więc jak się sprawa ma w Dworze skrzydeł i zguby? Kiepsko. Naprawdę kiepsko. O ile Feyra utrzymuje swój typowy temperament, który dla mnie zawsze był dość neutralny, o tyle naprawdę nie wiem, co stało się z resztą moich ulubieńców. Najbardziej ubolewam nad Rhysandem, bo mój cudowny książkowy mąż powoli zamienia się w rozgotowaną kluchę, która potrafi myśleć tylko tym, co ma między nogami. Pokochałam związek tej dwójki za to, jak bardzo się wspierali, jak Rhysand troszczył się o Feyrę, ale jednocześnie dawał jej przestrzeń i niezależność, zachęcając do podejmowania własnych decyzji, tymczasem nagle ich piękna, pełna wzajemnego zaufania i zrozumienia więź zamieniła się w zwykły seks i ja nie jestem w stanie tego zrozumieć. Podobno w Dworze szronu i blasku gwiazd jest z tym jeszcze gorzej, więc nie wiem, czy Sarah po prostu przechodzi taką fazę..?  Nie jestem również w stanie zaakceptować zachowania Morrigan. Przepraszam, ale nie; fałszywe zwodzenie dwóch facetów, do tego najlepszych przyjaciół, przez kilka stuleci jest niedopuszczalne, nawet z takim wytłumaczeniem. O Elainie i Neście nie chcę nawet wspominać. W drugiej części na chwilę zrobiły się znośne, ale w Dworze skrzydeł i zguby znowu odgrywają nafoszone, zadufane w sobie księżniczki i najchętniej mocno potrząsnęłabym zarówno jedną, jak i drugą, a potem wyrzuciła kompletnie z fabuły. Kocham Sarę J. Maas i jej twórczość, lecz przy tak zachowującej się Neście nie jestem w stanie sięgnąć po kontynuację Dworu cierni i róż z nią w roli głównej. Po prostu tego nie zniosę. 

Wiem, że głównie narzekam, ale Dwór skrzydeł i zguby to dobra książka, którą warto przeczytać, by poznać zakończenie, choć nie było ono dla mnie do końca satysfakcjonujące. Zupełnie nie tego od tej powieści oczekiwałam i muszę wytknąć to, co najbardziej mnie boli, bo ta część jest po prostu... nijaka. Rozliczne epizody, które niewiele wprowadzają do fabuły, ale są odpowiednimi zapychaczami. Najbardziej intrygujące wątki zostały strasznie uproszczone i ograbione ze swojej tajemniczości. Do tego Sarah J. Maas stchórzyła w końcówce, jednak będziecie musieli sami przeczytać tę powieść, by zrozumieć, o czym mówię. Jak zawsze czyta się lekko, szybko i przyjemnie, jednak Dwór skrzydeł i zguby utracił magię poprzednich tomów. Spodziewałam się prawdziwego wstrząsu i emocji sięgających zenitu... A dostałam irytację, odrobinę niezadowolenia i trochę ulgę, że to już koniec. 


Seria Dwór cierni i róż:
Dwór cierni i róż // Dwór mgieł i furii // Dwór skrzydeł i zguby // Dwór szronu i blasku gwiazd // ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia