sobota, 15 września 2018

Serial: Cloak&Dagger

Cloak&Dagger to serial, który niejako skorzystał z mojego kaca dramowego. Przez lipiec i sierpień nie miałam ochoty na żadną koreańską produkcję, ale coś oglądać musiałam – tym sposobem zabrałam się za historię o skrajnie różniących się nastolatkach, którzy w wyniku wybuchu platformy zyskali niesamowite moce, stając się jedynymi osobami zdolnymi do uratowania miasta przed zagładą. Cloak&Dagger jest o tyle dziwnym wyborem w moim repertuarze (uwaga, zaraz posypią się hejty), ponieważ nie jestem specjalną miłośniczką Marvela czy DC i jestem chyba najmniej zorientowaną osobą w blogoferze, jeśli chodzi o ekranizacje komiksów. Mniej więcej kojarzę, co się dzieje MCU, ale niewiele z tych filmów widziałam na własne oczy, podobnie sprawa ma się z serialami. Co takiego ma więc w sobie Cloak&Dagger, że co tydzień z niecierpliwością oczekiwałam na kolejne odcinki i na pewno zapoznam się z sezonem drugim?

Tandy (Olivia Holt) i Tyrone (Aubrey Joseph) to dwójka nastolatków, która została połączona przez traumatyczne wydarzenia z przeszłości – tego samego dnia zginęły bliskie im osoby. Tandy straciła ukochanego ojca w wypadku samochodowym, natomiast starszy brat Tyrone'a umarł zastrzelony przez spanikowanego policjanta w trakcie próby ucieczki po tym, jak Ty ukradł samochodowe radio. Oboje znaleźli się w wodzie w momencie, w którym na pobliskiej platformie doszło do eksplozji, tym samym zyskując nadprzyrodzone moce, które ujawniły się w momencie ich ponownego spotkania po latach.


Cloak&Dagger to serial utrzymany na zasadzie kontrastu, który miesza w głowie. Mogłoby się wydawać, że pochodząca z dobrego, bogatego domu Tandy, która w dzieciństwie była przesłodką baletnicą o twarzy aniołka, a teraz zyskała moce związane ze światłem i nadziejami, będzie stanowiła przykład grzecznej, poukładanej dziewczynki. Tymczasem dosypuje nadzianym chłoptasiom narkotyków do drinków, okrada ich, mieszka w starym kościele, niemal nie utrzymując kontaktu z matką-alkoholiczką, sama jest za to uzależniona od prochów i nie potrafi z nikim utrzymać zdrowej relacji. Tandy została przedstawiona jako zdeprawowana, toksyczna i egoistyczna osoba, która myśli tylko o sobie i nie zastanawia się nad przyszłością – ona sama doskonale zdaje sobie z tego sprawę, nie robi jednak nic, żeby wyrwać się z takiego życia. Tyrone natomiast z młodego, aroganckiego złodziejaszka wyrósł na grzecznego, niemal idealnego chłopaka, który dusi w sobie złość i robi wszystko zgodnie z oczekiwaniami innych, starając się wynagrodzić rodzicom stratę starszego syna. Jest reprezentantem szkoły w koszykówkę i nie sprawia żadnych problemów wychowawczych, każdego dnia dając z siebie wszystko. Chociaż jego moc związana jest z mrokiem i potrafi zobaczyć największe lęki innych, jego osobowość wyraźnie wskazuje na protagonistę, podczas gdy Tandy możemy uznać niemal za pogubiony czarny charakter. Bardzo podoba mi się to, jak Cloak&Dagger zmusza nas do wyłamania się spoza ram narzuconych przez społeczeństwo, do szerszego spojrzenia na bohaterów, których nie możemy wepchnąć do wygodnych szufladek. Ich charaktery niejako przekładają się również na posiadane moce – z jasnego światła Tandy powstają zabójcze sztylety, natomiast moc Tyrone'a pozwala mu się teleportować.


Co prawda nasi główni bohaterowie posiadają nadprzyrodzone moce i są określani mianem niebiańskiej pary, która pojawia się raz na kilka stuleci, gdy miastu zagraża niebezpieczeństwo, a ich zadaniem jest obrona mieszkańców, lecz nie jest to typowy przykład superbohaterów. Długo zajmuje im poskromienie własnych zdolności, a jeszcze dłużej uświadomienie sobie, że dzięki nim mogą zdziałać coś dobrego – początkowo skupiają się jedynie na dokonaniu zemsty na osobach, które uważają za winne utraty bliskich. Tak naprawdę Cloak&Dagger bardziej przypomina mi teen dramę, mamy tu do czynienia z wieloma wątkami obyczajowymi, zarówno Tandy, jak i Tyrone muszą sobie poradzić z prześladującymi ich demonami przeszłości oraz trudnymi wyborami dotyczącymi ich teraźniejszości czy zawiłymi relacjami z rodzicami. Dopiero pod koniec pojawiają się motywy znane nieco bardziej z filmów o superbohaterach, choć narracja w Cloak&Dagger jest dość statyczna, niemal leniwa. Nie spodziewajcie się skomplikowanych sekwencji akcji, walki w imię podniosłych ideałów, epickiego ratowania świata czy prawdziwych dylematów moralnych. Nie ma tutaj nacisku na walkę ze złem. To serial o nastolatkach dla nastolatków, choć absolutnie nie ma w tym nic złego i właśnie to, co odróżnia Cloak&Dagger od produkcji typowo superbohaterskich, jest jego atutem.


Nie mogę jednak powiedzieć, że jestem w pełni zachwycona tym serialem. Bywały odcinki świetne, ale znalazło się kilka takich, zwłaszcza w pierwszej połowie, które niesamowicie mi się dłużyły. Momentami zastanawiałam się, co scenarzysta brał, kiedy pisał ten odcinek, a efekty specjalne zdecydowanie nie powalają. Na to wszystko można jednak przymknąć oko, mimo to jest pewien aspekt, który dość mocno mnie rozczarował. Z reguły odcinek wyglądał tak, że mieliśmy część Tandy, potem mieliśmy część Tyrone'a i dopiero pod sam koniec dochodziło do ich ponownego spotkania. Wolałabym, żeby nasi bohaterowie bardziej ze sobą współpracowali, pomagając sobie nawzajem w rozwiązywaniu problemów, bardzo lubiłam ich wspólne sceny i rozmowy, dlatego tak bardzo boli mnie fakt, że nie dostali zbyt wielu okazji, by wspólnie pojawić się na ekranie. Tyrone stał się dla Tandy kimś, kogo od dawna potrzebowała w swoim życiu – zarówno przyjacielem, jak i głosem rozsądku, który zmusza ją do stawienia czoła własnym błędom; ona z kolei zachęca Tyrone'a do mówienia o swoich emocjach, które do tej pory uparcie w sobie dusił, a także wyrywa go z comfort zone. Byłam nastawiona na romans między tą dwójką, były momenty, kiedy między nimi naprawdę mocno iskrzyło, lecz w pierwszym sezonie niestety nie uświadczyliśmy wątku romantycznego, ponadto Tyrone jest w związku z Evitą, za którą niestety nie przepadam i za każdym razem, gdy widziałam ją na ekranie, nie mogłam powstrzymać frustracji. Nie rozumiem idei jej postaci. Nie do końca podoba mi się również motyw z szamanką i laleczkami voodoo. Scenarzyści wyraźnie chcieli skorzystać z klimatu, jaki daje osadzenie akcji w Nowym Orleanie, lecz mnie ten motyw w ogóle do siebie nie przekonuje.


Podsumowując, Cloak&Dagger to serial, który nieoczekiwanie mnie wciągnął i sprawił, że od początku kibicowałam naszym bohaterom, nawet jeśli czasami ich wybory doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Ścieżka dźwiękowa jest doskonała, cała historia ma w sobie ogromny potencjał i jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się w drugim sezonie, zwłaszcza że finał daje ogromne pole do popisu, zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i relacje bohaterów. Cloak&Dagger nie uciekło od wad i momentami abstrakcyjnych scen, przez które zastanawiałam się, jakim cudem wciąż to oglądam, nie mogłam jednak oderwać wzroku od ekranu i co tydzień z niecierpliwością czekałam na kolejny odcinek. Nie jest to wybitna produkcja, lecz bez wątpienia ma w sobie coś, co odróżnia ją od innych współczesnych seriali. Jeśli nie macie pomysłu na to, co teraz obejrzeć, z czystym sumieniem mogę wam polecić Cloak&Dagger jako mroczną, dojrzałą opowieść o nastolatkach starających się zrozumieć, gdzie jest ich miejsce na ziemi, kim tak naprawdę są i co to znaczy postępować właściwie. A przy okazji zobaczycie kilka ciekawych akcji i przebłyski rozwijających się umiejętności.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia