czwartek, 2 lutego 2017

Mroczniejszy odcień magii, czyli cztery alternatywne Londyny i magia w najczystszej postaci

V.E. Schwab to tak popularna i zachwalana autorka za granicą, że nie zastanawiałam się zbyt długo nad kupnem jej pierwszej powieści wydawanej u nas, zwłaszcza że Mroczniejszy odcień magii miał być czymś oryginalnym i niespodziewanie dobrym. Dość szybko okazało się jednak, że to będzie dla mnie ciężka przeprawa; od lipca zeszłego roku próbowałam się zabrać za tę książkę, miałam do niej łącznie cztery podejścia, które kończyły się kilkunastoma przeczytanymi stronami, ale niczym więcej. Po prostu nie mogłam wbić się w tę historię, a kiedy w końcu mi się to udało, wcale nie byłam zachwycona. 

Kell należy do wymierającej rasy antarich – magów krwi, którzy potrafią przemieszczać się między czterema różnymi warstwami jednego świata. Działa jako posłaniec między równoległymi Londynami oraz ambasador Czerwonego królestwa rodziny Mareshów, nielegalnie uprawiając także przemyt magicznych przedmiotów między poszczególnymi wymiarami. Szary Londyn jest brudny i nijaki, niemal zupełnie zapomniany z powodu braku magii i rządzony przez szalonego króla. Biały Londyn to miasto wyniszczone przez wojnę o magię, brutalny i przerażający, a jego władcy zmieniają się niezwykle szybko – królestwem rządzi najsilniejszy, który z reguły szybko zostaje zamordowany. Istnieje także Czerwony Londyn, w którym najważniejsza jest równowaga, a magia i życie są cenione po równo. Kiedyś antari mieli wstęp także do Czarnego Londynu, ale teraz nikt o nim nawet nie wspomina...
Kell zostaje wplątany w intrygę, gdy między światami nieświadomie przenosi przedmiot pochodzący z Czarnego Londynu. Ucieka więc do Szarego Londynu, gdzie jego ścieżki przez przypadek krzyżują się z Lilą Bard, ambitną złodziejką marzącą o własnym statku i podboju świata. To właśnie z nią Kell wyrusza w podróż mającą na celu uratowanie wszystkich alternatywnych krain. 

W Mroczniejszym odcieniu magii tak naprawdę niewiele się dzieje. Akcja toczyła się w powolnym, wręcz leniwym rytmie i nie była zbyt skomplikowana, pojawia się tutaj niewiele zaskoczeń czy urozmaiceń, co skutkuje całkowitym brakiem napięcia, dreszczyku emocji. V.E. Schwab nieustannie sypała banałami, nie tylko w tworzeniu swoich mało wyrazistych postaci, ale także w przebiegu fabuły. Szkoda, bo według mnie autorka po prostu nie wykorzystała potencjału drzemiącego w niezwykłych zdolnościach Kella oraz ciekawej kreacji świata. Pomysł na alternatywne Londyny oraz zasady magii, jakimi kierowały się poszczególny światy, był niezwykle intrygujący i oryginalny, jednak zamiast przedstawienia dogłębnie przemyślanej, fascynującej, niebanalnej rzeczywistości dostajemy suche ochłapy informacji, które niewiele dają. Każdy z Londynów jest bez wątpienia unikalny, lecz V.E. Schwab daje nam jedynie ogólny pogląd na sytuację, wyróżnia kilka miejsc, mimochodem wspomina o polityce, ale po prostu czuć, że stworzony przez nią świat jest ubogi i niedopracowany. O wiele lepiej sprawa ma się z przedstawieniem magii i rządzących nią reguł, choć mam wrażenie, że autorka wciąż nie wykorzystała w pełni tego aspektu książki. Sam pomysł niestety nie wystarczy, by przykuć na dłużej uwagę czytelnika – może nie zmuszałam się do czytania kolejnych stron, jednak historia przedstawiona w Mroczniejszym odcieniu magii nie sprawiła mi również wielkiej przyjemności. 

Szczerze mówiąc, nie polubiłam się także specjalnie z bohaterami. Kell jest przyjemną, sympatyczną postacią, ale raczej wyblakłą – tylko jego niespotykane zdolności nadają mu interesujący rys, poza tym niewiele sobą prezentuje. Był mi zupełnie obojętny, nie kibicowałam mu specjalnie w żadnym momencie i za kilka dni prawdopodobnie zapomnę, że taki bohater literacki w ogóle istnieje. Natomiast Lila swoim zachowaniem doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Początkowo wydawało mi się, że będę w stanie się z nią zaprzyjaźnić, bo w swojej zuchwałości nie przypomina żadnej innej bohaterki young adult, jednak z czasem okazało się, że nie ma w niej nic poza bezczelną, dziecinną pozą. Miała ciężkie życie, które opierało się na zasadzie walcz lub giń, ale ciągle zachowywała się jak rozpieszczona księżniczka, której wszystko się należy. Jedyną intrygującą postacią okazał się być Holland, drugi antari pochodzący z okrutnego Białego Londynu, ale pojawiał się za rzadko, by uratować moją opinię na temat bohaterów, którzy byli po prostu mdli i nieprzekonywujący. A główna para antagonistów, przerażające rodzeństwo Dane'ów? Na początku przyprawiali mnie o dreszcze i wiązałam z nimi ogromne nadzieje, jednak z czasem zaczęli zachowywać się tak niewiarygodnie i nielogicznie, że ich również musiałam spisać na straty. Bohaterowie zapowiadali się dobrze, lecz w miarę zagłębiania się w Mroczniejszy odcień magii w ich kreacji pojawiały się coraz większe dziury i zaczęli zachowywać się, delikatnie mówiąc, głupio.

Trudno było mi się wciągnąć w tę książkę, a jeszcze trudniej było napisać recenzję, bo Mroczniejszy odcień magii jest nijaki, dość przeciętny i bez polotu. V.E. Schwab miała całkiem fajny pomysł na interesujące tło oraz niebanalną fabułę, jednak wykonanie jest niezadowalające. Nie zrozumcie mnie źle, ta powieść wcale nie jest zła czy słaba, jednak w porównaniu do tego, co można było stworzyć z tej koncepcji, otrzymana rzeczywistość wypada raczej blado. Nie ukrywam, że jestem zawiedziona, lecz ostatecznie oceniam Mroczniejszy odcień magii jako dobrą historię, choć niekoniecznie taką, którą będę chciała kontynuować w przyszłości.

★★★★★★

Trylogia Odcienie magii:
Mroczniejszy odcień magii // A Gathering of Shadows // A Conjuring of Light

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia