Konkurs wpadł mi w ręce zupełnie przypadkiem, jeszcze zanim usłyszałam o Kluseczce, czyli netfliksowej produkcji na podstawie tej książki. Film wciąż przede mną, ale lekturę mam już za sobą i dzisiaj chciałabym się z wami podzielić moją opinią na temat tej powieści, bo zdecydowanie zasługuje na uwagę.
Szesnastoletnia Willowdean zawsze akceptowała swoje ciało, choć mama, zwyciężczyni konkursu piękności, nazywała ją "Kluską". Wspierana przez przyjaciółkę, uosobienie amerykańskiej urody,i ciotkę z potężną nadwagą, nie zwracała uwagi na to, ile sama waży. Była w porządku. Aż spotkała przystojnego chłopaka, który jej się spodobał i, co ważniejsze, któremu ona też się spodobała. Zakochała się i wtedy straciła pewność siebie. Żeby ją odzyskać, postanawia zrobić najbardziej przerażającą rzecz, jaka przychodzi jej do głowy: wziąć udział w stanowym konkursie piękności!
Opis z LubimyCzytać
Uwielbiam Konkurs za to, że nie moralizuje, nie idealizuje i nie fałszuje rzeczywistości; jest za to pełną humoru, uczciwą i pozytywną powieścią o poczuciu własnej tożsamości i pokochaniu siebie. Mnóstwo jest historii o grubaskach, które przechodzą niesamowitą przemianę wewnętrzną jak za pstryknięciem palców, tymczasem ta książka absolutnie nie jest tego typu historią. Kiedy poznajemy Willowdean, dziewczyna akceptuje siebie taką, jaką jest. Jej matka jest królową piękności, większość dziewcząt w wieku głównej bohaterki marzy jedynie o koronie miss i to mogłoby wpłynąć deprymująco na osobę przy kości, która wyróżnia się w tym tłumie, ale Willowdean zna swoją wartość i to jest piękne. Jednocześnie jest przy tym ludzka i nie udaje, że wszystko jest zawsze w stu procentach świetne i cudowne – chociaż stara się kochać i akceptować siebie, jej również zdarzają się gorsze chwile, kiedy zaczyna wątpić w siebie albo próbuje się dowartościować czyimś kosztem. Willowdean to postać z krwi i kości, popełnia błędy i się na nich uczy, doświadcza zarówno zwycięstw, jak i porażek i uważam, że autorce należą się ogromne brawa za wykreowanie postaci, którą nie zawsze będziemy lubić za podejmowane przez nią wybory lub złośliwe słowa, ale za to zawsze będziemy ją podziwiać.
Kiedy Willowdean decyduje się wziąć udział w konkursie piękności, podąża za nią grupka niedopasowanych dziewczyn, które według społecznych standardów piękna nie mają najmniejszych szans w wyborach. Nie jest to może jakiś wyszukany pomysł, ale już kryjąca się za tym intencja jest jak najbardziej oryginalna, jeśli chodzi o tego typu historie – Will nie planuje bowiem krucjaty, próbując ośmieszyć wzorcowe kanony utrwalone w społeczeństwie, nie jest to też jej sposób na zyskanie pewności siebie, bo ma jej wystarczająco dużo, nie próbuje też nikomu niczego udowodnić ani się zmienić i to jest cudowne. Mam wrażenie, że we współczesnych czasach za bardzo na siłę staramy się odnaleźć jakieś znaczenie, przypisać czemuś etykietę, a przecież jest to zupełnie niepotrzebne i często niezgodne z prawdą. Jeśli jesteście jednak nastawieni negatywnie do tej historii, bo spodziewacie się niekończącego się potoku przygotowań do finału konkursu piękności, to muszę was wyprowadzić z błędu – zawody są zaledwie tłem, delikatnym rysem. Julie Murphy w swojej książce o wiele bardziej skupiła się na losach poszczególnych bohaterów, stopniowo odkrywając historie, wydawałoby się niepozornych, przeciętnych osób, o niespełnionych marzeniach, samotności i uprzedzeniach. A to wszystko jest okraszone cudowną, małomiasteczkową atmosferą, w której można się zakochać.
Kiedy Willowdean decyduje się wziąć udział w konkursie piękności, podąża za nią grupka niedopasowanych dziewczyn, które według społecznych standardów piękna nie mają najmniejszych szans w wyborach. Nie jest to może jakiś wyszukany pomysł, ale już kryjąca się za tym intencja jest jak najbardziej oryginalna, jeśli chodzi o tego typu historie – Will nie planuje bowiem krucjaty, próbując ośmieszyć wzorcowe kanony utrwalone w społeczeństwie, nie jest to też jej sposób na zyskanie pewności siebie, bo ma jej wystarczająco dużo, nie próbuje też nikomu niczego udowodnić ani się zmienić i to jest cudowne. Mam wrażenie, że we współczesnych czasach za bardzo na siłę staramy się odnaleźć jakieś znaczenie, przypisać czemuś etykietę, a przecież jest to zupełnie niepotrzebne i często niezgodne z prawdą. Jeśli jesteście jednak nastawieni negatywnie do tej historii, bo spodziewacie się niekończącego się potoku przygotowań do finału konkursu piękności, to muszę was wyprowadzić z błędu – zawody są zaledwie tłem, delikatnym rysem. Julie Murphy w swojej książce o wiele bardziej skupiła się na losach poszczególnych bohaterów, stopniowo odkrywając historie, wydawałoby się niepozornych, przeciętnych osób, o niespełnionych marzeniach, samotności i uprzedzeniach. A to wszystko jest okraszone cudowną, małomiasteczkową atmosferą, w której można się zakochać.
Nie spodziewałam się, że Konkurs tak bardzo mi się spodoba! Może nie jest to porywająca lektura, gdzie nawarstwiają się kolejne intrygi, a zwroty akcji wbijają w fotel, ale jest to niezwykle życiowa opowieść. Niekoniecznie o samoakceptacji, czego moglibyśmy się spodziewać po książce z dziewczyną z pokaźną nadwagą jako główną bohaterką, raczej o poszukiwaniu dystansu, który pozwala odrzucić strach przed byciem ocenianym przez innych, wyciszyć złośliwy głosik zachęcający do porównywania się z innymi i po prostu dobrze czuć się w swojej skórze. Konkurs nie jest ani przesadnie uroczy, ani prześmiewczy – to ciepła historia, która ukazuje wycinek z życia nastolatki zmagającej się z niesprawiedliwymi stereotypami i słabościami, a chociaż nie powala na kolana, ma w sobie dość, by podtrzymać zainteresowanie czytelnika.
★★★★★★☆☆☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj drogi Czytelniku!
Każde Twoje słowo sprawi mi wiele radości, niezależnie czy są to słowa pochwały, krytyki, obietnica przeczytania recenzowanej książki w przyszłości - wszystko wywoła na mojej twarzy geekowaty uśmiech.